Strona:Dzienniczek Justysi 44.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 38 —
PAN OPOLSKI.

Co ty się znasz na tem!

GUSTAW.

A blask księżyca przed naszą łodzią srebrem wybijał nam drogę powrotu.

JUSTYSIA (podnosi głowę i odwraca się ku Gustawowi, pozostając na klęczkach).

Ach, tak ślicznie było!

PAN OPOLSKI.

Co to jest, nic nie rozumiem.

GUSTAW.

Zaraz zrozumiesz ojcze, gdy ci powiem, że na tym falującym, srebrzystym kobiercu, ujrzałem dokładnie wypisany wyrok, że się w tej chwili me życie, me szczęście rozgrywa!

JUSTYSIA (przestraszona).

O mój Boże, już! (odwraca się i kryje głowę szybko na łonie Wolskiej).

GUSTAW.

Nie wiem, jak się to stało, ale zapytałem panny Justyny, — a bicie serca słyszałem tem dokładniej, że wiosłem przestałem pluskać — czy chciałaby tak ze mną żeglować w przestworza życiowe.

PAN OPOLSKI.

Deklaracya? — i poetyczna, choć nienowa.