Przejdź do zawartości

Strona:Dramaty małżeńskie by X de Montépin from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1891 No233 p2 col2.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Postać jej w długim peniuarze z białej wełny, rysowała się wdzięcznie w półcieniu.
Twarzyczki nie było widać, ale było słychać nierówny oddech piersi wzburzonej.
Od czasu do czasu przykładała rączkę to do głowy to do serca.
W ogrodzie, w alei kasztanowej, śpiewała mała Klarunia głosem świeżym, cieniutkim, śpiewkę jakąś dziecinną.
Zapukano do drzwi z lekka.
Walentyna zadrżała.
Powtórzono pukanie.
— To ja, proszę pani... Marieta... — odezwała się służąca.
— Możesz wejść... — odparła pani Vogel.
Drzwi się otworzyły.
— Jakto!... — zawołała Marieta — pani siedzi bez światła!... To niewesołe wcale... Na miejscu pani, bałabym się okrutnie... Czy pani każe zapalić lampę, czy świece?...
— Nie, nie potrzeba... Czego chcesz, Marieto?...
— Przyszłam się zapytać, czy można podawać do stołu...
— Nie jeszcze, moja kochana, bo pan jeszcze nie powrócił...
— Ale to już dziewiąta, a nawet więcej trochę... Od dwóch godzin wszystko gotowe... Już teraz obiad wart nie wiele... a wkrótce na nic się nie przyda...
— Co to szkodzi?... Jakiś nieprzewidziany