Przejdź do zawartości

O piękności

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Łukasz Górnicki
Tytuł O piękności
Pochodzenie Klejnoty poezji staropolskiej
Redaktor Gustaw Bolesław Baumfeld
Wydawca Towarzystwo Wydawnicze w Warszawie
Data wyd. 1919
Druk Drukarnia Naukowa
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cała antologia
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
ŁUKASZ GÓRNICKI.
O PIĘKNOŚCI.
(Z „Dworzanina“).
PIĘKNOŚĆ ZIEMSKA.

Z Boga piękność się rodzi, a jest nieoddzielona od dobroci, jako gorącość od ognia. Cudność tedy zwierzchnia prawdziwy znak jest a piątno wnętrznej dobroci, jako piękny kwiat na drzewie znakiem jest dobrego owocu; a my przez to, co widzimy, dochodzimy tego, czego widzieć nie możemy, to jest umysłu — przez ciało; skądże to jest, iż owi fizjognomowie z twarzy a z położenia członków nie telko obyczaje, ale i myśli czasem człowiecze wiedzą. I myśliwiec, poźrzawszy na psa, na ptaka, już hnet wie, co w nim wre, jeśli rączy, jeśli łuczny, jeśli łowny abo gniewliwy, bo duch każdego źwirzęcia na ciele swem wyraża, jako najbarziej może, siebie. Patrzmy na lwa, na konia, na orła, jako w oczu jednego znać gniew, w drugiego oczu bystrość, w trzeciego nadętość jaką; pódźmyż zaś do owce, do gołębia: tam szczyrą a prostą widzimy niewinność, a w liszce, w wilku złość pokrytą. I tak niemal we wszytkich źwirzętach: co żadne, to i złe, a co piękne, to i dobre...
Owa, kto sie temu chce przypatrzyć, tedy tak najdzie, iż, cokolwiek jest dobrego a użytecznego, to każda rzecz ta ma i piękność w sobie. A to nad świat ten, tę tak wielką machinę, którą Pan Bóg ku pożytku a zachowaniu w dobrej mierze wszytkich rzeczy stworzył, i możeż być co cudniejszego? Niebo okrągłe, ozdobione tak wielem jasnych pochodni; w pośrodku ziemia, żywioły ogarniona i niczem nie podparta stoi; słońce, które, obchodząc ten krąg, wszytko oświeca, zimie do najniższego na niebie znaku schodzi, a zaś znienagła odchodzi, a przychodzi lecie ku najwyższemu znakowi. Nuż miesiąc! Ten bierze od słońca światłość, podług tego, jak blizko od niego abo daleko chodzi, i drugie pięć gwiazd, z których każda, inaczej a inaczej postępując, tenże bieg w krąg nieba odprawuje: to te wszytki rzeczy, jako z swej zamierzonej miary nigdy nie wychodzą (bo gdzieby się co namniej odmieniło, nie telkoby dobre nasze zginęło, ale świat bez pochyby upaśćby musiał), tak też zasie mają taką piękność w sobie i ozdobę, iż rozum człowieczy nic piękniejszego wymyślić sobie nie może.
Pódźmyż do wyobrażenia naszego, bo człowiek może być nazwan małym światem! Cokolwiek ma w sobie, wszytko w nim jest mądrze uczyniono, a pewnie nie przygodnie tak sam stanął, abowiem najmniejszy członek jego, najcieńsza żyłka, najliższa kosteczka jest mu potrzebna; a ten kształt wszytek człowieczy przedsię jest barzo piękny i nie wiem, jeśli pożytek więtszy czyli ozdoba ciału jest ze wszytkich tych członków, których używamy. To się też o inych źwirzętach powiedzieć może. Owo pierze u ptaków, liście i rószczki na drzewie, co natura dała obojgu temu ku potrzebie i zachowaniu swojej istności, a wdy i to ma wielką cudność w sobie.
Ale nie patrzmy na przyrodzenie, patrzmy na to, co człowiek rozumem i ręką urobi! W okręcie a co jest potrzebniejszego, jako maszty, jako żagle, jako powrozy, co to trzymają? a wdy te rzeczy mają tyle ozdoby w sobie, iż, kto na to patrzy, mnima, aby nie tak wiele dla pożytku, jako dla napasienia oczu to było uczyniono. Filary kształtowne trzymają na sobie w kościelech wysokie sklepy, i nie mniejsza z tego jest oczom uciecha, niż pożytek kościołowi.... A tak piękność wszędzie tam ma miesce, gdzie ma być co dobrego, i dla tego odtąd więc zawdy chwalić poczynamy, mówiąc: piękny dzień, piękne niebo, piękna ziemia, piękna rzeka, piękny kraj, las, łąka, sad, piękne drzewo, miasto, kościół, piękny dom, piękny poczet, piękne wojsko i dalej. Owa sie każda rzecz pięknością zdobi, i jest, jakom pirwej powiedział, nie oddzielona od dobroci, zwłaszcza w człowieczem ciele. Bo takiej cudności ina przyczyna nie jest, jedno piękność duszna, a taż jest istotną dobrocią. Bo dusza, mając cząstkę jednę prawdziwej cudności, to jest tej, która od Boga płynie, rozświeca i czyni każdą rzecz piękną, której sie jedno dotknie, zwłaszcza, jeśli ciało to, w którem mieszka, nie jest z tak grubej a podłej materjej, iżby dusza na niem wyrazić swego wzoru nie mogła. Przeto cudność jest znak zwycięstwa dusznego, jako owa chorągiew, co ją wytkną z wieże po wzięciu miasta, bo przez takową cudność, jako przez chorągiew, już dusza daje znać, iż opanowała ciało, a swoją światłością jasne uczyniła cielesne ciemności.

Piękność niebieska.

Jeśliż tedy ta piękność, którą oczyma śmiertelnemi tu na ludziech widamy (która ani tego przyrównania doszła, jakie też świece do słońca, ale jest prosto cień jakiś piękności) zapala serca nasze i przynosi taką uciechę, iż więc drugi nic nadto milszego nie ma, cóż tamta niebieska, na którą patrząc Aniołowie są błogosławieni? możeż być przyjemniejsza miłość, milszy płomień nad ten, który sie z widzenia najwyższej piękności rodzi? Wiem pewnie, iż, jako tej piękności żaden rozum ogarnąć, żaden język wysłowić nie może, tak też ani szy, którą te szczęśliwe dusze mają, co ku widzeniu onej do nieba przyszły, nikt wypowiedzieć nie umie. Abowiem ta piękność początkiem jest i studnią, z której wszytcy czerpają, a jej przedsię ani ubywa, ani przybywa, ale, w swej mierze ustawicznie stojąc, wszytkim na świecie pięknym rzeczam swej piękności użycza; bo przez się piękności mieć by nie mogły, jako ta niebieska piękność przez się sama i od siebie piękność ma nieprzyrównaną, wieczną, szczyrą a nieodmienną. Taż to jest piękność, od najwyższej dobroci nieoddzielona, która swą światłością wzywa i ciągnie ku sobie wszytki rzeczy. Ta daje Aniołom istność, ludziom rozum, źwirzętom zmysły, ziołom moc, kamieniom własność. A przeto, jako ten ogień widomy odgania od złota plugawość i ono na wybór dobre czyni, tak ten ogień niewidomy a święty sprosności duszne i to, co w nich jest śmiertelnego, wypala i gubi, a ożywia to wszytko, co byli zmysłowie umorzyli i podeptali.
Tenżeć to jest on stos drzew, na którym Herkules, jako poetowie piszą, na górze Oeta zgorzał, a przez takie zgorzenie policzon jest miedzy nieśmiertelnymi.
Tenże też to jest kierz on ognisty Mojżeszów, one rozdzielne języki, jakoby ogień, i wóz pałający Eljaszów, który łaski i błogosławieństwa przysparza duszam tych ludzi, którzy są tego godni, aby go widzieli na ten czas, kiedy, ziemskie ciemności nazad zostawując, do nieba leci.
Obróćmyż tedy myśli wszytki i siły duszne nasze ku tej najświętszej światłości, ktora nam drogę do nieba pokazuje, a za tą (zwlekłszy z siebie żądze i chciwości cielesne, w któreśmy się tu na ziemi oblekli) po tej drabinie, która na spodnim szczeblu ma cierń jakiś piękności, idźmy aż do onego najwyższego gmachu, gdzie niebieska, pożądana a istotna piękność mieszka, która w tajemnem zamknieniu u Boga najwyższego jest dlatego, iżby telko święte oczy patrzeć na nię mogły. A tu dopiero ostatni i błogosławiony kres i koniec najdziem naszym żądościam. Tu odpoczynie każdy z prac ziemskich. Tu wytchnie z nędz, w których opływa człowieczy żywot. Tu się uleczą cielesne choroby. Tu będzie najpewniejszy port nam wszytkim, którzy na świecie, jako na rozgniewanem, a niebezpiecznem morzu mieszkamy. Ale któż może miłość niebieską tę, która z piękności, z dobroci, z mądrości boskiej się wznieca, doskonale chwalić?... Ona jest matką rozkoszy, cichości, dobrotliwości, a wielkim nieprzyjacielem nieludzkości i obrzydliwej gnuśności; owa jest i początkiem i końcem wszytkiego dobrego.

(1566.)[1]






  1. O piękności. „Dworzanin polski“ Ł. Górnickiego wydany został w Krakowie (u Mac. Wierzbięty) w r. 1566. Oparty na dziele włoskiem Baltazara Castiglione z r. 1528. („Il libro del Cortegiano“); w dużej części tłómaczony z tego dzieła. Poświęcony Zygmuntowi Augustowi. Składa się dzieło to z rozmów dworzan u biskupa Maciejowskiego w Prądniku pod Krakowem. Jakkolwiek tylko przetworzone (a poczęści właśnie dlatego) jest „Dworz. pol.“ jednem z najpiękniejszych dzieł polskiego humanizmu i prawdziwym klejnotem mowystaropolskiej. Wydanie pełne nowsze prof. Paulisza, Brody (u Westa) 1905.
    Hnet — wnet; łuczny — zażarty; żadne — brzydkie; bez pochyby — napewno; wdy'; — wżdy, przecież, najliższa — najlichsza: prosto — poprostu; odtąd — od piękności; cień jakiś — cieniem tylko; nieprzyrownaną — niezrównaną, nie dającą się porównać: gi (ji) — go (jego); nazad — za sobą: telko — tylko; owa — słowem.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Łukasz Górnicki.