Strona:Margrabina Castella from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1887 No281 part8.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

strasznych, przecierpianych katuszach, a pamiętała tylko o dniach szczęśliwych, o których Gaston zapomniał już bodaj zapewne.
Mówiła coraz wolniej i coraz słabszym głosem:
— Widzisz otóż przyjacielu, że z uśmiechem spoglądam w przeszłość, ale niestety nie mogę tak samo patrzeć w przyszłość...
— Twoja... przyszłość... przeraża mnie... Gastonie, bo mam przeczucie, mam pewność nawet... że zamiast szczęścia, jakiego się spodziewasz, przyniesie ci nieszczęście i hańbę!... Ja kończę... dusza moją już ulata ze mnie... a wiesz zapewne, że dusza staje się jasnowidzącą, w chwili opuszczania ziemskiej powłoki... — Gastonie daj się uratować, skoro czas jeszcze potemu... wierz słowom moim... — wierz w to co mówię... bo przysięgam ci, że prawdę mówię... Kobieta, która, ma zająć moje miejsce, nie jest bynajmniej ciebie godną... — Z nikczemną świadomością zdradziła mnie, com jej zastępowała matkę... siostrę... przyjaciółkę!... — Tak samo zdradzi ona twoję miłość, której nie podziela i z której szydzi... Uczyni z ciebie chwilową dla siebie ofiarę... wniesie w twój dom hańbę, wniesie rozpacz i śmierć!... — Jutro bę-