Przejdź do zawartości

Strona:Dramaty małżeńskie by X de Montépin from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1891 No218 p2 col3.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ażeby zarobek był uczciwym... Mam potrzebę niejednę, te pewna, ale pomimo to nie handluję sumieniem...
— Twoje sumienie nic nie ucierpi...
— Zgoda zatem!... Co trzeba zrobić?...
— Odnieść list...
— Znam się na tem!... Zanim zostałem handlarzem ulicznym, stałem jako posłaniec na rogu przedmieścia Montmartre. Doręczałem czułe bileciki różnym paniom, a zawsze w ten sposób, iż zazdrośnik niedomyślał się niczego...
— Nie spotkasz się z zazdrośnikiem...
— Tem gorzej... Mężulkowie oszukani, to rzecz zabawna!... Cóż robić, obywatelu, rozumiesz przecie, jestem kawalerem... Daleko trzeba iść z tym listem?...
— Pięćdziesiąt kroków...
— Za taki kurs sto su pan ofiaruje? No, toś pan hojny!... Skarżyć się na pana nie będę. A teraz, jeżeli łaska, proszę o rozkazy, i o wskazanie drogi...
— Spojrzyj-no wewnątrz ogrodzenia...
— Już patrzę...
— Czy widzisz czwarty z brzegu szalecik, w głębi na prawo?
— Ten z dużym krzakiem różanym, okrytym kwiatami?
— Ten sam...
— Cóż zatem?
— Masz oto ten list, a tutaj sto su.
— Dziękuję ci, obywatelu...
— Idź, zadzwoń u furtki... a gdy otworzy ci