Przejdź do zawartości

Strona:Dramaty małżeńskie by X de Montépin from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1891 No207 p1 col3.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— W jaki sposób?
— Postaram się o kolekcyę starych artystów... z motywami prostemi... krajobrazów niezawikłanych... Przyniosę je pani i zaczniesz malować nie kopie, broń Boże, lecz naśladowania.
Oczy dziewczyny zajaśniały z zadowolenia.
— Ach! panie — zawołała — jakżeż ci będę wdzięczną! Praca będzie mi daleko przyjemniejszą, gdy nie będę zmuszoną, jak pan powiadasz, obracać się w ciasnem kole...
— Więc już postanowione... Niechaj pani dokończy wiatrak tak dobrze zaczęty, a następnie na zupełnie nową drogę!... Jutro zapewne będę miał sztychy, o jakich mowa, i oddam je do pani rozporządzenia...
— Będę oczekiwać z niecierpliwością.
— Przyjemnieby mi było, gdybym mógł dostać jednę akwarelę co drugi dzień... Może tak być, wszak prawda?
Walentyna zawahała się chwilę.
— Czy uważa pani za niemożebne to, o co proszę? — dodał Herman.
— Ulica Pépinière bardzo daleko ztąd leży... mówiła młoda panienka, patrząc na bilet Hermana. — Jakżeż co drugi dzień taką podróż odbywać?
— Niech mnie Bóg broni od tego, żebym panią śmiał fatygować! Nie myślałem o niczem podobnem... Ja przychodzić tu będę.
— Tyle kłopotu...
— Dla mnie to żaden kłopot... Bywam parę razy na tydzień w Passy, mam tu różne stosunki...