Przejdź do zawartości

Strona:Dramaty małżeńskie by X de Montépin from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1891 No207 p4 col3.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Walentynę idącą wzdłuż galeryi Montpensier, mało zwykle o tej porze uczęszczanej.
— Czy ją zaczepić? — zapytywał siebie. — Wiem, że to nie ładnie i naprzód już się tego wstydzę.. Logika ma także swoje wymagania... Jeżeli nie mam do niej przemówić, po cóż gonię za nią? Zacząłem po głupiemu, to niechże tak przynajmniej skończę!... Nie znajdę chyba stosowniejszej pory i miejsca... Naprzód tedy!... Odwagi! odwagi i jeszcze raz odwagi!...
Można być pewnym, że naszemu nieznajomemu nie zbywało na odwadze, traktował on lekko kobiety w ogólności, a gryzetki w szczególności...
W dodatku Walentyna, w skromnem swojem ubraniu, wydawała się być jedną z tych miłych, a łatwych istotek...
Jeżeli nie była gryzetką, to była z pewnością jakąś robotnicą nizkiego pochodzenia...
Zkądże ta nieśmiałość u młodzieńca zwykle tak przedsiębiorczego?
Zkąd ten jakiś szacunek mimowolny i to wahanie instynktowne, zkąd ten niepokój w chwili zawiązania znajomości z dziewczątkiem licho ubranem, z dziewczątkiem, które, świetna jedynie wyróżniała uroda?...
Zaczął sam z siebie żartować, a potem korzystając z chwili, gdy Walentyna przystanęła przed wystawą ze staremi sztychami, podwoił kroku i stanął tuż przy niej...
— Panienko... — szepnął jej nad uchem, zdejmując kapelusz z głowy.