Przejdź do zawartości

Bez co się święci dostali na kępę

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Kazimierz
Przerwa-Tetmajer
Tytuł Bez co się święci dostali na kępę
Pochodzenie Na Skalnem Podhalu T. 5
Wydawca Gebethner i Sp.
Data wyd. 1910
Druk Drukarnia Literacka
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


BEZ CO SIĘ ŚWIĘCI
DOSTALI NA KĘPĘ


Béło dwok hłopów i mieskali przy wodzie, jedén z jednéj strony, a drugi z drugiéj; ten, co béł na prawo, to sie nazywał Kuba Jamrozik, a ten na lawo Wawrzek Beńkowski.
A to béło przy wsi, kajsi koło Białego Dónajca.
Ci hłopi mieli grónta koło wody, proci sobie. Kie wody sły, na wiesne, to abo jednemu urwało, a drugiemu przicyniło, abo temu zaś urwało, a hańtemu darowało.
Miał kazdy z tyk dwok gazdów po świentym z drzewa wzrzezanym: Kuba miał Świentego Jantoniego, a Wawrzek Świentego Jacka.
Kie woda sła, powódź od Tater, to sie oba modlowali: Jamrozik pytał: He, Świenty Jantoni, urwijze tys Wawrzkowi, a mnie przicyń, a Bieńkowski zaś wołał: Świenty, Jacku, ślicny, piékny, kieby tys Kubowi ubyło, a mnie przyrosło!...
He, cos, prziseł taki rok, co i Kubowi i Wawrzkowi urwało.
Idzie Kuba ku Świentemu Jantoniemu, co na półce stał: je cos to robis?!
A Wawrzek samo to we swoim domu.
Pośli po rade, oba wraz, do starego pustelnika, co w lesie nieobdalno mieskał.
Pustelnik pokiwał głowom i pada im:
— Moi ślicni piékni, Świeńci tys musom uwazować, coby do kłopotu pomiendzy sobom nie prziśli. Jeden drugiemu na despet nie fce zrobić.
Hébaby musieli w pośrodku rzéki stać, coby sprawiedliwie wode dzielili.
— Hy — pada Jamrozik — to nie trudno. Jest hań kępa na samym środku.
— No to ig hań wynieśmy — pada Bieńkowski.
— Nawet im bedzie weseléj, bo bedom wroz.
Wynieśli tyk Świentyk i postawili pod daskem, coby na nig nie lało.
— No i jako béło?
— Jako béło? Sprawiedliwie Świeńci dzielili: zakiel Kuba i Wawrzek pomarli, kozdemu do równości po półtora morga gróntu urwało.
— No wicie! Co świenty rozum, to świenty!
— Zyjdyć to! Nie biadkał juz zoden, ba se przikwolali, jako im ten pustelnik dobrze poradziéł. Dziś ta jakiesi tamy bijom, cosi kajsi, wode ucom, coby wiedziała jako ma iść, a drzewiéj to se hłop wiedział i ze Świentemi sam poradzić i Pon Bóg go nie opuściéł.
— Nie opuściéł...




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Kazimierz Przerwa-Tetmajer.