Przejdź do zawartości

Dziad i baba (wiersz)/całość

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Józef Ignacy Kraszewski
Tytuł Dziad i baba
Wydawca Gebethner i Wolff
Data wyd. 1887
Druk S. Orgelbranda Synowie
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na commons
Indeks stron

Дозволено ЦензуроюFot: S. Huberta w Warszawie. Elekt: 17
B



B

I.

ył sobie dziad i baba,
Bardzo starzy oboje,
Ona kaszląca, słaba,
On skurczony we dwoje.
Mieli chatkę maleńką,
Taką starą jak oni,
Jedno miała okienko
I jeden był wchód do niéj.
Żyli bardzo szczęśliwie
I spokojnie jak w niebie,
Czemu ja się nie dziwię,
Bo przywykli do siebie.
Tylko smutno im było,
Że umierać musieli,
Że się kiedyś mogiłą
Długie życie rozdzieli.



Дозволено ЦензуроюFotodr. S. HUBERTA w Warszawie
II.


I modlili się szczerze,
Aby Bożym rozkazem,
Kiedy śmierć ich zabierze.
Brała oboje razem. —
„Razem! to być nie może,
Ktoś choć chwilą wprzód skona“ —
„Byle nie ty nieboże“.
„Byle tylko nie ona“.
„Wprzód umrę, woła baba,
Jestem starsza od ciebie,
Co chwila bardziej słaba,
Zapłaczesz na pogrzebie“.
„Ja wprzódy, moja miła,
Ja kaszlę bez ustanku
I zimna mnie mogiła
Przykryje lada ranku“. —
„Mnie wprzódy“. „Mnie, kochanie“.
„Mnie mówię“. „Dość już tego,
Dla ciebie płacz zostanie„“.
„A tobie nie? dlaczego?“
I tak daléj i daléj,
Jak zaczęli się kłócić,
Tak się z miejsca porwali,
Chatkę chcieli porzucić. —



Дозволено ЦензуроюFotodr. S. HUBERTA w Warszawie




III.


Aż do drzwi — puk powoli.
„Kto tam?“



Дозволено ЦензуроюFotodr. S. HUBERTA w Warszawie




IV.


„Otwórzcie proszę,
Posłuszna waszéj woli,
Śmierć jestem: skon przynoszę“.



Дозволено ЦензуроюFotodr. S. HUBERTA w Warszawie



V.


„Idź babo drzwi otworzyć!“
„Ot to: Idź sam, ja słaba,
Ja pójdę się położyć“,
Odpowiedziała baba. —
„Fi! śmierć na słocie stoi,
I czeka tam nieboga“,
„Idź otwórz z łaski swojéj“ —
„Ty otwórz moja droga“



Дозволено ЦензуроюFotodr. S. HUBERTA w Warszawie



VI.


Baba za piecem zcicha
Kryjówki sobie szuka,
Dziad pod ławę się wpycha,
A śmierć stoi i puka.
I byłaby lat dwieście
Pode drzwiami tam stała;
Lecz znudzona nareszcie,
Kominem wleźć musiała.







Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Ignacy Kraszewski.