Przejdź do zawartości

Strona:Dramaty małżeńskie by X de Montépin from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1891 No225 p1 col2.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

sierotę w muskularne łapy i począł biedz przez ogródek.
Jeden z kamratów odemknął mu z wewnątrz furtkę, jaka prowadziła do ogrodzenia.
Sta-Pi przekroczył tę furtkę.
Cisza panowała zupełna.
Głębokie ciemności zalegały dokoła.
Walentyna, widząc nieuchronnę swoję zgubę, blizką była zemdlenia.
Naraz niespodziewana okoliczność powróciła jej na chwilę przytomność i tchnęła niepewną nadzieją.
Wyraźny odgłos pośpiesznych kroków męzkich dał się słyszeć pod sklepieniem drzew.
Sta-Pi przystanął.
Widocznem było, że nowoprzybyły znajdował się w niewielkiej odległości.
Delegat panów Roch i Fumel zapytał głosem stłumionym:
— Kto tam?
Nikt mu nie odpowiedział.
Wtedy łotr groźnym tonem zawołał:
— Na bok! Ktokolwiek jesteś! Sześciu nas jest i stratujemy cię, jeżeli nam drogę zastąpisz.
Głos dźwięczny i nie po raz pierwszy obijający się o ucho Walentyny, odpowiedział ostro:
— Stój! — Jeżeli krokiem się ruszysz, w łeb ci jak psu wypalę.
— Do mnie, towarzysze! — krzyknął Sta-Pi rozpaczliwie.
W tejże chwili mdławe światło otoczyło zbirów.