Anielka w szkole/Przedstawienie na strychu

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Janina Zawisza-Krasucka (opr.)
Tytuł Anielka w szkole
Podtytuł Powieść dla panienek
Data wyd. 1934
Druk Drukarnia „Rekord”
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cała powieść
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Przedstawienie na strychu.

— Czy lina naciągnięta? — zapytała Anielka ze strychu.
Policzki dziewczynki kraśniały rumieńcem. Przecież o czwartej popołudniu ma się rozpocząć wielkie przedstawienie. Przez kilka wieczorów Anielka wraz ze Stefkiem przebywała u linoskoczka, który na placu targowym rozciągnął linę i na niej pokazywał przecudowne sztuki. Gdy linoskoczek wyjechał z wioski, Anielka nie zaznała już spokoju. Romek musiał jej przeciągnąć gruby sznur na strychu i wówczas dopiero rozpoczęła się uciążliwa praca. Anielka ćwiczyła i ćwiczyła z wzrastającym zapałem. Dzisiaj chciała taksamo, jak linoskoczek urządzić przedstawienie.
Nasmarowała swe opalone bose stopy kredą, nie zapominając również o kolanach. Stefek włożył na siebie białą długą koszulę, bo miał na przedstawieniu być cyrkowym augustem. Na czole i policzkach Anielka wymalowała mu plamy kredą, a pozatem całą twarz umalowała mu czerwonym papierem, aby zabawniej wyglądał. Oprócz tego poczciwy Stefek uczesany został końskim grzebieniem i obydwoje z Anielką usiedli na sianie, czekając na widzów.
Wybiła czwarta. Przed stodołą uprzednio powieszono wielki plakat, na którym Romek wypisał dużemi literami:
„Wielkie przedstawienie, wejście dwa grosze”.
Jedna z siostrzyczek Anielki miała odbierać od widzów pieniądze. Jednem słowem wszystko dotychczas szło jak najlepiej. Przyszła już jasnowłosa Aneczka i jej przyjaciółka Lili, za niemi ukazały się jeszcze dwie dziewczynki, potem zjawił się Henryś z młyna i przyprowadził ze sobą całą gromadkę śmiejących się chłopców i dziewczynek. Wszyscy zapłacili po dwa grosze i weszli na strych. Niecierpliwie oczekiwano początku przedstawienia.
Anielka weszła zręcznie po małej drabince, stanęła na belce przybitej do ściany, wsparła na wysokiej tyczce i wstąpiła ostrożnie na linę. W najwyższem podnieceniu dzieciaki się temu przyglądały. Anielka spróbowała liny, wsparła się znowu na tyczce, odrzuciła ją, postąpiła naprzód krok jeden, drugi, trzeci, czwarty, zachwiała się, oparła się o ścianę i znowu zręcznie krok jeden, drugi, trzeci, czwarty. Znajdowała się już pośrodku liny, zachwiała się, lecz równowagę znowu odzyskała. Jeszcze dwa maleńkie kroczki i Anielka w swej krótkiej sukience bez rękawów stanęła na belce, z dumą spoglądając na zachwycone dzieci. Nie spadła!
— Też mi sztuka! — zauważył półgłosem Henryś, ale natychmiast go zakrzyczano.
— To sam spróbuj, głuptasie! — zawołały dziewczynki ze wszystkich stron. — Napewno spadłbyś ze sto razy.
Anielka udawała, że tych pochwał nie słyszy. Zaczęła się wędrówka powrotna i tym razem poszło jeszcze lepiej. Przy końcu przestała się nawet opierać o ścianę i biegła po linie lekka, jak piórko.
— Brawo, brawo! — klaskały w dłonie dzieci.
Teraz przyszła kolej na Stefka. Chłopcy i dziewczęta zaśmiewali się z jego wyglądu, ale dopiero wesoło się zrobiło, gdy Stefek począł próbować chodzenia po linie i zaraz po pierwszym kroku upadł na siano. Podniósł się jednak natychmiast i skoczył z najwyższego szczebla drabinki. Opowiadał przytem tyle zabawnych historyjek, że dzieci śmiały się do łez i tarzały po ziemi. To też oklaskiwano go rzęsiście.
— Ale niech Anielka nam jeszcze jakąś sztukę pokaże! — wołano.
Anielka najpiękniejszy występ zostawiła na sam koniec. Drobnemi kroczkami przeszła na sam środek liny, zatrzymała się na chwilę i wolniutko opuściła się na kolana. Dzieci były zachwycone. Na strychu zapanowała martwa cisza, aż wreszcie Anielka podniosła się znowu i przeszła leciutko na sam koniec liny.
— Brawo! cudownie! — wołali chłopcy i dziewczynki.
Anielka skłoniła się, jak prawdziwy linoskoczek, Stefek zrobił jeszcze kilka śmiesznych skoków i zawołał głośno:
— Skończone!
Wolniutko wychodziły dzieci ze strychu. Anielka była uszczęśliwiona. Obydwoje ze Stefkiem obliczyli zarobek. Dwadzieścia cztery grosze mieli w czapce Stefka.
— Jak będziemy dorośli i urządzimy takie przedstawienie na placu targowym, to zarobimy napewno więcej, — oznajmiła poważnie Anielka. — Co sobie teraz kupimy za te pieniądze?



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Janina Zawisza-Krasucka.