Przejdź do zawartości

Kapitał. Księga pierwsza (1926-33)/Przedmowa do wydania pierwszego

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Karl Marx
Tytuł Kapitał. Księga pierwsza
Podtytuł Krytyka ekonomji politycznej
Redaktor Jerzy Heryng, Mieczysław Kwiatkowski (red. tłum. pol.),
Friedrich Engels, Karl Kautsky (red. oryg.)
Wydawca Spółdzielnia Księgarska Książka,
Księgarnia i Wydawnictwo "Tom"
Data wyd. 1926-33
Druk M. Arct, Warszawa
Drukarnia „Monolit“, Warszawa
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Jerzy Heryng,
Mieczysław Kwiatkowski,
Henryk Gustaw Lauer,
Ludwik Selen
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
PRZEDMOWA DO WYDANIA PIERWSZEGO.

Dzieło, którego tom pierwszy oddaję w ręce publiczności, jest dalszym ciągiem mej pracy, ogłoszonej w r. 1859 p. t. „Zur Kritik der politischen Oekonomie“. Powodem tak długiej przerwy między początkiem a dalszym cięgiem była wieloletnia choroba, która ustawicznie przerywała mą pracę.
Zawartość owej wcześniejszej pracy została streszczona w pierwszym rozdziale tego tomu. Stało się tak nietylko ze względu na ciągłość i pełnię, ale i dla ulepszenia wykładu. O ile tylko pozwalały na to względy rzeczowe, rozwinąłem tu szerzej różne punkty, dawniej zaledwie zaznaczone, podczas gdy, naodwrót, wiele z tego, co tam było obszernie rozwinięte, tu jest tylko zaznaczone. Działy, dotyczące historji teorji wartości i pieniądza, odpadły, rzecz prosta, całkowicie. Jednak czytelnik pracy poprzedniej znajdzie w przypisach do pierwszego rozdziału nowe źródła do historji tej teorji.
Początek jest zawsze trudny, — stosuje się to do każdej nauki. To też zrozumienie pierwszego rozdziału, a zwłaszcza części, zawierającej analizę towaru, nastręczy najwięcej trudności. To też spopularyzowałem w miarę możności to, co dotyczy bliższej analizy istoty wartości i wielkości wartości[1]. Forma wartości, której wykończoną, postacią jest forma pieniężna, jest zgoła beztreściwa i prosta. Mimo to jednak umysł ludzki więcej niż przez dwa tysiące lat daremnie usiłował ją zgłębić, gdy tymczasem analiza innych form, znacznie bogatszych w treść i bardziej złożonych, powiodła się przynajmniej w przybliżeniu. Dlaczego? Oto ponieważ łatwiej jest zbadać rozwinięty organizm niż oddzielną komórkę w tym organizmie. Pozatem zaś przy badaniu form ekonomicznych na nic się nie zda ani mikroskop ani odczynniki chemiczne. Jedno i drugie musi zastąpić siła abstrakcji. Jednak w społeczeństwie burżuazyjnem towarowa forma wytworu pracy lub forma wartościowa towaru jest formą komórki ekonomicznej. Profanowi analiza jej wyda się jakiemś gubieniem się w drobiazgach. W istocie chodzi tu o drobiazgi, lecz chyba tylko w tym sensie, w jakim z drobiazgami ma do czynienia anatomja mikrologiczna.
Z wyjątkiem więc ustępu, dotyczącego formy wartości, książki tej nie można będzie oskarżać o niezrozumiałość. Naturalnie, mam tu na myśli tylko czytelników, którzy chcą się czegoś nowego nauczyć, a więc chcą też sami myśleć.
Fizyk bada procesy przyrody bądź tam, gdzie uwydatniają się najwyraźniej i najmniej zmącone są zakłócającemi je wpływami, bądź też, w miarę możności, dokonywa doświadczeń w warunkach, zapewniających niezakłócony przebieg procesu. Przedmiotem mych badań w tem dziele jest kapitalistyczny sposób produkcji i odpowiadające mu stosunki produkcji i wymiany. Klasyczną siedzibą kapitalizmu jest dotąd Anglja. Dlatego stamtąd właśnie biorę przedewszystkiem przykłady, ilustrujące moje wywody teoretyczne. Gdyby jednak czytelnik niemiecki miał po faryzeuszowsku wzruszać ramionami na warunki życia angielskich robotników przemysłowych i rolnych, lub gdyby miał się optymistycznie pocieszać, że stosunki w Niemczech są jeszcze dalekie od tak złego stanu rzeczy, to musiałbym mu zawołać: De te fabula narratur! [o tobie bajka mówi!].
Chodzi tu w istocie nie o wyższy lub niższy stopień rozwoju przeciwieństw społecznych, wypływających z praw przyrodzonych produkcji kapitalistycznej. Chodzi tu o same te prawa, o tendencje, działające i torujące sobie drogę z żelazną koniecznością. Kraj, bardziej rozwinięty pod względem przemysłowym, wskazuje tylko mniej rozwiniętemu obraz jego własnej przyszłości.
Ale pomińmy to. Tam, gdzie produkcja kapitalistyczna zdobyła już u nas zupełne prawo obywatelstwa, np. w fabrykach właściwych, stosunki są znacznie gorsze niż w Anglji, gdyż brak przeciwwagi ustaw fabrycznych. We wszystkich pozostałych dziedzinach nęka nas, narówni z całym pozostałym kontynentem zachodnio-europejskim, nietylko rozwój produkcji kapitalistycznej lecz i jej niedorozwój. Obok bolączek nowoczesnych gnębi nas cały szereg bolączek odziedziczonych, wypływających z przedłużającej się wegetacji starodawnych, przeżytych sposobów produkcji wraz z całym orszakiem towarzyszących im niewczesnych stosunków społecznych i politycznych. Cierpimy nie tylko od żywych, lecz i od umarłych. Le mort saisit le vif! — [umarły chwyta żywego!].
Statystyka społeczna w Niemczech i w całej pozostałej kontynentalnej Europie Zachodniej jest wprost nędzna w porównaniu z angielską. Mimo to jednak odchyla ona zasłonę właśnie dostatecznie na to, żeby można było dostrzec poza nią głowę Meduzy. Przerazilibyśmy się własnych stosunków, gdyby nasze rządy i parlamenty wyznaczały perjodycznie, jak w Anglji, komisje do badania stosunków gospodarczych, gdyby komisje te uzbrojone były w takie same jak w Anglji pełnomocnictwa w celu ustalenia prawdy, gdyby się udało znaleźć dla tej pracy ludzi tak samo kompetentnych, bezstronnych i bezwzględnych, jak angielscy inspektorowie fabryczni, angielscy lekarze, składający sprawozdania o stanie „Public Health“ [zdrowia publicznego], angielscy komisarze, badający wyzysk pracy kobiet i dzieci, stosunki mieszkaniowe, sposób odżywiania się i t. d. Perseusz osłaniał głowę czapką z chmur, żeby ścigać potwory. My zaś naciskamy tę czapkę na oczy i uszy, żeby móc zaprzeczać istnieniu potworów.
Nie trzeba się co do tego łudzić. Podobnie, jak amerykańska wojna o niepodległość w wieku 18 uderzyła w dzwon alarmowy dla europejskiej klasy średniej, tak samo amerykańska wojna domowa w wieku 19 uderzyła w dzwon dla europejskiej klasy robotniczej. W Anglji ten proces przewrotu jest niemal namacalny. Na pewnym punkcie rozwoju musi on przerzucić się i na kontynent. Będzie się on tam rozwijał w formach brutalniejszych lub łagodniejszych, zależnie od stopnia rozwoju samej klasy robotniczej. A więc, pomijając wyższe pobudki, najgłębszy interes własny klas dzisiaj panujących nakazuje im usunięcie wszelkich, przeszkód, tamujących rozwój klasy robotniczej, o ile podlegają one kontroli prawa. Dlatego właśnie, między imnemi, udzieliłem w tym tomie tak wiele miejsca dziejom, treści i wynikom angielskiego ustawodawstwa fabrycznego. Każdy naród powinien i może uczyć się od innego. Nawet gdy jakieś społeczeństwo wpadnie na trop prawa przyrodzonego, rządzącego jego rozwojem — a wykrycie ekonomicznych praw rozwojowych społeczeństwa nowożytnego jest właśnie ostatecznym celem niniejszego dzieła, — nawet wówczas nie może ono ani przeskoczyć przez naturalne fazy swego rozwoju ani usunąć ich dekretami. Może ono jednak skrócić i złagodzić męki porodowe.
Jeszcze słowo dla uniknięcia możliwych nieporozumień. Bynajmniej nie w różowem świetle maluję postaci kapitalisty i właściciela ziemskiego. Ale o osoby chodzi tu tylko o tyle, o ile są one uosobieniem kategoryj ekonomicznych, przedstawicielami określonych stosunków i interesów klasowych. Ponieważ z mego punktu widzenia rozwój ekonomicznego układu społeczeństwa jest procesem przyrodniczym, więc mniej niż ktokolwiek inny mogę obarczać jednostkę odpowiedzialnością za stosunki, których sama, społecznie biorąc, pozostaje wytworem, choćby je subjektywnie przerastała.
W dziedzinie ekonomji politycznej wolne badania naukowe natrafiają nietylko na tego samego wroga, co w innych dziedzinach. Swoista natura materjału, jakim zajmuje się ta nauka, uzbraja przeciw niej najgwałtowniejsze, najbardziej małostkowe i najnikczemniejsze namiętności serca ludzkiego, a mianowicie furje interesu osobistego. Tak np. wysoki kościół anglikański łatwiej wybaczy napaść na 38 z pośród 39 artykułów swej wiary, niż na 1/39 część swych dochodów pieniężnych. Dzisiaj nawet ateizm jest uważany za culpa levis [winę lekką] w porównaniu z krytyką tradycyjnych stosunków własności. A jednak istnieje tu niezaprzeczony postęp. Wskażę np. na księgę błękitną, ogłoszoną w ostatnich tygodniach: „Correspondence with Her Majesty’s Missions Abroad, regarding Industrial Questions and Trades-Unioms“. Przedstawiciele korony angielskiej zagranicą wyrażają tu w dobitnych słowach tę myśl, że w Niemczech, we Francji, słowem we wszystkich kulturalnych państwach lądu europejskiego, przekształcenie istniejących stosunków między kapitałem a pracą jest tak samo widoczne i tak samo nieuniknione, jak w Anglji. Jednocześnie po drugiej stronie oceanu Atlantyckiego pan Wade, wiceprezydent Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej, oświadcza na zgromadzeniach publicznych: po zniesieniu niewolnictwa staje na porządku dziennym sprawa przekształcenia stosunków własności kapitału i ziemi! Są to znamiona czasu, których nie da się zakryć purpurowym płaszczem ani czarną sutanną. Nie oznaczają one, że już jutro nadejdzie dzień cudów. Wskazują one, iż nawet w łonie klas posiadających świta już świadomość, że społeczeństwo dzisiejsze nie jest niezmiennym kryształem, lecz organizmem, zdolnym do przekształcania się i wciąż znajdującym się w procesie przekształcania.
Drugi tom niniejszego dzieła będzie traktował o procesie krążenia kapitału (Księga 2) i o całokształcie procesu kapitalistycznego (Księga 3), a tom trzeci i ostatni (Księga 4) o dziejach teorji.
Chętnie powitam każdy sąd krytyki naukowej. Wobec zaś przesądów tak zwanej opinji publicznej, której nigdy nie czyniłem ustępstw, hasłem mojem pozostają nadal słowa wielkiego Florentyńczyka:

Segui il tuo curso, e lascia dir le genti!
[Idź swoją drogą, a niech ludzie mówią, co chcą!].

Karol Marks.

Londyn, 25 lipca r. 1867.




  1. Wydawało mi się to tem konieczniejsze, że nawet praca F. Lassalle’a, wymierzona przeciw Schultze-Delitzschowi, w tej części, która, według autora, ma rzekomo podawać „kwintesencję duchową“ moich na te sprawy poglądów, zawiera poważne nieporozumienia. En passant [przy sposobności]. Jeżeli wszystkie ogólne teoretyczne założenia prac ekonomicznych F. Lassalle’a, np. dotyczące historycznego charakteru kapitału, spółzależności pomiędzy stosunkami produkcji a sposobem produkcji itd. i t. d., zostały przez niego niemal dosłownie zapożyczone z moich pism aż do stworzonej przeze mnie terminologii, i przytem bez podania źródła, to postępowanie takie było z pewnością wywołane względami propagandy. Rzecz jasna, nie mówię tu o różnych jego wywodach [poszczególnych i o zastosowaniach praktycznych, z któremi nie mam nic wspólnego.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Karl Marx i tłumacza: Mieczysław Kwiatkowski.