furtkę małego ogródka, otaczającego ładny domek mieszkalny.
Ten sposób wejścia! pewny i śmiały, przekonywał go widocznie, że młoda panienka była u siebie.
Aby nie mieć żadnych już wątpliwości, nieznajomy postanowił wywiedzieć się zręcznie o wszystkiem.
Po drugiej stronie drogi, naprzeciw ogrodzenia, otaczającego małe domki, stara jakaś kobieta utrzymywała w małej budce skład różnych przedmiotów potrzebnych do codziennego użytku.
Było tam wino, tytuń i drobiazgi, zakupywane przez wszystkie służące z okolicy.
Nieznajomy wsunął w rękę starej sztukę monety, a po pięcio minutowej rozmowie wiedział juź wszystko, o co mu chodziło.
Dowiedział się mianowicie, że młoda panienka nazywa się Walentyną de Cernay, że jest sierotą, bardzo niezamożną, bardzo zacną i bardzo uczciwą, że mieszka z małą siostrzyczką, bez żadnej zkądkolwiek opieki i pomocy.
— Spudłowałem... — pomyślał ładny brunet. — Chciałem uwieść biedne dziecię, z którem nie mógłbym się przecie ożenić; byłby to czyn wysoce nieuczciwy... Nie myślmy o tem więcej... A jednak wielka szkoda...
Oddalił się ciężko wzdychając, wziął fiakra