Przejdź do zawartości

Strona:Margrabina Castella from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1887 No244 part6.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

za straconego, za konającego w tej chwili, tylko że zamiast być ponurym, i zdesperowanym, był zupełnie spokojnym i uśmiechał się nawet.
Przechodnie spoglądali nań z przyjemnością — nie domyślali się niczego, zazdrościli mu nawet jego przypuszczalnej zamożności i... szczęścia.
Młodzieniec doszedł do Pól Elizejskich.,
Prześliczne to a bodaj najpiękniejsze na świecie miejsce spacerowe, nie przedstawiało się teraz tak świetnie i gwarno, jak w godzinach popołudniowych.
Wzdłuż całej wielkiej alei od placu Zgody aż do Łuku tryumfalnego, spotkać było można zaledwie kilka powozów i koni,
Powozy po większej części należały do handlarzy, którzy tu przyzwyczajali do zaprzęgów i ujeżdżali młode konie.
Nasz nieznajomy — jak się tego łatwo można domyśleć — nie wiele zwracał uwagi na najszybsze nawet bieguny.
Przyglądał się wypogodzonemu niebu i starym drzewom, których liście poruszał wietrzyk poranny.
Na dalekim horyzoncie, występowało słońce rozpraszając mgły nad Sekwa-