Przejdź do zawartości

Św. Jerzy i smok

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Edmund Jezierski
Tytuł Św. Jerzy i smok
Pochodzenie Ze świata czarów. Zbiór baśni, podań i legend różnych narodów.
Wydawca M. Arct
Data wyd. 1911
Druk M. Arct
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


Św. Jerzy i smok.
(Angielskie).

Tłumy ludu otoczyły bramy zamkowe, błagając straże, by im pozwoliły stanąć przed obliczem królewskiem. Opierały się straże ich żądaniom, lecz król, spostrzegłszy lud swój, rozkazał otworzyć bramy i dopuścić wszystkich przed oblicze swoje.
Z płaczem i lamentem wpadł tłum do sali i rzuciwszy się na kolana przed królem, mówić począł:
— Ratuj nas, królu i ojcze nasz! Straszna klęska nas dotknęła… grozi nam zagładą, nam i dzieciom naszym. W poblizkim boru osiadł smok olbrzymi i stamtąd wypada na pola nasze, porywając trzodę i dobytek nasz. Porwał już wszystkie nasze stworzenia, teraz i nas chce wyniszczyć. Ratuj nas, inaczej wszyscy wyginiemy!
Zadumany słuchał król skargi ludu swego, a gdy skończyli, wstał z tronu i rzekł:
— Idźcie w spokoju. Obmyślę z panami radą, co uczynić, by was od klęski ochronić. Uczynię zaś wszystko, co w mej mocy będzie, byle was od złej bestji ocalić.
Pełen otuchy, wznosząc radosne na cześć króla okrzyki, rozszedł się lud do chat swoich.
Tymczasem król zwołał radców i przełożywszy im skargę ludu, żądał rady i pomocy, co czynić.
Radzili długo, aż wreszcie najstarszy z mężów odezwał się:
— Zaradzić może jedno. Jakiem słyszał od starych ludzi, pomódz tu tylko może ofiara… ofiara z dziewicy.
Zapanowała cisza. Wreszcie król rzekł:
— A więc złóżmy ofiarę, byle tylko lud ocalić.
— Lecz gdzie znaleźć dziewicę, któraby dobrowolnie zgodziła się złożyć życie w ofierze za lud?… — zapytywali radcy.
— Niech się zbiorą wszystkie dziewice z całego państwa, nie wyłączając i córy mej — wyrzekł król — i niech ciągną losy. Na którą los padnie, ta będzie ofiarą.
W milczeniu rozeszła się rada, myśląc o rozkazie królewskim.
Na trzeci dzień zrana zebrał się tłum dziewic, w białe przyodzianych szaty, z białemi liljami w rękach. Towarzyszył im tłum rodziców i krewnych z głośnym płaczem i lamentem. One zaś kroczyły śmiało, z dumnie wzniesioną głową, w duchu jednak czuły obawę przed straszną ofiarą.
Zebrały się wszystkie w sali zamkowej i po krótkiej modlitwie kapłana przystąpiły do urny, by ciągnąć z niej złowieszcze losy.
Pierwsza podeszła córa królewska i gdy rozwinęła wyciągnięty zwitek papieru, ukazał się kolor czarny — zwiastun śmierci. Ona to miała być ofiarą, złożoną smokowi.
Radośnie odetchnęły dziewice i ich rodziny, lecz i smutek ich przejął głęboki, gdyż królewna była ogólnie kochaną.
Ona jednak ze spokojem przyjęła swój los i pobłogosławiona przez kapłana, otoczona orszakiem dziewic i rycerzy, ruszyła na błonia, gdzie miała zostać spełniona ofiara.
Król, zobaczywszy, że ofiarą ma paść jedyna córa jego, zmartwił się tem wielce; serce rwało mu się z bólu, lecz nie okazał tego po sobie. Przeciwnie, pożegnawszy ją czule, wydał rozkaz do pochodu, sam zaś, zamknąwszy się w swoich komnatach, puścił wodze boleści.
Przywiązano królewnę do drzewa, stojącego pośród łąki, poczem cały orszak powrócił do miasta, z płaczem i żałobnemi pieniami, pozostawiając ją samą.
Królewna była spokojną. Pobladłe oblicze wzniosła ku niebu, w gorącej modlitwie polecając się opiece Pana nad Pany.
Gdy tak stała, oczekując śmierci, od strony lasu rozległ się szum straszny i wypełzł olbrzymi smok, kłapiąc potworną paszczą, uzbrojoną dwoma rzędami wielkich zębów. Zobaczył przywiązaną królewnę i począł się zbliżać. Niewielka już przestrzeń oddzielała potworę od królewny; już ta, wzniósłszy błagalnie oczy ku niebu, żarliwie się modliła, gdy naraz…
Na drodze ukazał się tuman kurzu i wkrótce wyłonił się z niego przecudny rycerz, na mleczno-białym siedzący rumaku, w srebrzystą zakowany zbroję.
Ujrzał stojącą na łące królewnę i zbliżającego się ku niej smoka i pędem skierował rumaka ku niemu.
Śmiało natarł ów rycerz, a miał to być św. Jerzy, na smoka. Krótką była ich walka, i smok, rażony dzielnem cięciem miecza, legł martwy u stóp rycerza, wylewając z siebie strumienie posoki.
Ukończywszy walkę, podbiegł rycerz do omdlałej królewny i czułemi począł ją cucić słowy. Wkrótce odzyskała przytomność i rycerz, usadziwszy ją na siodle, ujął konia za cugle i tak wiódł do miasta.
Zobaczyli tę walkę mieszkańcy, wylegli za mury i z radosnemi okrzykami, rzucając im wonne kwiecie pod stopy, w wspaniałym orszaku, powiedli na zamek.
Usłyszał radosne okrzyki ludu zrozpaczony król. Zadziwiły go one, więc wyjrzał przez okno.
Patrzy, a tu na białym jak śnieg rumaku siedzi córa jego, a rumaka wiedzie za cugle rycerz w srebrzystej zbroi, cały krwią zbryzgany; otacza ich tłum rozradowanego ludu.
Wybiegł król z komnaty i czule witać począł cudownie ocaloną córę.
Wspaniałe potem odbyły się na zamku królewskim turnieje, lecz jeszcze wspanialszemi były gody weselne królewny z jej zbawcą.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Edmund Krüger.