Przejdź do zawartości

Prawda o Sowietach/VII

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Edmund Jezierski
Tytuł Prawda o Sowietach
Wydawca Dom Książki Polskiej
Data wyd. 1927
Druk „Rola“ J. Buriana
Miejsce wyd. Warszawa
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


VII.

Na zakończenie słów parę rzec należy o ustroju biurokratycznym Sowietów. W zasadzie opiera się on na zasadzie rzekomego samorządu, to jest na radach miejskich i wiejskich, wybieranych przez ludność. Lecz rady te stanowią li tylko organy doradcze, a właściwą władzę sprawiają komisarze, mianowani przez władze centralne, otoczeni nader licznym sztabem urzędników.
Biurokracja carska słynęła z przewlekłej procedury i wielkiej ilości urzędników, lecz przeszła ją pod tym względem biurokracja sowiecka. Załatwienie najdrobniejszej nawet sprawy przeciąga się w nieskończoność, wymaga olbrzymiej pisaniny, przez co liczba urzędników, notabene przeważnie żydów, jest w dwójnasób większą. Kwitnie przytem łapownictwo, a kradzieże pieniędzy skarbowych, mimo hojnie szafowanych wyroków śmierci, co prawda na drobniejszych winowajców, są na porządku dziennym.
Korupcja i złodziejstwo ogarnęły wszystkich! urzędy, sądy i policję, sięgnęły nawet do kooperatyw.
Tak np. „Krasnaja Gazieta“ pisze: Według danych urzędowych ustalono, że cała sieć kooperatyw ludowych karmi 400.000 osób, członków zarządów i komisji rewizyjnych i że utrzymanie ich kosztuje 90 miljonów rubli.
Cóż zatem ochrania i kontroluje ta armja, jeżeli zbadanie 108 związków 28 SRCh i 11 wiejskich towarzystw spożywczych wykryło złodziejstw i roztrwonień na 1.866.000 rb. — o 400.000 rb. więcej, niż właściwy kapitał zakładowy tych towarzystw.
Jakim sposobem rabusie zdołali roztrwonić więcej, niż posiadały organizacje, w których dokonane zostały roztrwonienia, „Krasnaja Gazieta“ nie wyjaśnia. I tak jest wszędzie.
Samowola panuje wszędzie, od stolicy do najbardziej zapadłych kątów sowieckiego państwa.
Dziwić się jednak temu nie można, gdyż marnie wynagradzani funkcjonarjusze uciekać się muszą do tych sposobów, ażeby zdobyć środki do życia.
Porządku w państwie pilnowała przedtem milicja obywatelska, obecnie ustanowioną została policja stała, której ilość stale zostaje zwiększoną. Policja zwykła pod żadnym względem nie różni się od dawnej carskiej, zarówno pod względem postępowania z ludnością, jak i brania łapówek. Coraz wytaczane są procesy policji o gwałty nad ludnością i złodziejstwa, a obecnie toczy się proces w Kijowie przeciwko wszystkim władzom zwierzchnim policji miejscowej, o gwałty, wymuszenia i kradzieże. Oskarżonych jest tylko... 111 osób, na czele zaś ich stoi niejaki Frad‘ko, przedstawiony przez władze sowieckie za zasługi do orderu „Czerwonego Sztandaru“.
Specjalny rodzaj policji stanowi t. zw. G. P. U. (gławnoje politiczeskoje uprawlenje), przekształcona z dawnej Czeki, a spełniająca funkcje dawnej carskiej ochrany, pozostająca pod kierownictwem sławnego kata Rosji, krwawego Dzierżyńskiego. Składa się ona z wybranych, pewnych komunistów, i stoi właściwie ponad prawem. Bezwzględna, szafująca bezlitośnie życiem i mieniem obywateli, jest ogólnie znienawidzoną i przy każdej okazji pada ofiarą tej nienawiści. Stanowi też ona stałą ochronę wszystkich wybitniejszych dygnitarzy sowieckich.
Jeden jedyny z działów administracji państwowej, przynajmniej w stolicy, w Moskwie, został przez Sowiety postawiony na nader wysokim poziomie, jest to — więziennictwo.
W samej Moskwie niektóre więzienia zostały urządzone tak, że służą za osobliwość, pokazywaną cudzoziemcom. Komfort, wygoda i elegancja... Patrzcie, do jakiego szczytu doskonałości doprowadzić zdołaliśmy to, co wszędzie za miejsce udręczeń zostaje uznanem. Widok tych więzień moskiewskich, przeznaczonych w pierwszym rzędzie dla dygnitarzy sowieckich, podobno wpływa na nich zachęcająco w kierunku... przestępczym.
Olbrzymia jednak różnica istnieje między tem pokazowem więzieniem stołecznem, a prowincjonalnemi, przeznaczonemi dla przestępców zwykłych, w pierwszym rzędzie zaś dla „kontrrewolucjonistów“. Panuje tam wszechwładnie brud, wilgoć, ciasnota, głód, a w połączeniu z nader wymyślnemi torturami, w jakich G. P. U. celuje, stanowią one tak potworne miejsca kaźni, jakich sobie wyobraźnia ludzka przedstawić nie może.
Aż dreszcz przerażenia przejmuje, gdy się czyta opisy tych więzień, wydane w Ameryce przez tych, którzy przez piekło to przeszli za życia.
W więzieniach tych wrodzone okrucieństwo rosyjsko-tatarsko-żydowskie znajduje właściwe ujście.
Istnieją jednak i takie więzienia, jak np. w Charkowie, gdzie więźniowie, przeważnie bandyci, zawarłszy sojusz z zarządem, wychodzą w ciągu dnia na swoje wyprawy, na noc zaś wracają do cel więziennych, przyjmują kochanki i przyjaciół, wyprawiają orgje pijackie, w których administracja więzienna czynny bierze udział.
Prawdziwa idylla.
Podobno takich więzień w Sowieckiej Rosji jest więcej...
Sądownictwo rosyjskie nosi nazwę ludowego. Zasiadają w niem wybrańcy ludu, przyczem znaczną większość stanowią analfabeci, pewna część posiada niższe wykształcenie, a tylko nieznaczny odsetek jest ludzi z wykształceniem wyższem prawniczem. Jak w tych warunkach odbywa się wymiar sprawiedliwości łatwo sobie wyobrazić. Ulegają karze tylko drobne płotki, grube ryby zaś wychodzą przeważnie bezkarnie, zwłaszcza iż sędziowie i prokuratorzy nie należą do nieprzekupnych.
Jeden tylko z działów państwowych w Rosji Sowieckiej postawiony jest na wysokim poziomie, to armja. Państwo to, głoszące na wsze strony swe przekonania antymilitarystyczne, posiada armję, jakiej mogłoby mu pozazdrościć państwo najbardziej militarystyczne.
Zasługa stworzenia tej silnej, dobrze wyćwiczonej armji spoczywa w pierwszym rzędzie na barkach Trockiego, który przy pomocy instruktorów niemieckich i b. carskich generałów, po klęsce w wojnie z Polską w r. 1920, zdołał ją odbudować i na należytej postawić stopie. Armja ta zaopatrzona jest we wszystkie najnowsze udoskonalenia techniczne, działa, tanki, samoloty i gazy. Wyćwiczenie jej postępuje stale naprzód i stanowi ona potężną groźbę dla wszystkich sąsiadów Sowietów, i jest jednocześnie wyrazem ich dążeń imperjalistycznych.
Przeznaczając na potrzeby armji znaczną część swego budżetu, Sowiety jednocześnie perfidnie odrzucają wszelkie propozycje wzięcia udziału w naradach o rozbrojenie.
Armja ta, łącznie z prowadzoną usilnie militaryzacją ludności, służyć ma do wypełnienia marzeń Sowietów o podboju nietylko Europy, ale i całego świata.
Sojusznikiem i narzędziem zarazem w tych dążeniach jest t. zw. Komintern, czyli zarząd III Międzynarodówki, mający siedzibę swą w Moskwie. Jest on głównym kierownikiem wszelkich organizacji komunistycznych w świecie, dyktuje im taktykę działania, wysyła agitatorów i instruktorów, hojnie szafując przytem nie tyle złotem, ile fałszowanymi z precyzją banknotami państw o silnej walucie.
Zadaniem Kominternu jest przez wzbudzanie w państwach ustawicznych zamieszek i niepokoi, przygotowywać odpowiednie podłoże dla zwycięzkiego pochodu czerwonej armji.
W walkach tych Komintern nie przebiera w środkach i, jak mieliśmy tego dowody u nas, łączy się nawet z mętami społecznymi, byle tylko utrzymać stan ciągłego niepokoju.
Polityka Kominternu w tym kierunku jest nader zręczną. Wykorzystywuje on każdą sposobność, każdą okazję, byle tylko osłabić tych, których za przyszły łup swój uważa.
Pierwszymi agitatorami Kominternu są ich posłowie zagraniczni, czego dowód posiadamy na Chinach. Tam głównym kierownikiem wszelkich wichrzeń i zaburzeń był poseł sowiecki, Karachan, któremu w końcu władze narodowe chińskie zagrozić musiały wysłaniem z granic Chin. Podobnie dzieje się i gdzieindziej.
Lecz że i na słońcu bywają plamy, więc i armja czerwona ma swoje ale. Jest nim rozpolitykowanie tejże, którego wyrazem były bunty w armji po głośnem wystąpieniu opozycyjnem Zinowjewa. Z opozycjonistami w armji rozprawiono się krótko — część z nich rozstrzelano, część zaś przeniesiono i wcielono do pułków pewnych na Syberji.
Polityka narodowościowa Sowietów znajduje swój wyraz w tworzeniu licznych republik narodowościowych na terytorjum Rosji. Istnieje już tych republik bez liku, a jest wśród nich i republika polska, mołdawska, żydowska i inne. Republiki te pozornie mają wolności narodowościowe, podlane sosem komunistycznym, i mają służyć jako jaczejki agitacyjne w dążeniach imperjalistycznych Sowietów.
Z prawdziwemi jednak dążeniami narodowościowemi podległych im ludów radzą sobie Sowiety inaczej. Pod pozorem kolonizacji niezaludnionych terenów Syberji, wykorzystywując gnębiącą je nędzę, niezadowolone elementy białoruskie i ukraińskie przesiedlają na Syberję, na opróżnionych przez nie terenach osiedlając wiernie oddanych sprawie komunistycznej Żydów. W ten sposób na Białorusi, w zagłębiu Donieckiem, na ziemiach kozackich, na Ukrainie i na Krymie stworzone zostały liczne kolonje rolnicze żydowskie.
Ludność miejscowa jednak wrogo przyjęła te pomysły kolonizacyjne swych władców, i w wielu miejscowościach, zwłaszcza na Ukrainie, Krymie i nad Donem dokonywała i dokonywa krwawych pogromów żydowskich.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Edmund Krüger.