Przejdź do zawartości

Kotka śmieciarka/IV

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Ernest Thompson Seton
Tytuł Kotka śmieciarka
Pochodzenie Zajmujące czytanki przyrodnicze Nr 5
Wydawca Wydawnictwo M. Arcta
Data wyd. 1931
Druk Drukarnia M. Arcta
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Maria Arct-Golczewska
Ilustrator Ernest Thompson Seton
Tytuł orygin. The Slum Cat
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


IV.

Mizia wyrosła na piękną kotkę o tygrysim wyglądzie. Była szara w czarne cętki, rozrzucone regularnie po całem ciele, a cztery białe plamki na uszach, nosku i końcu ogona, były prawdziwą jej ozdobą i nadawały jej wygląd szlachetny.
Nabrała już dużo doświadczenia życiowego i umiała doskonale zdobywać sobie pożywienie. Jednakże i teraz bywały dni głodu, nieraz też nasza Mizia próbowała polowania na wróble, lecz zawsze bez dobrego skutku. Naogół dni płynęły jej dość szczęśliwie, ale bardzo samotnie. Wkrótce jednak zaszło coś ciekawego i nieznanego w jej życiu.
Oto pewnego dnia sierpniowego wygrzewała się Mizia na słońcu, gdy naraz pojawił się na murze wielki czarny kot. Po rozerwanem uchu poznała odrazu swego dawnego znajomego i przelękniona schowała się do skrzyni. Kocur jednak przeszedł spokojnie dalej i skoczył na dach; wtem z przeciwnej strony ukazał się na dachu drugi żółty kot, również wielki jak pierwszy, i podążał wprost na czarnego. Czarny kocur przystanął, najeżył się i zamiauczał przeraźliwie. Żółty zrobił to samo, poruszając złowrogo ogonem.
— Miau! miau-u-u! — krzyczał czarny.
— Wauu! wau-u! — odpowiadał żółty.
Pobudka do walki była wydana i obydwa koty z ułożonemi wtył uszami, z wygiętym ku górze grzbietem posunęły się ku sobie.
— Miau! miau! — wrzeszczał znowu czarny i przysunął się o pół cala bliżej.
— Wauu, wauu! — odezwał się żółty i podnosząc się na całą swą wysokość, zbliżył się o cały cal.
— Wauu! wauu! — powtarzał i wymachiwał ogonem na prawo i lewo.
— Miau, miau-u-u! — ryczał czarny i spostrzegłszy tuż przed sobą szeroką pierś żółtego, cofnął się nieco wtył.
Na podwórzu pootwierały się okna i rozległy się ludzkie głosy, nawołujące do ciszy, ale krzyki kotów były jeszcze głośniejsze.
— Wauu! wauu! — grzmiał żółty napastnik, jakby chciał powiedzieć: — „z drogi mi, z drogi!“
— Miau-u-uu! — odpowiadał czarny, podsuwając się znowu ku tamtemu.
Już tylko trzy cale dzieliły nosy przeciwników, a przednie ich łapy z wystawionemi pazurami zbliżały się ku sobie coraz bardziej. Trzy minuty stały koty naprzeciw siebie bez ruchu, z oczami błyszczącemi, jak węgle rozżarzone, a końce ich ogonów poruszały się bez przerwy we wszystkie strony.
I znowu zaczął żółty swoje grożące:
— Wauu, wauu, u-u-u!
— Jee-e-e-e-eh! — zaryczał czarny, chcąc przerazić przeciwnika i cofnął się znowu troszeczkę.
Żółty natomiast przysunął się bliżej — już dotykały się ich wąsy, a nosom brakowało tylko parę cali.
— Wau-uu! — wyrwało się jak głębokie westchnienie z piersi żółtego. — Jee-eeh! — zawył czarny — i w tejże chwili żółty rzucił się jak furja na czarnego, wpijając w niego szpony swe i zęby.

— Miauu! — krzyczał czarny.
— Wauu, wauu! — odpowiadał żółty.

— Wii-wii-wii!... — zawył tamten, schwycił go łapami i w mocnym uścisku przewalił na ziemię.
O, jakże się te koty tulały i gryzły, przedewszystkiem żółty! O jakże się przewracały i drapały!
Głową na dół, głową na górze, to jeden, to drugi, przeważnie jednak żółty, staczały się walczące kocury po spadzistym dachu, aż wkońcu spadły wprost na ziemię. Ze wszystkich okien rozległy się teraz głośne okrzyki: „hurra! O, górą żółty!“
W okamgnieniu jednak podniosły się obydwa koty na nogi i, trzymając się wzajemnie mocno pazurami, toczyły się dalej po kamienistem podwórzu, parskając i miaucząc przeraźliwie; wreszcie miały już obydwa dosyć walki i puściły się, każdy odskakując w swoją stronę, obydwa poszarpane i pokrwawione, zwłaszcza czarny.
Dowlókł się biedak do muru i miaucząc żałośnie z bólu i złości, wdrapał się na szczyt i znikł.
Nasza Mizia przyglądała się ze swego ukrycia na skrzyniach całej tej scenie z wielkiem zajęciem i z bijącem ze strachu i niepokoju sercem. Gdy odszedł czarny, patrzała z zachwytem na zwycięskiego żółtego. Ten zaś, czy przypadkiem, czy z wiedzą o jej ukryciu, podsunął się ku skrzyniom i spojrzał ukradkiem na piękną kotkę, która przed chwilą była świadkiem takiej strasznej, bohaterskiej walki. Mizia nie przelękła się wcale — przeciwnie, spojrzała przyjaźnie na zwycięskiego przybysza i wkrótce oba koty były ze sobą w zupełnej przyjaźni, — tak jakby miały razem prowadzić dalsze życie.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Ernest Thompson Seton i tłumacza: Maria Arct-Golczewska.