Przejdź do zawartości

Filoktetes (Sofokles, tłum. Morawski, 1916)

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Sofokles
Tytuł Filoktetes
Pochodzenie Sofoklesa Tragedye
Wydawca Akademia Umiejętności
Data wyd. 1916
Druk Drukarnia Uniwersytetu Jagiellońskiego
Miejsce wyd. Kraków
Tłumacz Kazimierz Morawski
Tytuł orygin. Φιλοκτήτης
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Artykuł w Wikipedii Artykuł w Wikipedii



Filoktetes.

Filoktetes brał udział w wyprawie na Troję, jako jeden z najprzedniejszych bohaterów. Był on nietylko wybitnym wojownikiem wskutek swej osobistej dzielności, lecz prócz tego rósł w cenie dlatego, że posiadał oręż, który podnosił jego znaczenie w wojennych szeregach. Kiedy bowiem Herakles niegdyś na szczycie Ojty na stos wstępował, aby położyć kres swym ziemskim cierpieniom i ku bogom podążyć, poruczył on swój łuk i strzały wiernemu towarzyszowi, Filoktetesowi. — Ale Filoktetes nie dopłynął do Troi. Wśród wyprawy zadała mu bowiem żmija zatrutem ukąszeniem ciężką i bolesną ranę; nymfy Chryse to było dopustem, która z życzliwości dla Trojańczyków zamierzyła w ten sposób klęskę Troi opóźnić. Srodze nawiedzonego bohatera pozostawili tedy i wysadzili greccy bojownicy na wyspie Lemnie. Kiedy jednak następnie gród Troi opierał się przez długie lata oblegającym, a pojmany wróżbiarz trojański Helenos zwieścił Grekom, że tylko z pomocą łuku Herkulesa celu wyprawy dosięgną, zapadło postanowienie, aby Filoktetesa z odludnej wyspy do szeregów dostawić. Podanie i poezya rozmaitym bohaterom zadanie to przypisywały. Sofokles przybrał w nie młodocianego syna Achillesa, Neoptolema i Odysseusza, Ten drugi występuje w sztuce jako wcielenie podstępu i przebiegłości; „zmyślny“ Odysseusz chytrością usiłuje spętać i usidlić Filoktetesa. Tymczasem Neoptolemos, w którym młodzieńcza szczerość i dziedziczna dusza rycerska buntują się przeciw kłamstwu i podstępom, niekoniecznie się nadawał na narzędzie w ręku przebiegłego Laertesa potomka; litość i współczucie biorą w nim częstokroć górę nad zdradą i ostatecznie zamysły Odysseusza byłyby poszły na marne, gdyby Herakles sam się nie zjawił w końcu sztuki jako deus ex machina i nie nakłonił Filokteta do uległości wobec pragnień i zamiarów Greków. — Wpływ Euripidesa widocznym jest w tem wprowadzeniu syna Alkmeny, który rozcina powikłany węzeł sztuki; Sofokles w późniejszych utworach ulegał tak pod niejednym względem wzorom techniki scenicznej młodszego rywala. W r. 409 miał on jeszcze jako starzec sędziwy dosyć giętkości i siły, aby odstępować od utartych kolei, przejmować od innych motywy i natchnienia i stwarzać dzieła, w których po dziś dzień drga życie i poezya. Deus ex machina wydaje się nam, przyzwyczajonym do psychologicznych nawiązań i rozwiązań, czemś gwałtownem, trudnościami pisarza natchnionem; Greków jednak, obytych z bogami, którzy w poezyi po wszystkie czasy zstępowali pośród śmiertelnych, mniej raziły takie dramatyczne środki, które zapewniały wyjście w położeniach bez wyjścia i ratowały zarówno sztuki, jak poetów.
Filoktet Sofoklesa jest sztuką rycerską; w głównym bohaterze widnieje iście rycerskie przywiązanie do swego oręża i zapalczywość względem przeciwników. Neoptolemos jest wcieleniem szlachetności, chorążym sztandaru, na którym słowo: honor jaśnieje opromienione czarem i porywami młodości.






Osoby dramatu.
ODYSSEUSZ.
NEOPTOLEMOS.
CHÓR, złożony z towarzyszów Neoptolemosa.
FILOKTETES.
WŁAŚCICIEL OKRĘTU, czyli kupiec.
HERAKLES.







ODYSSEUSZ.

Oto brzeg ziemi oblanej Lemnosu,
Nietkniętej ludzi stopą i bezdomnej,
Gdzie, o przedniego wśród Hellenów ojca,
Achilla dziecię, ty Neoptolemie,
       5 Jam niegdyś syna Poiasa z Malii
Wysadził, który ociekał chorobą
Żrącą mu nogę. A czyn ten zlecili
Wodzowie, kiedy już płynnej ni dymnej
Jąć się ofiary nie było wręcz można,
       10 Bo dzikiem obóz napełniał on wyciem
Krzycząc i jęcząc. — Lecz pocóż te mowy?
Nie pora teraz na długie wywody,
By on nie zwietrzył snać mego przybycia,
A ja nie zdradził planu, co go spęta.
       15 Lecz twem zadaniem już reszty dokonać
I gdzie jaskinia wyśledzić dwuustna,
W której go porą zimową ukrzepia
Dwoiste w słońcu siedzenie, a w lecie
We wietrznej grocie sny przewiew nań zsyła.
Nieco zaś niżej, po lewej zapewne,
       20 Zoczysz źródlisko, jeżeli nie wyschło.
A więc podszedłszy daj znak mi w milczeniu,
Czy w tym kierunku to leży czy innym,

Wnet zaś usłyszysz, co czynić masz dalej,
       25 Jać wskażę, wspólnie zaś będziem działali.

NEOPTOLEMOS.

Znaczysz, Odyssie, cel mi niedaleki,
Toć grotę przez cię wspomnianą snać widzę.

ODYSSEUSZ.

W górze czy w dole? bo rzecz mi niejasną.

NEOPTOLEMOS.

W górze. Lecz stamtąd nie słyszę ja kroków.

ODYSSEUSZ.

       30 Bacz, czy on czasem we śnie nie spoczywa.

NEOPTOLEMOS.

Widzę sadybę tam pustą, bezludną.

ODYSSEUSZ.

Czy wewnątrz niema porządków domowych?

NEOPTOLEMOS.

Są liście zmięte jakby od leżenia.

ODYSSEUSZ.

A z resztą pustka i nic już nie widnem?

NEOPTOLEMOS.

       35 Jest kubek z drzewa prosty, rękodzieła
Wyrób lichego, są przytem krzesiwa.

ODYSSEUSZ.

Ot! tego męża znaczysz mi chudobę.

NEOPTOLEMOS.

O! o! i jeszcze tam suszą się szmaty
Jakąś okropną przesiąkłe wskróś ropą.

ODYSSEUSZ.

       40 Więc mąż ten mieszka stanowczo w tem miejscu
I gdzieś jest blizko; bo jakżeż dotknięty
Cierpieniem dawnem człek stąpił by dalej?
Albo on wyszedł za strawy słodkością
Lub ziołem, które zna, iż ulgę niesie.
       45 Ślij więc pachołka tego na przeszpiegi,
By chyłkiem mąż tu nie podszedł; wszak chętniej
Mnie on niż wszystkich ująłby Argiwów.

NEOPTOLEMOS.

Ot, ten już idzie i strzedz będzie ścieżki,
Ty zaś, gdy zechcesz, daj inne wskazówki.

ODYSSEUSZ.

       50 Achilla synu, w tem po coś tu przybył,
Nietylko ciałem dzielnym być ci trzeba;
A gdy usłyszysz to, czegoś nie wiedział
Przedtem, to usłuż, boś przybył na służbę.

NEOPTOLEMOS.

Cóż więc rozkażesz?

ODYSSEUSZ.

Filokteta umysł
       55 Mowami masz ty oszukać i słowem.
A gdy się spyta, ktoś zacz, skąd przybywasz,
Żeś syn Achilla, wyznaj, nie skryj tego,
Że ku domowi płyniesz, opuściwszy
Achajów flotę, powziąwszy gniew wielki
       60 Na tych co prośbą wywiódłszy cię z domu,
Tak jeno wierząc w Ilionu zdobycie,
Gdyś przyszedł, godnym nie uznali ciebie
Achilla broni wbrew słusznym żądaniom,

Lecz Odyssowi ją dali; mieć na mnie
       65 Choćby ostatnie z ostatnich przekleństwa,
Ilebyś zechciał; nie zrażą mnie one.
Lecz to zniechawszy, ból sprawisz Argiwom.
Jeśli bo łuku tego nie posiędziesz,
Nie zdołasz zdobyć Dardana ty grodu.
       70 Że zaś otwarciej z nim mógłbyś się zadać
Jakoteż śmielej odemnie, wiedz o tem,
Boś ty wypłynął, nie związan przysięgą,
Nie z musu, ani za pierwszą wyprawą,
A ja nic z tego zaprzeczyć nie zdołam.
       75 Więc jeśli dzierżąc łuk mnieby on dojrzał,
Zginę i ciebie też zgubię pospołem.
Należy tedy to chytrze obmyślić,
Jakbyś mu wydarł broń niezwyciężoną.
Wiem ci to synu, żeś ty z przyrodzenia
       80 Do takich słówek i sztuczek nie skłonny;
Lecz śmiej, bo słodkiem osiągnąć zwycięstwo,
A żeśmy prawi, to przyszłość wykaże.
Gwoli bezwstydu na krótką choć chwilę
Oddaj mi siebie; potem w czasów dali
       85 Niechby najświętszym wśród ludzi cię zwali.

NEOPTOLEMOS.

Ja mów, których już słuchałem ze wstrętem,
Synu Laerta, zmyślać bym nie zdołał.
Bo się przed szpetnym duch mój wzdryga czynem,
Jak snać się wzdrygał ten, któregom synem.
       90 Lecz gotów jestem gwałtem tego męża
Uwieść, nie zdradą; boć przecie człek chromy
Chyba nas silnych przemocą nie zmoże.
Przydany jednak tobie na wspólnika

Zawieść cię nie chcę; lecz chętniej tu, panie,
       95 Czyniąc szlachetnie choć w klęskę popadnę,
Niśli przez sztuki zwyciężał bym zdradne.

ODYSSEUSZ.

O zacne dziecię, ja sam miałem młody
Bezczynny język, a rękę zaś czynną,
Lecz potem życie wnet mnie pouczyło,
       100 Że język wyższą od czynu jest siłą.

NEOPTOLEMOS.

Cóż więc innego mi zlecisz prócz kłamstwa?

ODYSSEUSZ.

Mówięć, masz zdradą ująć Filokteta.

NEOPTOLEMOS.

Dlaczegóż zdradą raczej niż namową?

ODYSSEUSZ.

Bo nie usłucha, a gwałtem nie wskórasz.

NEOPTOLEMOS.

       105 Czyż ma tak straszną on siły przewagę?

ODYSSEUSZ.

Niechybne strzały, co sieją pożogę.

NEOPTOLEMOS.

Więc ani podejść ku niemu bezpiecznem?

ODYSSEUSZ.

Nie ujmiesz jego, powtarzam, bez zdrady.

NEOPTOLEMOS.

Czyż więc nie zawsze kłam hańbę zawiera?

ODYSSEUSZ.

       110 Nie, kiedy kłamstwo przynosi zbawienie.

NEOPTOLEMOS.

A z jakiemż czołem śmie człowiek to głosić?

ODYSSEUSZ.

Gdy czyn zysk niesie, nie godzi się wahać.

NEOPTOLEMOS.

Co zyskam, jeśli on pójdzie pod Troję?

ODYSSEUSZ.

Jego łuk tylko gród Troi posiędzie.

NEOPTOLEMOS.

       115 Więc nie ja gród ten zmogę, jak głoszono?

FILOKTETES.

Ni ty bez łuku, ani łuk bez ciebie.

NEOPTOLEMOS.

Jeśli więc trzeba, należy go posiąść.

ODYSSEUSZ.

A to zdziaławszy dwie zyskasz nagrody.

NEOPTOLEMOS.

Jakież? pouczon nie zniecham wręcz czynu.

ODYSSEUSZ.

       120 Zwanoby razem cię mądrym i dzielnym.

NEOPTOLEMOS.

A więc niech działam, wyzbywszy się wstydu.

ODYSSEUSZ.

A czyż pamiętasz, co ja ci zleciłem?

NEOPTOLEMOS.

Ufaj mi, skoro przyrzekłem raz słowem.

ODYSSEUSZ.

Zostawszy tedy wyczekuj tu męża;
       125 Ja zaś odejdę, by mnie nie zdybano,
I wywiadowcę na okręt też wyślę.
A znów, gdybyście czas mieli marnować,
Na powrót go tu odeślę w przebraniu,
W stroju udanym właściciela nawy,
       130 Aby go tutaj zgoła nie poznano.
A ty z mów jego układnie złożonych
Przejm to, o synu, co przydać się może.
Ja więc ku morzu, rzecz tobie zleciwszy;
Niech Hermes, wódz nasz, użyczy swej dłoni
       135 Nadal, niech sprzyja Atena grodowa,
Pani zwycięstwa, co zawsze mnie broni!

CHÓR.

       137—168 Co mówić mam, co ukryć panie
Ja przybysz obcy w obcy kraj,
Gdy mąż nieufny tutaj stanie,
Wskaż i poradę daj!
Bo przecie myśl nad myśl wybieży,
Nad sądem też góruje sąd
Tego, co berło w ręku dzierży
I z Zeusa woli dzierży rząd.
O wieków chwały dziedzicu i synu,
Jakiej chcesz służby i czynu?

NEOPTOLEMOS.

Teraz, o bracia, gdy ochota bierze,
Możecie śmiało to miejsce i leże

Jego oglądać, lecz niechbyście w chwili,
Gdy groźny stępak postąpi tu krokiem,
Wnet się znaleźli pod moim wy bokiem
I co należy sprawili.

CHÓR.

Co mówisz, bym miał oko na cię,
To troską moją wciąż.
Lecz rzeknij, w jakiej mieszka chacie,
Gdzie bywa teraz mąż?
Bo taka wieść mi dopomoże,
By chyłkiem tu nie wpadł,
Czy w wnętrzu on, czy też na dworze,
Gdzie jest, gdzie szedł, gdzie ślad?

NEOPTOLEMOS.

Otóż dom jego o bramie dwoistej
I skalne łoże.

CHÓR.

A gdzież sam nieszczęsny?

NEOPTOLEMOS.

Jasnem, że człowiek szukając swej strawy,
Teraz przez blizkie się wlecze dzierżawy,
Bo tak się żywi, wieść głosi,
Strzały skrzydlate miotając z swej ręki
W dzikiego zwierza, a nikt mu wśród męki
Ulg ni leku nie przynosi.

CHÓR.

       169—200 Litość mnie zbiera, że żaden ochotny
Człek doń z pomocą nie spieszy,
Ani go oko miłosne ucieszy,
Że taki nędzny, samotny.

Straszną zdjętego chorobą nowy wciąż trud woła,
O jakżeż on, jakże przetrzymać to zdoła!
Bogów dłonie, nieszczęsne śmiertelników domy,
Co się wzniosły nad poziomy!

Bo tego, co się przednim może rodem chwalił,
Godnością nie szedł za nikim,
Teraz żywego los srogi powalił
Samotnym zrobił, nędznikiem.
Więc ze zwierzem pstrym, szczecistym dzieli on tę ziemię
I wśród tego gnębi męża ból i głodu brzemię,
A gdy się cierpiąc użali,
Szemrzące jeno echo wtórzy jękom z dali.

NEOPTOLEMOS.

Żadnego dziwu to we mnie nie budzi,
Bo jeśli sądzić śmiem, sprawiły bogi,
Że on od dawna wśród cierpień się trudzi
I Chrysy dopust to srogiej.
A jeśli teraz bez ulgi boleje,
Znowu bóg jakiś nań zesłał te klęski,
Aby nie pierwej na Troi wierzeje
Boży łuk zmierzył zwycięski,
Aż czas się spełni i wyrok ów stały,
Że gród jego zmogą strzały.

CHÓR.

       201—218 Cicho, o synu!

NEOPTOLEMOS.

Cóż znów?

CHÓR.

Zabrzmiał jar
By jękiem męża, co bólem dręczony,

O słyszę, słyszę jakiś gwar
Czy z tej, czy z owej strony.
Jakby kto drogą wlókł marne swe ciało
I ciężko wzdychał... się zdało.

CHÓR.

Pilnuj więc synu!

NEOPTOLEMOS.

Czego?

CHÓR.

Coć zlecono,
Bo mąż ów zbliża się pono,
A nie przygrywa, jak polne pastuchy,
Ale chromając, śle jęki w kraj głuchy,
A wzrok w zatokę, która w swej dzikości
Statku nie gości.

FILOKTETES.

Biada! przybysze!
       220 Kto wy jesteście i skąd przychodzicie
W kraj ten bezludny, gdzie trudno zawinąć?
Czy zgadnę? ubiór wskazywać się zdaje
Na ziemię, co mi najdroższa, Helladę,
Lecz głosum ciekaw; a niech nie obruszy
       225 Ani was trwoży mój wygląd zdziczały,
Lecz miejcie litość nad mężem nieszczęsnym,
Co opuszczony, sam, bez przyjaciela.
Mówcie, czy tu się zbliżacie życzliwie?
No, odpowiedzcie; bo wręcz się nie godzi,
       230 Bym ja się na was, wy na mnie zawiedli.

NEOPTOLEMOS.

Wiedz tedy, druhu, naprzód, że jesteśmy
My Hellenami; wszak pragniesz tej wieści?

FILOKTETES.

Najmilszy dźwięku! biedny ten zaiste,
Kto długo z takim nie obcował mężem.
       235 Któż cię tu przywiódł i jaka potrzeba,
Jakaż myśl, synu, co za wiatr pomyślny?
Rzeknij to wszystko, bym wiedział, kim jesteś.

NEOPTOLEMOS.

Krajem mym Skyros, falami oblana,
Do domu płynę, a zwię się ja synem
       240 Achilla, Neoptolemem; ot wszystko!

FILOKTETES.

O cnego ojca, drogiej ziemi synu,
O wychowanku starca Lykomeda,
Jakim sposobem i skąd tu przybyłeś?

NEOPTOLEMOS.

Toć z Ilionu właśnie ja żegluję.

FILOKTETES.

       245 Jak mówisz? przecież nie byłeś wraz z nami
Na morzu, gdyśmy pod Ilion zdążali.

NEOPTOLEMOS.

To i ty brałeś udział w tej potrzebie?

FILOKTETES.

Czyż nie wiesz, synu, kogo masz przed sobą?

NEOPTOLEMOS.

Skąd bym cię poznał, nie widziawszy wprzódy?

FILOKTETES.

       250 Czyś o nazwisku ty mojem i klęskach
Nie słyszał nigdy, przez które tu ginę?

NEOPTOLEMOS.

Wiedz, że ja nie znam nic z tego, co badasz.

FILOKTETES.

O ja nieszczęsny, obmierzły wręcz bogom,
O którym ani wieść nigdzie nie doszła!
       255 Zaś ci, którzy mnie skrzywdzili bezbożnie,
Śmieją się w sercu, gdy moja tymczasem
Choroba krzewi i zwiększa się ciągle.
O synu, ojca Achilla ty dziecię,
Ja to tym jestem, o którymś snać słyszał
       260 Jako o łuku Heraklesa władcy,
Ja syn Poiasa, Filoktet, którego
Obaj wodzowie i kniaź Kefallenów
Tak porzucili samego, gdym marniał
Straszną chorobą, ugodzon przez żmiji
       265 Mężozabójczej straszne ukąszenie.
Z tem więc cierpieniem mnie tu zostawiwszy
Samego, znikli, skoro na okrętach
Od morskiej Chrysy tutaj zawinęli;
Spostrzegłszy bowiem, że po fal przeprawie
       270 Mnie gdzieś wśród skalnej jaskini sen zmorzył,
Wraz odpłynęli i jak dla żebraka
Marne rzucili tu szmaty i strawy,
Lichy zasiłek, co niechby im samym
Przypadł! A potem, jak myślisz o synu,
       275 Ja się, gdy oni zniknęli, zbudziłem,
Jakom nie płakał i jęczał nad nędzą?
Widziałem przecie, że znikły okręta.

Które ja wiodłem, iż niema w około
Człeka, któryby mnie wspomógł w chorobie,
       280 Oddał usługę; a patrząc przed siebie
Znalazłem, że tu nic niema prócz smętku,
Lecz tego, synu, aż wielka obfitość.
Więc tak mi płynął miesiąc po miesiącu,
I tak musiałem sam w marnym przytułku
       285 Ciągle się znoić. Aby głód usunąć,
Służył mi łuk ten, godzący w pierzaste
Gołębie; zasię za łupem, co poległ
Od strunoprężnej cięciwy, sam nędzny
Pełzałem, chorą powlekając nogą.
       290 Gdy zaś mi przyszło pragnienie ugasić,
Lub kiedy mrozy nastały wśród zimy,
Drzewa narąbać, sprawiałem to wszystko
Chromy i nędzny; bywało, że ognia
Zbrakło; więc krzemień trąc wtedy o krzemień
       295 Ledwie skrzesałem żar skryty, co zawsze
Mnie podtrzymywa. Bo z ogniem schronisko
Da wszystko okrom tego, bym nie chorzał.
Nuże, o wyspie zwiedź teraz się mojej!
Żaden tu żeglarz nie zdąży rozmyślnie,
       300 Bo niema tutaj przystani, w którejby
Mógł co stargować i znaleść gościnę.
Więc nie przybije tu człowiek rozważny,
Lecz może zbłąka się trafem; wszak takie
W kolei czasów się zdarzą wypadki.
       305 Takie przybłędy, o synu, słowami
Się ulitują i bywa, że strawy
Coś mi przydadzą, współczując, lub szatę.
Nikt jednak, ile ja pomnę, nie zechciał
Wziąść mnie do domu; więc rok już dziesiąty

       310 Mrę tu od głodu i nędzy, wraz żywiąc
Tę żrącą moje wskroś członki chorobę. —
Atrydów, gwałtu Odyssa to winą,
A niech za bogów Olimpu przyczyną
Klęski te w zamian na głowy ich spłyną!

CHÓR.

       315 Ja chyba, jako ci dawni przybysze,
Odczuję litość, o synu Poiasa.

NEOPTOLEMOS.

A ja zarówno przyświadczę tym słowom,
Że są prawdziwe, bom doznał też krzywdy
I od Atrydów i złości Odyssa.

FILOKTETES.

       320 Więc i ty także żal do tych przeklętych
Żywisz Atrydów i sarkasz skrzywdzony?

NEOPTOLEMOS.

Niechbym mógł ręką raz stwierdzić me gniewy,
Iżby Mykeny poznały i Sparta,
Że Skyros także cnych mężów macierzą.

FILOKTETES.

       325 Oby, o synu! a skąd ci te gniewy,
Które ty do nich powziąwszy przybyłeś?

NEOPTOLEMOS.

Synu Poiasa, wyjawię, choć wstrętnem,
Co od nich, gdym się pojawił, wyżyłem.
Więc, gdy Achilla los życia pozbawił...

FILOKTETES.

       330 O biada! dalej już nie mów, aż o tem
Pierwej się dowiem. Więc zmarł syn Peleusa?

NEOPTOLEMOS.

Zginął od strzały, nie ludzi, lecz boskiej,
Przez Feba, jako wieść głosi, trafiony.

FILOKTETES.

Więc i zabójca zacny i zabity;
       335 Nie wiem zaś, synu, czy wprzódy należy
Badać twą klęskę, czy płakać nad owym.

NEOPTOLEMOS.

Sądziłbym, że ci wystarczy twej biedy,
By się nad bliźnich nieszczęściem nie żalić.

FILOKTETES.

Słusznieś powiedział; toć przedstaw mi wprzódy,
       340 Jakim sposobem skrzywdzono i ciebie.

NEOPTOLEMOS.

Na zdobnej nawie więc po mnie przybyli
Boski Odysseus wraz z mistrzem rodzica,
Mówiąc, czy prawdą to było, czy fałszem,
Iż nie lżą, aby po zgonie Achilla
       345 Kto inny krom mnie mógł zdobyć te grody.
Tak mówiąc, druhu, sprawili ci ludzie,
Żem już nie zwłóczył spiesznego wyjazdu,
Głównie z tęsknoty za zmarłym, by ujrzeć
Męża, któregom nie znał, przed pogrzebem.
       350 Przystąpił k’temu wzgląd niemniej ponętny,
Czy idąc mógłbym ja przemódz gród Troi.
I już dzień drugi upłynął żeglugi,
Gdy do gorzkiego przybiłem Sigeion
Pomyślnem wiosłem; więc na ląd gdym stąpił,
       355 Zaraz mnie wojsko otoczyło kołem,
Wołając i klnąc, że widzą przed sobą

Znów tego, który już nie żył, Achilla;
Ów zaś na marach leżał; a ja biedny,
Skorom opłakał ojca, ku Atrydom
       360 Cnym, jak tuszyłem, podszedłem niebawem,
By żądać broni po ojcu i spadku.
Oni zaś, biada! bezzwłocznie mi rzekli:
Synu Achilla, ty możesz po ojcu
Brać inne rzeczy, lecz broni rodzica
       365 Inny już panem, potomek Laerta. —
Jam się więc porwał i w gniewie zawodząc
Ciężkim, tak do nich zawołam z goryczą:
O ty bezczelny, więc śmieliście komuś
Broń moją wydać, ani się spytawszy?
       370 A na to Odys rzekł, bo stał w pobliżu:
Dali ją, synu, zaiste najsłuszniej,
Bo ja i jego i broń tę wydarłem. —
Więc oburzony wnet klątwy miotałem
Wszelkie a żadnej zaistem nie skąpił,
       375 Gdyby on sobie miał broń tę zagrabić.
A on w tej chwili, choć nie był porywczym,
Słowem mem tknięty wręcz odrzekł w te słowa:
Gdzie my, nie byłeś, a byłeś, gdzieś nie miał;
A że ponadto gardłujesz, zaiste
       380 Nigdy z tą bronią nie ujrzy cię Skyros. —
To usłyszawszy i tak obrażony
Do domu płynę, dziedzictwa zbawiony
Przez złego i złych potomka Odyssa.
A nie winiłbym tak jego, jak wodzów,
       385 Bo całe miasto od ludzi naczelnych
Jako i wojsko zależy. Wszak mowa
Nauczycieli człowieka zepsowa.

Rzekłem już wszystko; Atrydom kto wrogiem,
Niechaj mnie będzie i bogom wraz drogim!

CHÓR.

       390—402 Górska Gaio wszechżywna i Zeusa samego macierzy,
Co mieszkasz, kędy Paktol złotonośny bieży,
Ciebie, Matko czcigodna, już tam ja wzywałem,
Gdy w tego gwałt Atrydów godził swym nawałem,
Kiedy zbroje ojcowskie bezprawnie oddano
— O ty, co bykobójczych lwów dzierżysz zaprzęgi! —
Synowi Laertesa, jako szczytne wiano.

FILOKTETES.

A więc goryczy znak mając wyraźny,
Jak widać, do mnie przyszliście, o druhy,
       405 Ze mną w tem zgodni, iż sprawy te wszystkie
Dziełem Atrydów i Odysseusza.
Bo wiem to dobrze, iż on przed ziem słowem
Ani przed czynem nie cofnie się zdrożnym
I że do końca w złej wytrwa kolei.
       410 To mi nie dziwnem, lecz to, że obecny
Aias, ów starszy, zniósł widok tych rzeczy.

NEOPTOLEMOS.

Nie żył już wtedy, o druhu, bo nigdy
Za życia jego nie byłbym znał krzywdy.

FILOKTETES.

Jak mówisz? więc on już także stąd poszedł?

NEOPTOLEMOS.

       415 Wiedz, że już naszem nie cieszy się słońcem.

FILOKTETES.

O ja nieszczęsny! Ale syn Tydeusa

I ten, którego Laert od Sisyfa
Nabył, ci żyją; a niechby nie żyli!

NEOPTOLEMOS.

Żyją, a wiedz to, że nawet powagą
       420 Cieszą się wielką w Argiwów obozie.

FILOKTETES.

A mój przyjaciel sędziwy i zacny,
Pylijczyk Nestor, czy żyje? Bo często
Złe ich zamiary krzyżował rozwagą.

NEOPTOLEMOS.

Ten dziś w strapieniu, po zgonie przedwczesnym
       425 Antilochosa, co jemu był synem.

FILOKTETES.

O biada! dwóch ty nazwałeś, o których
Najmniejbym pragnął usłyszeć ja zgonie;
Więc, gdzie biednemu się zwrócić, jeżeli
Tych zbrakło, Odys zaś żyje, gdy przecie
       430 Miast onych, jego zwać chciałbym umarłym.

NEOPTOLEMOS.

Zmyślny to szermierz, lecz i zmyślne rady
Często, o druhu, natrafią zapory.

FILOKTETES.

Nuże, a powiedz, gdzież był ci naonczas
Patrokl, kochanek twojego rodzica?

NEOPTOLEMOS.

       435 I tego zbrakło już; w krótkich wraz słowach
O tem pouczę; niechętnie bo wojna
Porywa złego, lecz prawych statecznie.

FILOKTETES.

Przywtórzę tobie; i właśnie zamierzam
O niegodnego zapytać się człeka,
       440 Co dzielny w gębie i zmyślny; cóż robi?

NEOPTOLEMOS.

Któż ci to w myśli byłby krom Odyssa?

FILOKTETES.

Ktoś inny; przecież był Tersyt niejaki,
Który raz tylko niechętnie zwykł mówić,
Wbrew wszystkich woli; cóż tedy wiesz o nim?

NEOPTOLEMOS.

       445 Tegom nie widział; lecz słychać, że żyje.

FILOKTETES.

Z pewnością; nic bo złego nie wymiera,
Lecz bogi w swojej to mają opiece
I, co przewrotnem, wytartem, niekiedy
Nawet z Hadesu zwracają; a zasię
       450 Zsyłają ciągle tam dzielnych i prawych.
Jakże to sądzić, jak bogów zmyć winy,
Gdy złość w nich znajdę, badając ich czyny?

NEOPTOLEMOS.

Ja tedy, synu rodzica z pod Ojty,
Na przyszłość zdala się będę Ilionu
       455 I równie bacznie wystrzegał Atrydów.
Gdzie człek podlejszy nad dzielnym góruje,
Prawość zamiera, a rządzi nikczemny,
Od takich mężów odwrócę ja serce.
Lecz nadal starczy mi Skyros skalista
       460 I tam się zawrę, by cieszyć się domem. —

Idę na okręt, ty synu Poiasa,
Bądźże mi zdrowym i żegnaj, a bóstwa
Niech cię, jak pragniesz, wyzwolą z choroby.
Więc naprzód! byśmy, gdy bóg nas wspomoże
       465 Pomyślnym wiatrem, ruszyli na morze.

FILOKTETES.

Już więc ruszacie?

NEOPTOLEMOS.

Sposobność nas nagli,
Z blizka, nie zdala pilnować trza żagli.

FILOKTETES.

Na ojca, matkę cię błagam, o synu,
I jeśli nadto co w domu ci drogiem,
       470 Klnę się, nie zostaw mnie tak opuszczonym
I tak samotnym, z tą nędzą, wśród której
Mnie tu oglądasz, o której słyszałeś,
Lecz rzuć na pokład; wiem ja to zbyt dobrze,
Jak przykrym będzie wam taki ładunek,
       475 A jednak zrób to, bo ludziom szlachetnym
Wstrętnem, co szpetne, co prawe, chwalebnem.
A ciebie, jeśli to zniechasz, rzecz shańbi,
Jeśli zaś sprawisz, przyczyni ci sławy,
Gdy ja żyw wstąpię w ojtejskie dzierżawy.
       480 Nuże — trud cały ni dzionka nie schłonie —
Odważ się, rzuć mnie zabrawszy, gdzie zechcesz
Na spód lub przodek, lub tyły okrętu,
Gdziebym co najmniej uprzykrzał się ludziom.
Na Zeusa, boga proszących, o synu,
       485 Błagam, usłuchaj; padnę na kolana
Choć ja kaleka i chromy; nie porzuć

Mnie tak samego, gdzie bliźnich ni śladu,
Lecz albo zabierz do swojej ojczyzny,
Lub na Eubeję, gdzie rządzi Chalkodon.
       490 Stamtąd do Ojty nie długa przeprawa,
Do gór Trachińskich i rwących Spercheja
Toni już będzie; a niechbyś mnie ojcu
Drogiemu stawił, jeśli się staremu,
Jako się trwożę, nie zmarło; bom często
       495 Słał ja do niego orędzia przez obcych,
By przysłał okręt i wziął mnie do domu,
Lecz zmarł on, albo też posły, jak bywa,
O moją mało troskając się sprawę,
Sami do swoich kwapili się domów.
       500 Lecz ty, bo znajdę zbawcę i zwiastuna
W jednej osobie, miej litość i ratuj.
Życie wszak groźne, a ludziom los zsyła
To powodzenia, to klęski na przemian.
Więc gdy nie cierpisz, bacz na to, co grozi,
       505 A gdy kto w szczęściu, strzedz mu się wypada,
Czy gdzie w ukryciu nie czyha nań zdrada.

CHÓR.

       507—518 Zlituj się książę! wyznał, jak strasznie się znoi,
Niech klęsk takich nie znają przyjaciele moi!
Jeśli zaś ku Atrydom ty żywisz gorycze,
To ja złości ich temu na dobre policzę
I chętnie bym go przewiózł, gdzie pragnie, do domu,
Na łodzi chyżej, wartkiej i tem się ochronił
Od bogów zemsty i gromu.

NEOPTOLEMOS.

Bacz ty, byś teraz nie zbyt był pochopnym,

       520 A gdy on z czasem się sprzykrzy chorobą,
Byś potem słowom nie dochował wiary.

CHÓR.

O nie! nie zdarzy się nigdy, byś słusznie
Takie mógł czynić mi kiedy wyrzuty.

NEOPTOLEMOS.

Toć szpetnem chyba, gdybym nie dorównał
       525 Tobie w ochocie, nie wspomógł obcego.
Więc, jeśli wola, ruszmy; niech się zbierze,
A łódź go zniesie i wstępu nie zbroni.
Byle z tej ziemi wywiedli nas bogi
I tam zawiedli, gdzie cel naszej drogi.

FILOKTETES.

       530 O dniu promienny, o mężu najsłodszy,
Żeglarze drodzy, jakoż wam ukażę
Czynem, jak wielką wdzięczność dla was żywię?
Idźmy o synu i uchylmy czoła
Przed mej siedziby tym domem bezdomnym,
       535 Byś widział, jak ja tu żyłem, jak mężnie.
Bo, mniemam, inny by oczom nie wierzył
Ani śmiał widzieć, com tutaj ja przeżył,
Ja, com się z musu trud kochać wyuczył.

CHÓR.

Stańcie, a baczność, bo dwaj tu mężowie,
       540 Jeden z tej nawy, a drugi nieznany
Idą; więc trza ich posłuchać przed wyjściem.

WŁAŚCICIEL OKRĘTU czyli KUPIEC.

Synu Achilla, ja temu druhowi,
Co strzegł twej nawy wraz z dwoma innymi,

Kazałem wskazać, gdziebyś się znajdował,
       545 Skorom na niego się natknął przypadkiem,
Gdy los ku tymże zapędził mnie brzegom.
Żeglując bowiem z mym statkiem ubogim
Nazad z pod Ilion ku Peparethowi,
Co słynna z winnic, zaledwiem zasłyszał
       550 Od tych pachołków, że w twojej są służbie,
Nie chciałem milczkiem wyruszyć stąd dalej,
Lecz z tym, co również tu przybił, pomówić.
Bo nie wiesz pono, że nowe knowają
Na twą osobę zamysły Argiwi,
       555 Jakie zamiary i nie już zamiary,
Co dotąd wszczęli, jeszcze nie dopięli.

NEOPTOLEMOS.

Wdzięczność za twoją, przybyszu, troskliwość,
Jeślim ja nie zły, czemś miłem mi będzie.
Ale, coś mówił, wyjaśnij, bym wiedział,
       560 Co znów przeciw mnie ukuli Argiwi.

KUPIEC.

Otóż za tobą puścili się morzem
Foinix ów starzec i syny Tezeja.

NEOPTOLEMOS.

Czy chcą mnie zwrócić słowami czy gwałtem?

KUPIEC.

Nie wiem, lecz tobie zwiastuję, com słyszał.

NEOPTOLEMOS.

       565 Czyż to więc Foinix i jego wspólnicy
Atrydom gwoli tak chętnie podjęli?

KUPIEC.

Wiedz, iż rzecz czynem, nie w myśli dopiero.

NEOPTOLEMOS.

A czemuż Odys nie zaraz wypłynął,
By mi to zwieścić? czyż strach go powstrzymał?

KUPIEC.

       570 Bo się wybierał wraz z synem Tydeusa
Za innym mężem, gdy ja odpływałem.

NEOPTOLEMOS.

Za jakim mężem by ruszył sam Odys?

KUPIEC.

Jest ktoś..., lecz wprzódy mi rzeknij, kto taki
Ten, co tu stoi, a rzeknij to cicho.

NEOPTOLEMOS.

       575 To jest ów sławny Filoktet, przybyszu.

KUPIEC.

Więc już nie pytaj, lecz wypłyń co prędzej
I zbierz się spiesznie, by ruszyć z tej ziemi.

FILOKTETES.

Cóż mówi, synu? dlaczego ciemnemi
Zdradza mnie słowy ten przybysz przed tobą?

NEOPTOLEMOS.

       580 Nie wiem, co myśli; więc rzec to powinien
Na głos przed tobą, przedemną, przed tymi.

KUPIEC.

Dziecię Achilla, nie oskarż przed wojskiem,
Że zdradzam, com nie powinien; ja przecie
Za ich świadczenia im służę, jak mogę.

NEOPTOLEMOS.

       585 Wróg ja Atrydów, a ten mi najbliższym
Druhem, bo również nie cierpi Atrydów.
Więc żeś tu przyszedł ku mnie po przyjaźni,
Nie trza niczego, coś słyszał, ukrywać.

KUPIEC.

Zważaj, co czynisz.

NEOPTOLEMOS.

Zważyłem już dawno.

KUPIEC.

       590 Ciebie obwinię za to.

NEOPTOLEMOS.

Wiń, lecz gadaj.

KUPIEC.

Więc mówię. Owi dwaj męże, jak rzekłem,
Syn Tydeusza i chytry wraz Odys
Płyną po tego, przysiągłszy, że albo
Słowem lub gwałtem go precz stąd uwiozą.
       595 A wszyscy o tem słyszeli Achaje,
Jak Odys mówił; bo ten miał otuchy
Więcej niż tamten, iż rzeczy dokona.

NEOPTOLEMOS.

A czemuż nagle po długiej tej zwłoce
Ten mąż znów przyszedł na myśli Atrydom,
       600 On, co go przecież tak dawno wyżęli?
Skąd ta tęsknota? czyż źródłem moc bogów
Albo i pomsta, co złe płaci czyny?

KUPIEC.

Ja więc o rzeczy, boś może nie słyszał,
Wszystko opowiem. Był wróżbiarz sławetny,

       605 Syn Priamosa, a zwał się nazwiskiem
Helenos; tego sam nocą wyszedłszy
Człek, co na wszelkie przygany zasłużył.
Chytry Odysseus pojmał i we więzach
Jako łup piękny stawił wśród Achajów.
       610 A ten przeróżne wywróżył im rzeczy,
I to, że Troję nie wprzódy zdobędą,
Zanimby tego skłoniwszy namową
Z wyspy wywiedli, w której dziś przebywa.
Więc syn Laerta, skoro to usłyszał
       615 W mowie wróżbiarza, przyrzeka niebawem,
Iż tego męża dostawi Achajom,
Że z wolą jego raczej go przywiedzie,
Gdyby zaś nie chciał, wbrew woli; a głowę
Pod nóż swą dawał, gdy z niczem by wrócił.
       620 To wszystko synu; więc pośpiech ci zlecam,
Tobie i innym, gdybyś dbał o kogo.

FILOKTETES.

O ja nieszczęsny! Więc człek ten wszechzgubny
Przysiągł namową mnie stawić Achajom?
Chybabym wierzył, że zmarły z Hadesu
       625 Do światła wrócę, jak rodzic tamtego.

KUPIEC.

To rzecz niemoja; więc zdążę ku morzu
A wam niech bogi opieki przysporzą.

FILOKTETES.

Czyż to nie strasznem, że syn Laertesa
Powziął nadzieję, iż gładkiemi słowy
       630 Mnie morzem spławi, Argiwom dostawi?
O nie! Ja raczej tej żmiji przebrzydłej

Chybabym słuchał, co nogi mi ścięła.
Lecz on przed żadnem ni słowem, ni czynem
Cofać się nie zwykł i wiem, że się zjawi.
       635 A więc wyruszmy, by morze szerokie
Nas odgrodziło od nawy Odyssa.
Gdy kto w sposobnej się znoi godzinie,
Temu po trudzie sen z wytchnieniem spłynie.

NEOPTOLEMOS.

Lecz chyba w chwili, gdy wiatr dmie od przodu,
       640 Nie wypłyniemy; a teraz w twarz dmucha.

FILOKTETES.

Nie złą przeprawa, gdy przed złem uchodzisz.

NEOPTOLEMOS.

Przecież im także ten wicher przeciwnym.

FILOKTETES.

Łotrowi nigdy nie zadmie wiatr w oczy,
Jeżeli zdobycz albo łupy zoczy.

NEOPTOLEMOS.

       645 Jeśli więc wola, wyruszmy, lecz zabierz
Z wnętrza, co drogiem i co ci potrzebnem.

FILOKTETES.

Brak czegoś pewnie, choć nikłem me mienie.

NEOPTOLEMOS.

Czegóż na moim nie znajdziesz okręcie?

FILOKTETES.

Mam pewne zioła, któremi przywykłem
       650 Koić tę ranę i bóle łagodzić.

NEOPTOLEMOS.

A więc je wynieś; cóż nadto wziąść pragniesz?

FILOKTETES.

I z mego łuku zapomnieć bym nie chciał
Czegoś, co zabrał by potem kto obcy.

NEOPTOLEMOS.

Czyż to ów sławny łuk, którego dzierżysz?

FILOKTETES.

       655 Ten łuk, nie inny, ja trzymam w mej dłoni.

NEOPTOLEMOS.

Czyżby nie można mu przyjrzeć się z blizka,
Dotknąć go, niemal cześć oddać jak bogu?

FILOKTETES.

Ty synu tego i wszego co moje,
Czegobyś pragnął, wnet imać się możesz.

NEOPTOLEMOS.

       660 Chciałbym, lecz chciałbym, jeżeli się godzi;
Jeśli zaś nie jest godziwem, to odmów.

FILOKTETES.

Godziwą, synu, twa rzecz i życzenie,
Bo tyś li sprawił, że słońca promienie
Oglądać zdołam i ojczystą ziemię,
       665 Ojca starego i druhów, tyś brzemię
Wrogów odwalił, mnie podniósł z upadku;
Więc możesz ująć w twe dłonie łuk śmiało,
Brać i znów oddać i szczycić się chwałą,
Żeś gwoli cnoty go dzierżył jedyny. —
       670 Jam też go posiadł za szlachetne czyny.

NEOPTOLEMOS.

Rad ciebiem poznał i serce twe zdobył;
Kto dobrem płaci za dobre świadczenie,
Tego ja wyżej nad skarby wsze cenię.
Lecz wejdź do wnętrza.

FILOKTETES.

Zabiorę cię z sobą;
       675 Trza mi podpory, bom znękan chorobą.

CHÓR.

       676—729 Wieści mnie doszły, nie widziały oczy,
Że Ixion, Zeusa gdy pożądał żony,
W koło się dostał, co wiecznie się toczy,
Gniewem Kronidy wpleciony.
Alem nie dostrzegł i wręcz nie słyszałem,
By doznał inny doli tak straszliwej,
Jak ów, co żadnym nie zmazał się kałem
Krzywdy czy zbrodni i, choć sprawiedliwy
Dla sprawiedliwych, tak ginąć miał marnie.
Więc się dziwuję, te widząc męczarnie,
Jakoż on, jakoż nadbrzeżnych fal wycie
Słysząc to łzawe zniósł życie?

Sam on ze sobą a chodząc upada
I nie ma w ziemi tej klęski sąsiada,
By spłakać przed nim ból żrący i srogi,
Co brzmi echem przez rozłogi;
I niema człeka, co krwawe by wrzody
I żar zjątrzony uśpił kojącemi
Zioły, gdy pragnie dla bólów ochłody
Coś z żywiącej uszczknąć ziemi.

A więc się czołga w tę i w ową stronę
I leku szuka sam ręką
Jako przez niańkę dziecię opuszczone,
Aż ty mu ulżysz, o męko!

Ni inne rzeczy, ni ziemi siew świętej,
Jak nam zjadaczom chleba, straw nie dały,
Lecz to, co ściągnął łuk jego napięty,
Co spuściły chyże strzały.
O biedny człeku, któryś nie odświeżał
Od lat dziesięciu gardła z winnej kruży,
Lecz kędyś spostrzegł, do wodnej kałuży
Kroki odmierzał.

Dziś dzielnych mężów spotkawszy tu syna
Szczęścia wnet zaznasz i po trudzie sławy.
On cię na łodzi, co fale przerzyna,
Po latach zwróci w ojczyste dzierżawy,
Do Nymf Malijskich, Spercheja łożyska,
Tam, gdzie bóg-człowiek o tarczy miedzianej
Wśród gromów bożych wszedł między niebiany
Z Oity wzniosłego urwiska.

NEOPTOLEMOS.

       730 Postąp więc naprzód! lecz czemuż tak nagle
Zmilkłeś i jakby osłupiały stoisz?

FILOKTETES.

Biada mi, biada!

NEOPTOLEMOS.

Cóż to?

FILOKTETES.

Nic złego, więc naprzód, o synu!

NEOPTOLEMOS.

Czyż ból cię napadł twej zwykłej choroby?

FILOKTETES.

       735 O nie, i właśnie uczuwam już ulgę.
O bogi!

NEOPTOLEMOS.

Cóż więc tak jęczysz i bogów przyzywasz?

FILOKTETES.

Aby nam przyszli jak zbawcy życzliwi.
O! O!

NEOPTOLEMOS.

       740 Cóż więc cię dręczy? Nie powiesz i nadal
Milczysz? a przecież to jasnem, że cierpisz.

FILOKTETES.

Zginąłem synu i dłużej nie zdołam
Złego wam ukryć. O! wgryza się, wgryza!
O ja nieszczęsny, o nędzny zaprawdę!
       745 Zginąłem synu a zło mnie aż szarpie.
Na bogów, jeśli miecz znajdziesz pod ręką,
To tnij nim zaraz w kończyny mej nogi,
Odetnij prędko, nie oszczędzaj życia!
Nuże, o synu!

NEOPTOLEMOS.

       750 Cóż to nowego cię nagle napadło,
Że ty tak jęczysz i wyjesz nad sobą?

FILOKTETES.

Ty wiesz, o synu!

NEOPTOLEMOS.

Cóż?

FILOKTETES.

Ty wiesz.

NEOPTOLEMOS.

Cóż tobie?
Nie wiem.

FILOKTETES.

Czyż to możliwem, o biada!

NEOPTOLEMOS.

Chyba twe bóle się wzmogły znienacka.

FILOKTETES.

       755 Straszne, słów nie mam. Więc zlituj się, synu!

NEOPTOLEMOS.

Cóż czynić?

FILOKTETES.

Nie opuść mnie z trwogi,
Bo zło napada mnie z czasem, gdy błądząc,
Snać się przesyci.

NEOPTOLEMOS.

O wielce ty biedny,
Biedny i wszemi dotknięty klęskami.
       760 Czy chcesz bym tknął cię i ręki użyczył?

FILOKTETES.

O nie! lecz łuk ten przejąwszy w twe dłonie,
O który właśnie prosiłeś, przechowaj
I strzeż go, póki to moje cierpienie
Z czasem nie minie. Bo senność ogarnia
       765 Mnie zawsze, skoro ustąpią te bóle.
I przedtem końca im niema, lecz trzeba

Dać mi do woli wypocząć. A jeśli
Owi się zjawią tymczasem, zaklinam,
Byś dobrowolnie, czy z musu, przenigdy
       770 Łuku im nie dał, bo takbyś uśmiercił
Siebie, mnie również, com w twojej opiece.

NEOPTOLEMOS.

Ufaj mi; w żadne nie przejdzie on ręce
Prócz w me i twoje; więc daj go z otuchą.

FILOKTETES.

Bierz go, o synu; lecz bogów zawiści
       775 Przebłagaj, klęski by łuk ci nie zadał,
Jak mnie i temu, co dawniej nim władał.

NEOPTOLEMOS.

O niech nam bogi sprzyjają; niech z wichrem
Korzystnym sprawna popędzi ta nawa,
Dokąd bóg zechce i zmierzy wyprawa.

FILOKTETES.

       780 Ale się boję, że modły te próżne,
Bo znowu krwawa wykipia mi ropa
Z wnętrza i nowych spodziewam się bólów.
O biada!
Biada, nieszczęsna stopo, jak mnie dręczysz!
       785 O! coś się zbliża,
Coś znów napada. O nędzo ty moja!
Znacie wy stan mój; nie strońcie odemnie!
O bogi!
Niechby się twojej piersi, Kefallenie
       790 Ból ten uczepił; o biada mi, biada,
O trzykroć biada! O Agamemnonie
I Menelaju, dwaj wodze, niechbyście

Za mnie czas równy tych cierpień zaznali!
O biada!
       795 O śmierci, śmierci, czemuż przyzywana
Tutaj codziennie, odwlekasz twe przyjście?
Więc o szlachetny ty synu, zakląwszy
Ogień lemnijski, pal mnie, o szlachetny!
Ja przecież kiedyś uczynić to śmiałem,
       800 By broń osięgnąć, co w twojem dziś ręku.
Co znowu synu?
Co mówisz? milczysz? gdzie błądzi myśl twoja?

NEOPTOLEMOS.

Dawno nad klęską twą jęcząc, boleję.

FILOKTETES.

Lecz miej też, synu, odwagę; bo ostro
       805 To mnie napada i szybko przechodzi,
Lecz błagam, tu mnie nie opuść samego.

NEOPTOLEMOS.

Odczekam ciebie.

FILOKTETES.

Odczekasz?

NEOPTOLEMOS.

Bądź pewnym.

FILOKTETES.

Nie chciałbym ciebie ja wiązać przysięgą.

NEOPTOLEMOS.

Przecież nie godzi się ruszyć bez ciebie.

FILOKTETES.

       810 Poręcz to dłonią.

NEOPTOLEMOS.

Ręczę, że zostanę.

FILOKTETES.

Tam więc, tam teraz.

NEOPTOLEMOS.

Dokądże?

FILOKTETES.

Tam w górę.

NEOPTOLEMOS.

Cóż znów szalejesz, cóż patrzysz tak w słońce?

FILOKTETES.

Puść mnie, o puszczaj.

NEOPTOLEMOS.

Dokąd znów?

FILOKTETES.

O zostaw.

NEOPTOLEMOS.

Ja cię nie puszczę.

FILOKTETES.

Dotknięcie twe gubi.

NEOPTOLEMOS.

       815 Więc cofnę rękę, jeżeli duch wraca.

FILOKTETES.

O ziemio, schłoń mnie, jak jestem, w twem łonie,
Bo się już nigdy z tych cierpień nie dźwignę.

NEOPTOLEMOS.

Zda się, iż człeka niebawem sen zmoże,
Bo już pochyla on nieco swą głowę,
       820 A poty całą już twarz mu zrosiły,
I czarna żyła otwarła się w stopie
I krwią trysknęła; towarzysze moi
Dajmy mu spocząć, aż sen go ukoi.

CHÓR.

       824—864 Śnie wolny trosk i wolny burz
Niech nas twój dech owionie,
Ty na wytchnienie męża złóż,
A niech mu olśni skronie
Ten blask, co zwisł nań już promienny.
O przybądź, przybądź ty zbawienny!
Lecz, synu, kroki teraz waż,
Co czynić trzeba dalej,
Czy pomnisz, co tu sprawić masz
I na cośmy czekali?
Bo kto sposobność zmyślną chwyci,
Zwycięstwem w lot się szczyci.

NEOPTOLEMOS.

Lecz ten nie słyszy; mnie zaś nigdy nie omami
Zdobycz ta łuku, jeśli on nie ruszy z nami,
Jego bo czeka wieniec, jego wziąść bóg kazał,
A wstyd chełpić się czynem, gdyś go nie dokazał.

CHÓR.

Lecz to, jak zechce, zrządzi bóg;
A ty, o synu, w dalszej mowie
Cichutko wobec twoich sług
Szepc słowo nam po słowie.

Bo sen, nie sen, co chorych tłoczy,
Przebystre miewa oczy.
I myśl twą w dal, jak możesz, ślij,
Niech skrycie przyszłość bada,
A chyba wiesz, w mych słowach, czyj
Brzmi rozkaz i porada.
Gdybyś zaś skłonił do tego się woli,
Stłoczysz nawałę trudów i niedoli.

Dmie wicher, synu, wicher dmie,
A mąż bezwidny, bez pomocy
Zgrążony w twardym leży śnie
I w pętach nocy.
Nie władnie ręką, nie wzruszy już nogi,
Jakby gdzieś wstąpił w Hadesu rozłogi.
Więc bacz, czy trafnie ty mówisz. Ja synu
Radzę, byś jął się beztrwożnego czynu.

NEOPTOLEMOS.

       865 Lecz teraz cicho i bądźcie ostrożni,
Bo wzrok zatacza mąż i wznosi głowę.

FILOKTETES.

Światło, co po śnie zabłysło, nadziejo,
Coś wbrew nadziei mi zeszła od obcych.
Bom ja, o synu, przenigdy nie marzył,
       870 Że tak litośnie ty zniesiesz mą nędzę,
Zostając ze mną i chętny w usłudze.
Przecież Atrydzi znieść tego nie chcieli,
Ani wytrzymać, ci wodze sławetni.
Lecz ty — boś, synu, z szlachetnych szlachety —
       875 Wszystko to z wielką podjąłeś ochotą,
Choć ci przykrzyły się jęki i wonie.

I teraz, synu, kiedy, jak się zdaje,
Przerwa i ulga w złem mojem nastała,
Weź mnie, o miły, ty sam, uwieź z sobą,
       880 Byśmy, gdy raz się zło moje przesili,
Weszli na pokład i w drogę ruszyli.

NEOPTOLEMOS.

O, jak się cieszę, widząc wbrew nadziei,
Jakeś się dźwignął z cierpienia i żyjesz,
Bo wśród napadu już pewne oznaki
       885 Jakoby na zgon wskazywać się zdały,
Więc zbierz się teraz, lub, jeśli zezwolisz,
Dźwigną cię ludzie; na zwłoki nie pora,
Skorośmy obaj powzięli chęć działać.

FILOKTETES.

Dzięki ci synu; sam dźwignij łaskawie,
       890 Tamtych nie trudząc, by im nie obmierzła
Zła woń przed czasem; bo dosyć przykrości
Jeszcze zażyją przezemnie na morzu.

NEOPTOLEMOS.

Więc dobrze, ale wstań i sam się zaprzyj.

FILOKTETES.

Owszem; toć dawno sam stawać przywykłem.

NEOPTOLEMOS.

       895 O biada! ale cóż pocznę ja dalej?

FILOKTETES.

Cóż znów o synu, gdzież zmierza ta mowa?

NEOPTOLEMOS.

Nie wiem, jak słowa obrócić bezradne.

FILOKTETES.

Tyżeś bezradnym? O nie mów tak synu!

NEOPTOLEMOS.

Przecież już w ciężkiej wciąż jestem rozterce.

FILOKTETES.

       900 Czyżby cię mojej nieznośność choroby,
Aby mnie nie brać na morze, skłoniła?

NEOPTOLEMOS.

Wszystko nieznośnem, gdy kto się przyrody
Wyparłszy spełnia nieprzystojne rzeczy.

FILOKTETES.

Lecz ty wbrew temu, co spłodził cię, w niczem
       905 Nie działasz, mówisz, wspierając prawego.

NEOPTOLEMOS.

Złym się okażę; to dawno mnie dręczy.

FILOKTETES.

Przecież nie w czynach; więc chyba li w słowie.

NEOPTOLEMOS.

Zeusie, co czynić? czyż znów złym się wydam,
Kryjąc co nie trza, a mówiąc co szpetnem?

FILOKTETES.

       910 Człek ten, jeżeli mnie rozum nie myli,
Myśli mnie zdradzić, opuścić w tej chwili.

NEOPTOLEMOS.

Jać nie porzucę, ale to mnie boli,
Że cię odstawię nie według twej woli.

FILOKTETES.

Cóż mówisz, synu? nie jasne te słowa.

NEOPTOLEMOS.

       915 Prawdy nie skryjęć; masz jechać do Troi
Do Achajczyków i wojska Atrydów.

FILOKTETES.

Biada! co rzekłeś?

NEOPTOLEMOS.

Nie jęcz, aż się dowiesz.

FILOKTETES.

Co zwieścisz? cóż więc zamyślasz ty ze mną?

NEOPTOLEMOS.

Chcę wpierw wyzwolić cię z cierpień, a potem
       920 Wraz z tobą zburzyć trojańskie grodziszcza.

FILOKTETES.

Czyż to zamierzasz na prawdę?

NEOPTOLEMOS.

Konieczność
Włada w tej sprawie, więc nie burz się słysząc.

FILOKTETES.

Zginąłem nędzny, zdradzony; cóż człeku
Ze mną począłeś? Zwróć łuk mi co prędzej.

NEOPTOLEMOS.

       925 Nie mogę, bo tych, co kierują nawą,
Każe mi słuchać i korzyść i prawo.

FILOKTETES.

O ty, co ogniem i zgrozą wskroś zioniesz,
Coś mi wyrządził, o tworze wszej złości!

Jakoś mnie zawiódł! Czyż wstydem nie spłoniesz,
       930 Patrząc w nędzarza, co żebrał litości?
Życiaś mnie zbawił, porwawszy te łuki,
Oddaj, o oddaj je, błagam cię, synu,
Na bogów rodu, nie wydrzyj mi życia.
O biada! Ani odezwie się słowem,
       935 Lecz wzrok odwraca na znak, że odmawia. —
Przystanie, skały, o moje wy druhy,
Górskie zwierzęta, o szorstkie wy głazy,
Niech choćby do was dolecą posłuchy,
Jakiemi syn ten Achilla urazy
       940 Mnie skrzywdził. Przysiągł mnie zawieść do domu,
Lecz poręczywszy to pod Troję bieży,
A zaś ten święty, z rąk moich porwany,
Łuk Zeusowego Heraklesa dzierży
I wśród argiwskich chce wskazać rycerzy;
       945 Jakbym był silnym, wśród gwałtu obieży
Gna mnie, mnie trupa czy dymu cień pusty,
I marę próżną. Nie byłby zdrowego
On zmógł; bo nawet dziś przemógł li zdradą.
A więc ja nędzarz zwiedziony! Cóż pocznę?
       950 Lecz oddaj, stań się ty jeszcze sam sobą!
Cóż to? ty milczysz? Zginąłem nieszczęsny.
O groty tworze dwubramny, więc znowu
Do ciebie wejdę bez broni i strawy
I tak zniszczeję w tej jamie samotny.
       955 Ptaka lotnego, ni zwierza gdzieś w górze
Już łuk mój nigdy nie położy trupem,
Tym, co żywili mnie, będę ja łupem,
Tym, którem łowił, za łów ja posłużę,
I zgon za zgony mój będzie okupem
       960 Z przyczyny tego, co zdał się bez winy.

Zgiń więc! — nie jeszcze, myśl zmienisz tę może,
Jeśli nie zmienisz, niech śmierć cię przemoże.

CHÓR.

Co począć? W twojej, o panie, to dłoni,
Czy ruszym, czy on swą prośbą nas skłoni.

NEOPTOLEMOS.

       965 Mnie jakaś litość nad mężem przejęła
I to nie teraz dopiero, lecz dawniej.

FILOKTETES.

Zlituj się, dziecię, na bogów, nie shańbij
Się między ludźmi, zdradzając mnie podle.

NEOPTOLEMOS.

O cóż ja pocznę? Obym nigdy Skyru
       970 Nie był opuścił! tak dręczy mnie wszystko.

FILOKTETES.

Ty złym nie jesteś; lecz z mistrzów złych szkoły
Chybaś tu przybył; tym, którym przystoi,
Zwróć to, i bywaj, oddawszy mi bronie.

NEOPTOLEMOS.

Cóż począć druhy?

ODYSSEUSZ.

Przewrotny, co czynisz?
       975 Czyż się nie cofniesz, a łuk ten mnie zwierzysz?

FILOKTETES.

O biada! któż to? czyż słyszę Odyssa?

ODYSSEUSZ.

Odys to, wierz mi, on stoi przed tobą.

FILOKTETES.

Biada, zginąłem zdradzony; więc on to
Mnie tak opętał i wydarł mi bronie.

ODYSSEUSZ.

       980 Ja sam, nie inny; wyznaję to szczerze.

FILOKTETES.

Oddaj, zwróć syna mi łuk ten.

ODYSSEUSZ.

On tego,
Choćby chciał nawet, nie sprawi; lecz z łukiem
I ty wraz pójdziesz, lub porwą cię gwałtem.

FILOKTETES.

Mnieby, o człeku przewrotny, bezczelny
       985 Miano stąd uwieść?

NEOPTOLEMOS.

Gdy staniesz oporem.

FILOKTETES.

Lemnijska ziemio i żarze potężny,
Kuźnio Hefaista, czyż wy to ścierpicie,
By mnie z tych dziedzin uwodził ten gwałtem?

ODYSSEUSZ.

Zeus, Zeus tu panem — dowiesz się nie długo,
       990 Zeus to stanowił, ja zaś jego sługą.

FILOKTETES.

Ty wstrętny! cóż za wymysły! gdy bogów
Wysuwasz, bogów kłamcami ty czynisz.

ODYSSEUSZ.

Nie, ci niemylni. A w drogę iść musisz.

FILOKTETES.

Nigdy.

ODYSSEUSZ.

Ja mówię, że pójdziesz, usłuchasz.

FILOKTETES.

       995 O ja nieszczęsny! Więc chyba w niewolę
Rodzic nas spłodził, nie na wolnych ludzi.

ODYSSEUSZ.

Nie! lecz cię zrównał z dzielnymi, byś społem
Z nimi i zdobył i zburzył gród Troi.

FILOKTETES.

Przenigdy! choćbym wszej doznać miał klęski,
       1000 Póki skalistej tej ziemi skraw dzierżę.

ODYSSEUSZ.

Cóż byś zamyślał?

FILOKTETES.

Wnet rzucić się z góry,
Ze skał i skałą ubroczyć w krwi głowę.

ODYSSEUSZ.

Chwyćcie go; tego dopuścić nie można.

FILOKTETES.

O dłonie, cóż wy bez drogiej cięciwy
       1005 Cierpicie, w pęta przez tego ujęte!
O ty zbawiony wszej myśli szlachetnej,
Jak mnie podszedłeś znów, jakoś usidlił,
Za nieznanego się kryjąc młodziana,
Co tak niegodzien jest ciebie, mnie godzien,
       1010 Który li spełniał, coś ty mu zalecił,
A zbyt widocznie nad krzywdą się zżyma,

Którą on zrządzał, mnie zaś wyrządzano.
Twa bo zła dusza w ukryciu zczajona
Jego wbrew woli i wbrew przyrodzeniu
       1015 Ku tej przewrotnej nagięła zmyślności.
I teraz chcesz mnie, nędzniku, we więzach
Z tych uwieść brzegów, gdzieś sam mnie porzucił
Bez serc, bez domu, jak trupa wśród żywych!
O hańbo!
Zgiń! Tak ja kląłem częstokroć już tobie,
       1020 Lecz, że mnie bogi swą łaską nie darzą,
Żyjesz ty szczęsny, a ja się tem dręczę,
Iż wśród tak wielu utrapień żyć muszę
I pośmiewiskiem być twojem i obu
Synów Atreusa, których ty pachołkiem.
       1025 A przecież podstęp i gwałt ciebie zmusił,
Żeś z nimi ruszył, a mnie zaś nędznego,
Którym wypłynął po własnej mej woli
Z siedmiu okręty, haniebnie rzucili,
Jak twierdzisz, oni; zaś oni cię winią.
       1030 Po cóż mnie teraz więc gnać i porywać,
Mnie, którym niczem i dawno wam zmarłem?
Jakże nie byłbym ci, bogów zakało,
Chromym, cuchnącym? czyż skoro popłynę,
Czy krwią czy płynem wam ujdzie czcić bogów?
       1035 Boć to był powód, żeś ty mnie wyrzucił.
Zgińcie wśród hańby; bogowie was schłoszczą
Za los mój, jeśli o prawo się troszczą.
A to ich troską; bo po mnie nędznego
Nie słalibyście okrętów przez morze,
       1040 Gdyby nie gnały ościenie was boże.
Ojczysta ziemio, opiekuńcze bogi
Pomstę, o pomstę, choć w późne gdzieś doby

Ześlijcie, jeśli spół ze mną czujecie,
Bo żyję w nędzy, lecz jeśli kaźń zmiecie
       1045 Tych, to mniemałbym, żem uszedł choroby.

CHÓR.

Twardym to człowiek, twardemi te słowa,
A los nie złamał mu ducha, Odyssie.

ODYSSEUSZ.

Wiele ja mógłbym się sprzeczać z tą mową,
Gdyby czas zwolił, dziś starczy to słowo.
       1050 Gdzie trzeba zmyślnych, tam będę ja taki,
A gdzie znów trzeba cnych ludzi, daremnie
Szukałbyś człeka prawszego odemnie.
Lecz chciałbym w sprawie zwyciężać wszelakiej
Krom ciebie; chętnie też tobie ustąpię.
       1055 A więc go puśćcie; precz z ręką od niego,
Niech tu zostanie, nie trzeba nam ciebie,
Gdy broń tę mamy; jest przecie wśród naszych
Teukros, co w pełni tę zręczność posiada,
Ja też, jak myślę, wyrównam w niej tobie,
       1060 By łuk naciągnąć i strzelić zeń celnie.
Więc cóż po tobie? bądź zdrowym na Lemnie.
My zaś wyruszmy; a z broni twej snadnie
Może mnie chwała miast tobie przypadnie.

FILOKTETES.

Biada! cóż pocznę nieszczęsny? więc moją
       1065 Zdobny ty bronią wśród Achajów staniesz?

ODYSSEUSZ.

Już nie mów do mnie! gdyż w drogę stąd ruszam.

FILOKTETES.

Synu Achilla, czyż i ty milczeniem
Zbędziesz mnie również i tak się oddalisz?

ODYSSEUSZ.

Idź, nie spoglądaj, byś, chociaż ty zacnym,
       1070 Naszego szczęścia nie zburzył przypadkiem.

FILOKTETES.

Czyż i wy także pójdziecie o druhy,
I bezlitośnie samego rzucicie?

CHÓR.

Ten młodzian włada nami i okrętem,
Co on ci rzecze, to dla nas jest świętem.

NEOPTOLEMOS.

       1075 Niech Odys powie, iż miękkie mam serce!
Zostańcie jednak, jak ów tego pragnie,
Przynajmniej póki majtkowie okrętu
Nie wyporządzą, a bogom cześć złożym.
Ten bowiem może na lepsze myśli zmieni
       1080 Z czasem! my obaj więc pójdźmy od razu,
A wy stąd ruszcie na odgłos rozkazu.

FILOKTETES.

       1082—1122 Groto wykuta wśród skały,
Coś ciepła, chłodu mi była ostoją,
Więc cię porzucić mnie losy nie dały,
Ale ty ujrzysz śmierć moją.
O biada! biada!
O ty przybytku tak pełen żałoby,
Cóż mi nadzieję na przyszłe da doby,
Skąd się zasilę?

Może te ptaki, co płyną w lazurze,
Wśród ostrych dźwięków mnie porwą ku górze.
Bo swej nie ufam ja sile.

CHÓR.

Ty sam nieszczęsny, nie żaden los srogi,
Zgnębiłeś siebie, bo gdyś mógł rzecz ważyć,
Miast lepszych gorsze wybrałeś dziś drogi.

FILOKTETES.

O ja nieszczęsny, zmiażdżony przez ciosy,
Więc chyba nigdy już mi się nie zdarzy,
Bym ludzkiej dojrzał tu twarzy
I tu uśmiercą mnie losy.
O biada, biada!
Strawy nie dadzą mi lotne już bronie,
Ani je ujmę w me dłonie,
Głos zdradny, skryty owładnął mym duchem.
O niechbym ujrzał ja tego, co kaźnie
Ukuł te na mnie, jak los go doraźnie
Równym przywali obuchem.

CHÓR.

Wyroki bogów, nie moje cię zdrady
Tknęły; na innych mieć straszne te klątwy,
Strach, byś przyjaznej nie odrzucił rady.

FILOKTETES.

       1023—1169 Biada, nad siną on pewnie gdzieś tonią
Siedzi i szydzi, rad z mojej niesławy,
W ręku wstrząsając tą bronią,
Co w nędzy niosła mi strawy
I której nie tknął nikt jeszcze z śmiertelnych.
O łuku, o ty wydarty z rąk dzielnych,

Snać ty litośnie, jeżeli masz serce,
Na Heraklesa patrzysz spadkobiercę,
Co cię już nigdy nie chwyci.
Bo dziś człek inny już tobą się szczyci,
W dłoni cię dzierży złoczynnej
I widzisz, jako w przebiegłym zbrodniarzu
Podłości, zdrady bezliczne się ważą,
Jakich niezdolny kto inny.

CHÓR.

Co słusznem, niechaj mąż pięknie wypowie,
Lecz to wyrzekłszy, niech zniecha obrazy
W raniącem słowie.
Ów człowiek jeden z pośród druhów śpieszy,
By te zlecone mu spełnić rozkazy
Dla dobra rzeszy.

FILOKTETES.

O lotne łowy ptaków jasnookich,
Wy zwierząt licznych narody,
Które mieszkacie na szczytach wysokich,
Już nie pierzchniecie od mojej zagrody,
Bo w dłoni mej już nie dzierżę
Tej, co mi dawniej służyła, strzał siły
I moc i bronie już mnie opuściły
I nikt ostępu tego nie ustrzeże.
Groza stąd żadna już was nie przywita,
Więc zbliżcie lotem się śmiałym,
Aby z pomstą się do syta
Mem nadpsutem tuczyć ciałem.
Toć śmierć niebawem mnie zwoła,
Skąd bo żywność mi przypadnie,

A któż powietrzem nasycić się zdoła,
Gdy ziemi życiodajnej płodami nie władnie?

CHÓR.

Przebóg! jeżelim nie obcy ci zgoła,
Z ufnością zawierz mi całą,
Wiedz to, wiedz dobrze, że wola twa zdoła
Ujść przed tej męki nawałą.
Strasznem ją żywić, niemądrym się wyda,
Kto cierpień bezlik jej przyda.

FILOKTETES.

       1170—1217 Stare znów bóle odświeżasz w tej chwili,
O ty najlepszy z tych, co tu przybyli,
Jakeś mnie zgubił, jak skrzywdził?

CHÓR.

Cóż to znów rzekłeś?

FILOKTETES.

Jeżeli tobie nadzieja się roi,
Że do przebrzydłej zawiedziesz mnie Troi.

CHÓR.

Bo to najlepszem, jak sądzę.

FILOKTETES.

Więc mnie opuśćcie bez zwłoki.

CHÓR.

Mile, w mą wolę trafiają twe mowy,
Więc idźmy, idźmy
Gdzie okręt czeka gotowy.

FILOKTETES.

Na Zeusa klątwę, nie odchodź stąd, błagam.

CHÓR.

Miarkuj się.

FILOKTETES.

Przybysze! zostańcie na bogów.

CHÓR.

Cóż krzyczysz?

FILOKTETES.

O biada! straszne o losu wyroki,
Zginąłem nędzny.
O stopo, stopo, cóż dalej cię czeka,
Cóż dalej pocznę, kaleka!
Przybysze, zwróćcie tu kroki.

CHÓR.

Lecz cóż wskóramy innego, jak wprzódy?

FILOKTETES.

Wybaczcie przecież, gdy w burzach boleści
Wbrew rozumowi coś człowiek obwieści.

CHÓR.

Więc przyjdź, nieszczęsny, jako ci zlecamy.

FILOKTETES.

Nigdy, przenigdy, a wiedzcie wy o tem,
Choćby i gromów ów władca na niebie
Miałby pioruna ugodzić mnie grotem.
Niech ginie Troja i wszyscy pod Troją,
Co mnie z mą rzeszą wyżęli od siebie! —
Lecz wy spełnijcie jednę prośbę moją!

CHÓR.

Czegóż więc pragniesz?

FILOKTETES.

Życzenie me małe,
Dajcie mi topór, lub miecz, albo strzałę.

CHÓR.

Cóż chcesz z tem począć?

FILOKTETES.

Zrzezam doszczętnie ja głowę i członki,
Krwi ja, krwi pragnę.

CHÓR.

Czemuż?

FILOKTETES.

Ojca ja szukam.

CHÓR.

Dokądże zdążasz?

FILOKTETES.

Aż w głębie Hadesu,
Bo on nie w słońcu. Ojczyste wy grody,
Niechbym nieszczęsnem was ujrzał obliczem,
Ja wasze święte com opuścił wody
W służbie wrogich Danaów. Dziś jestem ja niczem.

CHÓR.

Byłbym już dawno i teraz snać stanął
Przy mym okręcie, gdybym tuż w pobliżu
       1220 Odyssa z synem Achilla nie widział,
Jako ci ku nam zmierzają swe kroki.

ODYSSEUSZ.

Czy mi nie rzekniesz, dlaczego tak spiesznie
Zawracasz z drogi i biegniesz z powrotem?

NEOPTOLEMOS.

Bo chcę naprawić, com przedtem zepsował.

ODYSSEUSZ.

       1225 Dziw mnie ogarnia; a w czemżeś pobłądził?

NEOPTOLEMOS.

W tem, żem cię słuchał i wojska całego.

ODYSSEUSZ.

Cóż uczyniłeś, co ci nie przystało?

NEOPTOLEMOS.

Szpetnemi zdrady podszedłem ja męża.

ODYSSEUSZ.

Kogóż, o biada! Cóż w głowie ci świta?

NEOPTOLEMOS.

       1230 Nic to, lecz chciałbym synowi Poiasa...

ODYSSEUSZ.

Cóż znów wyświadczyć, zdejmuje mnie trwoga.

NEOPTOLEMOS.

Łuk ten, który mu zabrałem, z powrotem...

ODYSSEUSZ.

Zeusie! co rzekniesz? czyż oddać byś myślał?

FILOKTETES.

Bo go ja szpetnie posiadłem, nie prawem.

ODYSSEUSZ.

       1235 Na bogów, czyż, by mnie zrazić, to mówisz?

NEOPTOLEMOS.

Jeśli obrazą jest prawdy świadczenie.

ODYSSEUSZ.

Co mówisz, synu Achilla, co głosisz?

NEOPTOLEMOS.

Więc dwakroć, trzykroć odwalać mam skiby?

ODYSSEUSZ.

Wolałbym tego nie słyszeć ni razu.

NEOPTOLEMOS.

       1240 Więc wiedz, żeś wszystko już słyszał, co myślę.

ODYSSEUSZ.

Jest ktoś, o jest ktoś, co działać ci nie da.

NEOPTOLEMOS.

Co mówisz? Któż mi tu stanie oporem?

ODYSSEUSZ.

Lud Wszechargiwów, a wśród nich ja będę.

NEOPTOLEMOS.

Choć mądrym jesteś, nie mówisz ty mądrze.

ODYSSEUSZ.

       1245 A ty niemądrym i w słowie i w czynie.

NEOPTOLEMOS.

Lecz to, co prawe, nad mądrem góruje.

ODYSSEUSZ.

Jakże to prawem, coś posiadł z mej rady,
Znowu oddawać?

NEOPTOLEMOS.

Com spełnił w obłędzie,
To znów odrobić mym celem dziś będzie.

ODYSSEUSZ.

       1250 A czy tak czyniąc nie strach ci Achajów?

NEOPTOLEMOS.

Kiedym ja w prawie, pustymi te lęki
I nie ustąpię przed gwałtem twej ręki.

ODYSSEUSZ.

Więc z tobą przyjdzie nam walczyć, nie z Troją?

NEOPTOLEMOS.

Niech i tak będzie!

ODYSSEUSZ.

Czyż widzisz prawicę
       1255 U rękojeści?

NEOPTOLEMOS.

Zobaczysz, że zrobię
Wnet ja to samo bez zwłoki, wahania.

ODYSSEUSZ.

Więc zostań z bogiem, całemu zaś wojsku
O tem doniosę, a ono cię skarci.

NEOPTOLEMOS.

Nagleś ty zmądrzał, a nadal tak myśląc,
       1260 Snać ci się uda wyśliznąć bez szwanku. —
Ty zaś, Poiasa synu, Filoktecie,
Wyjdź, opuściwszy twą skalną sadybę.

FILOKTETES.

Cóż znów się wzmaga za zgiełk tu przy grocie,
Cóż mnie wołacie? co w myśli wam druhy?
       1265 Biada! coś złego; czyż nowe znów klęski
Chcecie mi przydać do klęsk już dawniejszych?

NEOPTOLEMOS.

Odwagi! słuchaj, co rzec ci zamierzam.

FILOKTETES.

Trwoga mnie zbiera, bo wskutek twych pięknych
Słów zniosłem wiele, gdym dawniej ci ufał.

NEOPTOLEMOS.

       1270 A czyż nie można odmienić się całkiem?

FILOKTETES.

Zacnym ty byłeś w twych słowach, gdyś zabrał
Mi owe bronie, a chyłkiem podstępny.

NEOPTOLEMOS.

Ale nie teraz; usłyszeć bym pragnął,
Czy chcesz z uporem koniecznie tu zostać,
       1275 Czy z nami ruszyć?

FILOKTETES.

Dość, ni słowa więcej!
Bo próżnem będzie, cokolwiek byś wyrzekł.

NEOPTOLEMOS.

Więc to twój zamiar?

FILOKTETES.

A twardszy niż słowa.

NEOPTOLEMOS.

Lecz przecie chciałbym, abyś ty słów moich
Posłuchał; jeśli zaś rzekłbym nie w porę,
       1280 Zmilknę.

FILOKTETES.

Bo wszystko byś mówił na darmo.
Wszak nigdy serca mego już nie zyskasz

Ty, któryś chytrze pozbawił mnie środków
Życia, a teraz chciałbyś mnie upomnieć,
Przedniego ojca o synu wyrodny!
       1285 Śmierć wam, Atrydom naprzód, Laertesa
Potem synowi i tobie!

NEOPTOLEMOS.

Miarkujże twe klątwy
I bierz z rąk moich napowrót broń twoją.

FILOKTETES.

Cóż to? Czyż znowu zastawiasz mi sidła?

NEOPTOLEMOS.

Odklnę się tego na Zeusa moc świętą.

FILOKTETES.

       1290 Najmilsza wieści, jeżeliś prawdziwą!

NEOPTOLEMOS.

Czyn ci to zjawni; wyciągnij prawicę
I twojej broni napowrót bądź panem.

ODYSSEUSZ.

Lecz ja wtręt czynię — niech bogi poświadczą, —
W imię Atrydów i wojska całego.

FILOKTETES.

       1295 Synu, czyj głos ten? czym ja nie posłyszał
Odysseusza?

ODYSSEUSZ.

Tak. Masz go przed sobą.
Siłą cię zwiodę do trojańskich błoni,
Czy syn Achilla to zechce, czy zbroni,

FILOKTETES.

Lecz nie bezkarnie, jeśli łuk ten celny.

NEOPTOLEMOS.

       1300 Przebóg, przenigdy!

FILOKTETES.

Puść łuki ty moje,
I puść mą rękę, najmilszy o synu!

NEOPTOLEMOS.

Nie puszczę.

FILOKTETES.

Wstyd ci! Cóż męża wrogiego
Wzbraniasz mi strzałą ty moją powalić?

NEOPTOLEMOS.

To mnie i tobie nie wniosło by chwały.

FILOKTETES.

       1305 Więc wiedz choć tyle, że pierwsi wodzowie,
Achajów posty fałszywi, tchórzami
Są do oręża, a tędzy li w mowie.

NEOPTOLEMOS.

Niech i tak będzie, lecz dzierżysz twe łuki
I mnie już ganić nie śmiałbyś i winić.

FILOKTETES.

       1310 Pewnie. Dowiodłeś o synu, skąd rodem
Jesteś, że Syzyf nie twoim rodzicem,
Ale Achilles, co pierwszym na ziemi
Był pośród żywych, jest między zmarłymi.

NEOPTOLEMOS.

Rad ja, żeś ojca mojego wysławił
       1315 I mnie samego. A czego od ciebie

Pragnę, to usłysz. Śmiertelnik powinien
Dopusty bogów znosić jak konieczność.
Lecz kto brnie w klęski, jak ty, samowolnie,
Takiemu ani przebaczać się godzi,
       1320 Ani litować się nad nim zbytecznie.
Tyś zaś się stwardził i rady nie znosisz,
A gdy kto ciebie strofuje życzliwie,
Płacisz mu gniewem i masz go za wroga.
A jednak rzeknę, zwąc Zeusa na świadki,
       1325 A ty zważ słowa i zapisz w twem sercu.
Z bogów dopustu cię tknęła choroba,
Skoroś się zbliżył do węża, co Chrysy
W ukryciu strzeże bezdomnej zagrody.
I wiedz, że z tej się nie dźwigniesz choroby
       1330 Ciężkiej, jak długo ogniste to słońce
Z tej strony wschodzi, a z tamtej zachodzi,
Póki pod Troję nie pójdziesz samochcąc,
I tam spotkawszy naszych Asklepidów
Mąk ulżysz sobie, a trojańskich grodów
       1335 Łukiem tym swoim wraz ze mną nie zburzysz.
I wnet ci zjawię, jako wiem te rzeczy;
Jest u nas jeniec pojmany z Ilionu,
Wieszczek Helenos, co wróży przejasno,
Jak to się złoży; prócz tego dodaje,
       1340 Że przeznaczonem, by w lecie tem Troja
Doszczętnie padła; sam życie, jak mówi,
Sobie odbierze, gdyby fałsz obwieścił.
Więc, skoro wiesz to, ustąp dobrowolnie,
Bo zysk to piękny, gdyby cię nazwano
       1345 Z Hellenów pierwszym, a bóle doznały
Ulgi i gdybyś potem opłakaną
Zburzywszy Troję, szczyt posiadł ty chwały.

FILOKTETES.

Życie obmierzłe, cóż nie kładziesz kresu,
Czemuż nie strącasz mnie w cienie Hadesu?
       1350 Biada! cóż pocznę? jakoż nie zawierzę
Ja słowom tego, co radził życzliwie?
A więc ustąpię? lecz jakże po czynie
Wyjdę na światło? do kogóż przemówię?
O oczy, coście mą krzywdę widziały,
       1355 Jakżeż zniesiecie, bym z syny Atreusa
Przebywał, z tymi, którzy mnie zgubili!
Jakże z przeklętym Laerta potomkiem?
Bo ból mnie o to, com przeżył, nie gryzie,
Lecz co ja jeszcze od tamtych wycierpię,
       1360 Przeczuwam w myśli; wszak dusza, co zrodzi,
Raz szpetne czyny, do złego wciąż zwodzi
I to mnie w tobie, o synu, w dziw wprawia.
Tyś sam powinien nie dążyć pod Troję
I nas wstrzymywać od tych, którzy spadek
       1365 Po ojcu z krzywdą ci wzięli; czyż z nimi
Staniesz w szeregu a również mnie zmusisz?
Przenigdy synu! lecz jakeś mi przysiągł,
Wieź mnie do domu, sam zostań na Skyrze,
A ci straceńcy niech idą w zatratę.
       1370 Tak byś, odemnie i ojca, dzięk zyskał
Dwoisty! złych zaś nie wspierając zgoła,
Złych też znamieniem nie pokalasz czoła.

NEOPTOLEMOS.

Mówisz ty słusznie, lecz jednak pragnąłbym,
Byś wierząc bogom i moim namowom
       1375 Ze mną, co sprzyjam, wnet uszedł z tej ziemi.

FILOKTETES.

Czyż więc do Troi i syna Atreusa
Wstrętnego dążyć nieszczęsną mam stopą?

NEOPTOLEMOS.

Do tych, co twojej jątrzącej się nodze
Przyniosą ulgę i ciebie uzdrowią.

FILOKTETES.

       1380 Wieść mi zwiastując tak straszną cóż myślisz?

NEOPTOLEMOS.

Że tobie i mnie rzecz wyjdzie na dobre.

FILOKTETES.

I to wyrzekłszy, nie wstydzisz się bogów?

NEOPTOLEMOS.

Czegóżby wstydził się ten, co zysk ciągnie?

FILOKTETES.

Mówisz o zysku Atrydów, czy moim?

NEOPTOLEMOS.

       1385 Twoim, bo sprzyjam ci w rzeczy i w mowie.

FILOKTETES.

Jakoż, gdy wrogom mnie wydać zamierzasz?

NEOPTOLEMOS.

Mój drogi, nie czerp ty z klęski zuchwalstwa.

FILOKTETES.

Gubisz mnie, czuję, twojemi mowami.

NEOPTOLEMOS.

O nie zaiste! lecz nie chcesz ich pojąć.

FILOKTETES.

       1390 Czyż nie wiem, że mnie wyżęli Atrydzi?

NEOPTOLEMOS.

Wiedz, że ci, którzy wyżęli, cię zbawią.

FILOKTETES.

Nie, iżbym Troję oglądał samochcąc.

NEOPTOLEMOS.

Cóż więc poczniemy, jeżeli namową
Ja do niczego cię skłonić nie zdołam?
       1395 Więc może zmilknąć najlepiej, byś tutaj
Żył, jako żyjesz, bez błysku ratunku.

FILOKTETES.

Pozwól mi znosić, co znosić ja muszę;
A coś mi przyrzekł, mej tknąwszy prawicy,
Że mnie do domu odwieziesz, wypełnij.
       1400 I już nie zwlekaj, nie wspominaj Troi,
Jam ją opłakał dość już w nędzy mojej.

NEOPTOLEMOS.

Więc, jeżeli wola, idźmy.

FILOKTETES.

O, szlachetne rzekłeś słowo.

NEOPTOLEMOS.

Zaprzyj silnie twoje stopy.

FILOKTETES.

Ile tylko sił mi starczy.

NEOPTOLEMOS.

Lecz jak ujdę skarg Achajów?

FILOKTETES.

O to synu się nie troskaj.

NEOPTOLEMOS.

       1405 Cóż, a jeśli kraj mój złupią?

FILOKTETES.

Stanę ja przy twoim boku.

NEOPTOLEMOS.

Jakąż pomoc mi przyniesiesz?

FILOKTETES.

Z Heraklesa stanę strzały.

NEOPTOLEMOS.

Jak to mniemasz?

FILOKTETES.

Gwałt odeprę.

NEOPTOLEMOS.

Żegnaj kraj ten i wyruszaj.

HERAKLES.

       1408—1417 Poiasa synu, czekaj, stój
Aż sąd rozebrzmi mój!
A wiedz, że odtąd świadczyć masz,
Żeś słyszał głos mój, ujrzał twarz!
Z miłością z górnych idę stron
Dla ciebie nieb rzuciwszy tron,
By zwieścić, co zamyślił bóg,
By cię z podjętych zwrócić dróg;
Więc słuchaj ty Herakla słów:

Naprzód ci własne opowiem ja losy,
Jakiem ja znosił i przeszedł cierpienia,
       1420 Zanim, jak widzisz, posiadłem niebiosy.
Wiedz, że i tobie piszą przeznaczenia
Po trudach dożyć chwalebnej tej doby.
Więc staniesz razem z tym mężem pod Troją
I najpierw strasznej się zbędziesz choroby,
       1425 Potem uznają, żeś przedni do boju;
Przeto Parysa, co sprawcą tej burzy,
Moim ty łukiem żywota pozbawisz,
I zburzysz Troję, a łupu dział duży
Tobie przydany do domu wyprawisz
       1430 Ojcu, do Ojty rodzinnych ustroni.
Co zaś przez własne posiędziesz zdobycze,
To przy mym stosie, na pamięć mej broni
Złóż. — Również tobie mej rady użyczę,
Achilla synu; bez siły on twojej
       1435 A ty bez niego nie pokonasz Troi.
Więc jak lwów dwojga się strzeżcie w potrzebie.
Zaś Asklepiosa wam celem posługi,
By mąk ci ulżył, pod Ilion od siebie
Prześlę. — Bo musi ledz ono raz drugi
       1440 Przez moje łuki. Lecz baczcie, by ziemie
Niszcząc, cześć bogom zachować powinną,
Bo lżej odważa Zeus wszelką rzecz inną.
A zbożność, choć ją z człowiekiem śmierć chłonie,
I życie przetrwa i żyje po zgonie.

FILOKTETES.

       1445—1471 O ty, coś zwieścił mi wzniosłe orędzie,
Zjawił się w końcu,
Mój duch powolnym twym zleceniom będzie.

NEOPTOLEMOS.

A mój głos także to samo ci zleci.

HERAKLES.

Niechaj zwłoka was nie wstrzyma,
Bo nagli czas, już czas,
A wiatr już żagle wzdyma.

FILOKTETES.

Lecz ja odchodząc chcę przesłać żegnanie
Grocie, co stała mi tu za mieszkanie,
I nymfom wód tych i błoni
I szumom, które od morskich szły toni,
Gdy wichrem gnane nawały deszczowe
We wnętrzu często zraszały mi głowę,
A jękom moim, co tu rozbrzmiewały
Wtórzyły echem Hermejskie gdzieś skały.
Żegnajcie mi też lykijskie źródliska,
Już się rozstanę ja z wami, rozstanę,
Bo wbrew nadziei nadzieja mi błyska,
I Lemnu ziemie falami oblane,
Ślijcie mnie naprzód bez szwanku i skazy
Pośród morskich fali smug,
Dokąd los wzniosły, przyjaciół rozkazy
I wszechpotężny pędzi bóg.

CHÓR.

Więc ruszmy społem stąd,
A nymfy łaskawe, niech wiodą tę nawę,
Kędy zbawczy świta ląd!








Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Sofokles i tłumacza: Kazimierz Morawski.