Przejdź do zawartości

Strona:PL Wacław Nałkowski-Jednostka i ogół 466.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

prawej Krajno, poszedłem ku Św. Katarzynie po łagodnych zboczach gór, porosłych jałowcem i służących za pastwisko, ogrodzonych od niżej leżących pól wałem z kamieni i darni. Wszędzie słychać plusk wody, strumyki tworzą małe kaskady, na pastwiskach chodzi bydło, a także owce i gęsi; zbliżam się do wsi. Zapytuję czerwono ubrane pastuszki, co to za wieś — odpowiadają: Krajno. — Jakto, powiadam zdziwiony, tam Krajno i tu Krajno? — odpowiadają mi mową bogów: „ajno“. — Tak więc po tej stronie gór są dwa Krajna (i tyleż po drugiej).
Pytam w kilku chałupach o mleko, nadaremnie: twierdzą, że niema. — Jakto, powiadam, tyle krów chodzi po pastwisku, a nie macie mleka? — to też, odpowiadają, że „po pastwisku: tam chodzą też owce i gęsi, trawa wypalona, krowy nie mają co jeść“. Część prawdy jest w tym bezwątpienia, lecz część przypisać też należy niechęci do obcego, którego, jak się później dowiedziałem, posądzają o zaczarowanie mleka! W jednej chałupie udało mi się wreszcie mleka dostać, lecz i tu kobieta, kołysząca dziecko, podała mi mleko z pewną mrukliwą niechęcią; tem więcej byłem zdziwiony, gdy później trzeba było użyć perswazyi by przyjęła zapłatę. Przy tej sposobności stała się rozmowniejszą i dowiedziałem się o przyczynie jej niechęci, a raczej apatyi: przed paru tygodniami, jej ukochane trzyletnie dziecko utopiło się w studni, której ocembrowanie jest zbyt nizkie. Wydobyto je w krótce, ale nikt nie umiał ratować.
Teraz pociągają ją do odpowiedzialności, że kołysząc jedno dziecko, nie mogła dopilnować drugiego, które trudno było trzymać wciąż w dusznej izbie.