Przejdź do zawartości

Strona:Margrabina Castella from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1887 No279 part15.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Po chwilowem wahaniu przeszedł salonik i stanął w progu.
Oczom jego przedstawił się smutny niezwykle widok.
Blanka leżała nieruchoma z oczami zamkniętemi i wyglądała jak nieżywa.
Jej piękna łagodna twarzyczka, okropnie wychudła i blada, wyglądała jak wykuta z kararyjskiego marmuru.
Margrabina-matka, siedząca w nogach łóżka, podobną była do statui boleści.
Głowę w tył przechyliła a grube łzy spływały jej po twarzy.
— Boże! — jęknął Gaston z osłupieniem, — czyż Blanka już nie żyje?...
Uczuł że się pod nim uginają kolana.
Jakkolwiek odezwał się cicho, matka go posłyszała.
Odwróciła wolno głowę i zobaczyła stojącego we drzwiach zbrodniarza.
Wszystka krew uderzyła jej do głowy i zaczerwieniła się strasznie.
Twarz przybrała wyraz groźny i straszny, podniosła się z krzesła, krokiem pewnym podeszła do Gastona i głosem pełnym pogardy zapytała:
— Po coś tu przyszedł?...
— Matko... — wyszeptał Gaston.
— Nędzniku! — przerwała matka,