Przejdź do zawartości

Strona:Dramaty małżeńskie by X de Montépin from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1891 No231 p1 col3.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

czenie składało się z ludzi najzupełniej ordynarnych.
Czuła się nie na swojem miejscu i to właśnie uczucie zwiększało jej pognębienie moralne.
Gdyby przynajmniej miłość ją podtrzymywała... Ale gdzie tam....
Czuła obecnie doskonale, że uczucie wdzięczności, jakie w niej Herman wzbudzał, niepodobne było wcale do miłości.
I myślała sobie:
— Poco ja też wyszłam za mąż?... — Czy ja naprawdę mam męża?... Nie!... ja śnię tylko zapewne!...
Nie był to sen, niestety!...
I biedne dziecko, niezdolne dotąd do nienawiści, opanowywała straszna pogarda dla jej wroga śmiertelnego, dla wroga jej spokoju i jej szczęścia, dla hrabiego de Rochegude, boć on prześladowaniem swojem zmusił ją do szukania ucieczki w objęciach Hermana Vogla.
Po czarnej kawie Karol Laurent poprosił Walentynę, aby pozwoliła wyjść z nim jej mężowi na przechadzka na brzeg rzeki.
Młoda mężatka zgodziła się na to chętnie i obaj panowie zaraz salon opuścili.
— No, winszuję ci, mój drogi! — zawołał pseudo Lorbac z ogniem. — Szczerze ci i serdecznie winszuję!!
— Czego? — zapytał Vogel.
— Jakto czego? — Pani Vogel! — Masz gust naprawdę wyśmienity! — Twoja żoneczka śliczną jest, co się nazywa!...