Przejdź do zawartości

Strona:Margrabina Castella from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1887 No273 part5.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ta, siadały właśnie do stołu w chwili, gdy wchodził do sali jadalnej.
Pocałował matkę, uśmiechnął się do Blanki i nie spojrzał wcale na sierotę, w obawie, aby się nie zmieszała.
Mylił się naturalnie najzupełniej.
Przedziwnie piękna komedyantka, nie obawiała się wcale o siebie.
Nie była nigdy bodaj spokojniejszą.
Oczy z pod długich rzęs nie patrzały nigdy tak pogodnie i skromnie.
Ani jej spojrzenie, ani jej całe zachowanie się nie zdradzało tego wzruszenia gwałtownego, jakiego doświadczała, albo raczej, jakie kłamała przed chwilą.
Śniadanie trwało krótko i nie było wcale ożywione.
Margrabina matka, nie wiele zwykle mówiąca, dzisiaj więcej była jeszcze milczącą.
Gaston nieodzywał się prawie także, Biance pilno było uwolnić się jak najprędzej a nie myślała wcale o podtrzymaniu rozmowy.
Tylko jedna Joanna wyglądała jak zwykle, tylko ona jedna była jak zwykle uprzedzającą dla wszystkich.
Podano herbatę, którą podług zwy-