Przejdź do zawartości

Nędznicy/Część druga/Księga trzecia/IV

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Victor Hugo
Tytuł Nędznicy
Wydawca Księgarnia S. Bukowieckiego
Data wyd. 1900
Druk W. Dunin
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz anonimowy
Tytuł orygin. Les Misérables
Źródło Skany na Commons
Inne Cała powieść
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
IV.
Lalka wychodzi na scenę.

Rzęd kramików pod gołem niebem ciągnął się jak sobie przypominacie, od kościoła do oberży Thenardierów. Ponieważ wkrótce mieszczanie mieli iść na pasterkę, odprawiającą, się o północy, kramy oświecone były świecami w rurach papierowych, co, jak mówił bakałarz w tej chwili siedzący za stołem u Thenardierów, sprawiało „czarodziejski widok.“ Za to, ani jednej gwiazdy na niebie.
Ostatni barak na wprost drzwi Thenardierów mieścił kram z zabawkami dziecinnemi; cały błyszczał od szkiełek, świecidełek i wspaniałych wyrobów blaszanych. Na przodzie straganu, kramarz postawił na kawałku białego obrusa ogromną lalkę, dwie stopy wysoką, ze złotemi kłosami na głowie, w sukni z różowej gazy; lalka miała włosy prawdziwe i oczy emaljowe. Codziennie przechodnie mniej niż dziesięcioletni, rozdziawiwszy gęby podziwiali to cudo; w całem Montfermeil nie znalazła się matka tak bogata lub tak rozrzutna, by ją kupiła dla swego dziecka. Eponina i Anzelma po całych godzinach przypatrywały się lalce; Cozetta także rzucała na nią ukradkowe spojrzenia.
W chwili gdy Cozetta wyszła z konewką w ręku, choć ponura i znękana, nie mogła się oprzeć pokusie i spojrzała na cudowną lalkę, na damę, jak ją nazywała. Biedne dziecię osłupiało ze zdumienia. Nie widziała jeszcze z blizka tej lalki. Cały kram wydał się jej pałacem, lalka nie była lalką, ale jakiemś widzeniem czarownem. Radość, przepych, bogactwo, szczęście ukazały się w ułudnym blasku nieszczęśliwej małej istocie, tak głęboko wtrąconej w grobową i chłodną nędzę. Cozetta z naiwną i smutną przenikliwością dziecięcia mierzyła przepaść ją dzielącą od tej lalki. Mówiła sobie, że trzeba być królową lub przynajmniej księżniczką; by mieć coś podobnego. Wpatrywała się w śliczną suknię różową, w piękne gładkie włosy i myślała: Jaka szczęśliwa być musi ta lalka! Nie mogła oderwać oczów od fantastycznego kramu. Im dłużej patrzyła, tem bardziej ją olśniewał. Zdało jej się, że widzi raj. Inne mniejsze lalki stojące za tą wielką, wydały się wróżkami i genjuszami. Kupiec przechadzający się w głębi baraku sprawiał na niej wrażenie Istoty najwyższej.
Zapatrzywszy się tak z uwielbieniem, zapomniała o wszystkiem, nawet po co była posłaną. Nagle gruby głos Thenardierowej zbudził ją z marzenia i wrócił do rzeczywistości: — Ach ty błaźnico! jeszcześto nie poszła! Poczekaj, dam ja tobie! Ciekawam co ten bęben tam robi! A ty mały potworze, ruszaj żywo?
Thenardierowa wyjrzała na ulicę i zobaczyła Cozettę stojącą w zachwyceniu przed kramem.
Cozetta porwała konewkę i uciekała jak mogła najprędzej.







Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Victor Hugo i tłumacza: anonimowy.