Przejdź do zawartości

Strona:Dramaty małżeńskie by X de Montépin from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1891 No260 p3 col1.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Czuję, ze mi niedobrze...
— Może gorąco?...
— Być może..
— Może pani pragnie wyjść na chwilę z salonu?...
— Nie mogłabym kroku postąpić...
Markiza wyjęła z kieszeni flakonik kryształowy.
— Oto — rzekła — bardzo silne sole angielskie, niech pani powącha... To panią orzeźwi zaraz..
Walentyna skinęła głową, przyłożyła flakonik do nosa i silnie wciągnęła w siebie zapach eteryczny.
Skutek okazał się natychmiastowo.
Zaraz swobodniej odetchnęła.
Słabe kolory wystąpiły na policzki.
Zdołała nareszcie zebrać myśli.
— Waryatką jestem, czy co?... — pomyślała sobie. — Co to za bezsensowna obawa? Czyż do tego stopnia słabą mam głowę, ażeby mnie jakieś podobieństwo, zapewne tylko w imaginacyi mojej istniejące, nabawiło takiego przestrachu?... Gdyby to nie było bolesne, śmiesznem byłoby naprawdę... Wstydzę się sama siebie...
Pani de Simeuse śledziła bacznym wzrokiem hrabinę.
— Lepiej już pani? — powiedziała.
Walentyna odparła z uśmiechem:
— O! daleko mi lepiej... Zresztą to nie ważnego... Za chwilę nie pozostanie już ani śladu z tej nagłej niedyspozycyi...
— A jam się już bardzo przestraszyła...