Ta strona została skorygowana.
pił duszkiem szklankę mrożonego szampana i odezwał się głosem zmienionym:
— Teraz prześliczna margrabino, porozmawiajmy jeszcze trochę...
XII.
Gdzie maska spada.
Joanna poruszyła się zdziwiona.
— Cóż nam pozostaje do mówienia?... — spytała, — skoro pan odrzucasz prośby moje i przyjmujesz moją ofiarę jakby największą zniewagę?...
— Kochana pani, — odpowiedział Raymond z uśmiechem, — przy największem nieporozumieniu, dochodzi się najprędzej do zgody...
Margrabina żywo podniosła głowę.
— Czy i my jesteśmy w tem położeniu?... — wykrzyknęła.
— Może...
— Jest sposób wydobycia od pana testamentu?...
— Może... — powtórzył tajemniczo Raymond.
— No, więc cóż potrzeba uczynić,