Przejdź do zawartości

Długonogi Iks/List 61

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Jean Webster
Tytuł Długonogi Iks
Wydawca Bibljoteka Dzieł Wyborowych
Data wyd. 1926
Druk Sp. Akc. Zakł. Graf. „Drukarnia Polska“
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Róża Centnerszwerowa
Tytuł orygin. Daddy-Long-Legs
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

26-y września.

Najdroższy Ojczulku-Pajączku.
Jestem znów w kolegjum i na trzecim kursie! Nasz gabinet do pracy wygląda piękniej, niż oba dotychczasowe; ma dwa okna południowe i wspaniale jest umeblowany. Julja, posiadająca nieograniczone środki, przyjechała o dwa dni wcześniej i wpadła wprost w szał zdobienia naszego wspólnego mieszkania.
Mamy nowe obicia, wschodnie dywany i prawdziwie mahoniowe fotele, a nie malowane na mahoń, jakie w zupełności wystarczały nam w zeszłym roku, ale, prawdziwe, najautentyczniej prawdziwe. Wszystko to bardzo jest wspaniałe, jednak czuję się wśród tych przepychów dziwnie jakoś nie na miejscu; boję się wciąż, żeby nie usadzić na czem niewłaściwem kleksa z atramentu... jest mi głupio i nieswojo.
A nadto, Ojczulku drogi, zastałam pański — przepraszam, pańskiego sekretarza list, czekający na mnie.
Czy nie chciałby pan wyjaśnić mi, w sposób dla mnie zrozumiały powodu żądania pańskiego, abym nie przyjmowała stypendjum? Zupełnie nie pojmuję pańskiego sprzeciwu. Zresztą, na nic się panu nie przyda opór, bo już przyjęłam i ani myślę cofać się! Brzmi to może trochę impertynencko, ale, doprawdy, nie miałam wcale zamiaru być impertynentką.
Przypuszczam, że skoro pan zaczął mnie kształcić, chciałby pan dokończyć dzieła i doprowadzić je do godnego uwieńczenia w postaci dyplomu.
Ale, proszę, zechciej pan rozważyć przez chwilę rzecz tę z mojego stanowiska. Będę zupełnie w tym samym stopniu zawdzięczała panu całe moje wykształcenie, jak gdyby pan łożył na nie do końca, a jednak dług, jaki zaciągnęłam u pana, nie będzie tak wielki. Wiem, że pan nie żąda zwrotu wyłożonych na mnie pieniędzy, rozumie pan jednak, że całem mojem dążeniem będzie zwrócenie ich, o ile tylko będzie to w mojej mocy. Zyskanie stypendjum ułatwi mi to zadanie. Myślałam, że całe życie poświęcę na spłacanie długów, a teraz, dzięki stypendjum, poświęcę na to tylko pół życia.
Mam nadzieję, że pan wejdzie w moje położenie i nie będzie się na mnie gniewał. Pensję miesięczną będę przyjmowała nadal z największą wdzięcznością. Niemało potrzeba, aby dopasować się do Julji i jej umeblowania. Żałuję, że nie wyrobiono w niej, kiedy była dzieckiem, skromniejszych gustów, albo też, skoro nie stało się tak, że jest ona moją współlokatorką.
Niebardzo to wszystko wygląda na list; miałam szczery zamiar napisania wielu mądrych i zajmujących rzeczy, ale obrębiłam cztery sztory i trzy firanki (dobrze, że pan nie może widzieć długości moich ściegów) wypolerowałam mosiężną tabliczkę proszkiem do zębów (bardzo niewdzięczna robota!), powyjmowałam ze ścian gwoździki do obrazków (nożyczkami do manikurowania!), wypakowałem cztery skrzynie książek, porozwieszałam w szafach suknie, bluzki i okrycia z dwóch kufrów (nie wydaje się prawdopodobnem, aby Agata Abbott mogła posiadać dwa kufry pełne garderoby, a jednak tak jest naprawdę!) i witałam się w międzyczasie z piędziesięcioma miłemi koleżankami.
Niema co, dzień otwarcia kolegjum jest dniem pełnym wrażeń!
Dobranoc, drogi Ojczulku; nie gniewaj się, że twoje pisklątko chce probować siły własnych skrzydełek... Zaczyna dorastać i przeobrażać się w energiczną małą kwoczkę, umiejącą gdakać wielce stanowczo i posiadającą piękne, bogate upierzenie, (wszystko to dzięki panu, Ojczulku!)

Aga.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Jean Webster i tłumacza: Róża Centnerszwerowa.