Przejdź do zawartości

Samobójca (Zieliński)/I

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Gustaw Zieliński
Tytuł Samobójca
Podtytuł Poemat
Pochodzenie Poezye Gustawa Zielińskiego Tom II
Wydawca Własność i wydanie rodziny
Data wyd. 1901
Druk S. Buszczyński
Miejsce wyd. Toruń
Źródło skany na Commons
Inne Cały tekst „Samobójcy“
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tom II
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

I.



1.
W krainie bujnej w plony i pamiątki...
Gdzie dziś mieszkaniec marzy jakby we śnie
O dawnej sławie, — i patrzy boleśnie,
Na rozburzone tylu świątyń szczątki,
W które grom nowy po gromie uderza; —
W krainie niegdyś wielkiej i zasobnej
W chleb i żelazo — a dzisiaj podobnej
Do ranionego wśród walki Rycerza,
Który rzucony na boleści łoże,
W śnie gorączkowym, i śród nocnej ciszy...
Zda mu się — odgłos trąb wojennych słyszy!..
Chwyta miecz... ale go dźwignąć nie może:
I przez gwałtowne sił wątłych zużycie,
Na zgon niechybny naraża swe życie, —
W tej to krainie — w którą stronę okiem,
Pociągniesz — z smutnym spotkasz się widokiem
Plony są bujne, lecz spodem pod niemi
Ileż krwi wsiąkło i łez do tej ziemi.


2.
Śród pól obszernych podnosi się wzgórze
Sypane ręką natury, czy ludzi,
Czas zdmuchnął ślady, a gminnej powieści
Raz tylko zgasłej już nikt nie obudzi;
Na wzgórku sterczy krzyż dawny — a róże
W cierń zaplecione, jak uśmiech w boleści
Wieńczą pagórek i krzyża podnóże.

3.
Pod krzyżem starzec w żałobnej odzieży, —
Na kiju wspierał głowę posiwiałą;
Widać — że przeżył, przecierpiał niemało,
Bo, na zmarszczkami sfałdowane lica
Gorzka, niejedna łza z oczu wybieży —
Przy nim jak anioł klęcząca dziewica
Z zapałem wiary domawia pacierzy.

4.
Dwie te postacie pod krzyżem zbawienia,
Jedna klęcząca, druga nachylona,
Jak dwa posągi wykute z kamienia,
Jakby im życie zgasło w głębi łona,
Ciałem są tylko przybite do świata,
Bo dusza, skrzydłem modlitwy niesiona,
Cała cierpiąca — do niebios ulata.

5.
Starzec, z odbiegłą już złudzeń krainą,
Z sercem wystygłem na powaby życia,

Z myślą noszącą już ślady rozbicia,
Starzec dla ziemi był tylko ruiną,
Do której, pamięć przeszłości ubiegłej
Jeszcze się czepia, jak liście bluszczowe,
Kiedy się wydrą z pod zwalonej cegły,
Aby owinąć kolumny bezgłowe.
Starzec, — chciał świętej modlitwy promieniem
Wznieść się wysoko, do swej wiary szczytu;
Ale niestety!... jak skałą granitu
Tak był do ziemi przybity — cierpieniem, —
I zamiast, coby po długiej wędrówce,
Spoczął, odetchnął — i podobny mrówce
Spożył owoce trudów i prac długich —
I zamiast — coby gasnące już siły,
Na schyłku życia, nad brzegiem mogiły
Ukrzepił, szczęściem własnem — albo drugich, —
On, wszystko stracił i straty te przeżył.
A z uczuć, które z wiekiem nie wytlały,
Jedne zagasły, inne się zmieszały
W jednem uczuciu — milczącej rozpaczy!...
Lecz własną ręką życia nie uderzył,
Bo żył cnotliwie, bo głęboko wierzył,
Że Bóg tej zbrodni nigdy nie przebaczy.

6.
Dziewczyna młoda — i cóż ją zasmuca?...
Po co łzą cierpień błyszczą jej źrenice?
Czy jest aniołem, który ziemię rzuca,
By prędzej wrócił w niebios okolice?...

Czyli już ziemia dla niej ponęt nie ma?
Że tęskną myślą, tęsknemi oczyma
Pogląda w niebo — jak gdyby na niebie
Prawdziwe szczęście znalazła dla siebie.
Młoda i piękna! — i gdzież są przyczyny
Łez i cierpienia?... czyż w duszy dziewczyny,
Gdy się jej młodość w każdym kwiatku śmieje,
Gdy ją świat wabi, gdy ją rozkosz nęci,
Czy smutek może wytrącić z pamięci
Że na nią czeka — przyszłość i nadzieje?...
Przyszłość! nadzieja!... ach! te dwa wyrazy,
Gdy w okół młodej myśli się obwiją,
Jakże czarowne nawodzą obrazy,
Jak noszą duszę za światów granicą!
Niech staną we śnie — sen urozmaicą,
Niech zabrzmią w pieśni — a pieśni ożyją,
I młodość wierzy w tym pierwszym zachwycie,
Że najpiękniejszem darem niebios — życie.
I czemże wtenczas smutek? — chmurka blada,
Która na chwilę blask słońca zaciemni,
Powieje wietrzyk, a ona przeleci,
Lub w mgłę się zmieni i we mgle opada:
I znów pogoda — i znów słońce ziemi,
Młodości — szczęście zaświeci.

7.
STARZEC.
«Dopókiż na mem chylącem się czole
«Zbierać się będą cierpienia i lata?
«I pókiż będę na ziemskim padole

«Świecić, jak lampa gasnąca dla świata?...
«Dni mego życia od dawna przewiały,
«Boleść, jak robak, serce mi przejada;
«Ja sterczę dotąd jak ów dąb spruchniały,
«Którego czoła liść już nie zieleni,
«Który się kłoni pod szronem jesieni,
«A dotąd jeszcze na ziemię nie pada.
«Byłem szczęśliwy!... dawno!... miałem syna...
«Lecz szczęście ludzkie jest, jako roślina,
«Z której czas, listek po listku odpina,
«Aż wszystkie zerwie!... z mego szczęścia wiązki
«Tyle już padło liści — jedna, mała
«Tylko mi jeszcze gałązka została.
«Ale ja żyłem życiem tej gałązki. —
«Pomnę!... gdy mego wątłego dziecięcia
«Z obawą pierwsze kształciłem pojęcia;
«Bo lada powiew, serce starca trwoży
«Kiedy pogląda na swe dziecię — ale
«Gdym patrząc na nie, ujrzał — jak wspaniale
«Swoim promieniem, twórczy oddech Boży,
«Na młodej duszy nie mającej skazy
«Coraz piękniejsze malował obrazy...
«Gdym ujrzał jak się w młodziana rozwinął
«Wtenczas, od przeczuć złowrogich daleki,
«Marzyłem sobie, że na jego łonie
«Przy jego sercu zamknę me powieki.
«Próżne marzenia!... on chciał młode skronie
«Otoczyć laurem — i bez wieści zginął.
«Panie! jakżeś mnie zasmucił głęboko;
«Lecz niech się dzieje wola twoja święta;

«Ja nie chcę szemrać, bo wiem, że twe oko
«O najdrobniejszym robaczku — pamięta.
«Spójrz na me oczy, łez im już nie stało;
«A więc zatrzymaj serca mego bicia;
«Tyś wziął mi duszę — jakże chcesz, by ciało
«Jeszcze walczyło z burzą tego życia?...»

8.
DZIEWCZYNA.
«Ukwieciła wiosna łąki,
«Wonność leją kwiatów dzwonki,
«Słowik w gajach pieśń zanucił,
«A mój miły nie powrócił.
«Tu na wzgórku u stóp krzyża,
«Który dziś ku ziemi zniża,
«I swe czoło niegdyś wzniosłe,
«I swe barki mchem porosłe,
«Tu nam serce żywiej biło,
«Tu spotkanie nasze było.

«Prędko uciech wyschło źródło,
«Dziś miłości naszej godło:
«Zwiędła róża w wieńcu cierni,
«I krzyż — co się nad nią czerni!
«Ach! mnie teraz nie zachwyca,
«Ani piękna okolica,
«Ani miejsca gdzie nam wzajem
«Wszystko w okół było rajem;
«Miejsca gdzieśmy się kochali,
«Gdzieśmy wiecznie się rozstali.


«Wiecznie — lecz tylko na ziemi,
«Bo dusza skrzydły lekkiemi
«Wyleci i w całem niebie,
«Luby! szukać będzie ciebie —
«I tam, z twoją duszą, społem,
«Jak duch czysty z swym aniołem,
«Jak w harmonii pienie z pieniem,
«Jak światełko z swym promieniem,
«Znów się złączy, w jedność spłynie,
«W hymnie, w gwiaździe, w Cherubinie.

9.
Jesienne szumią wichry — na wzgórek do krzyża,
Orszak cichy, żałobny powoli się zbliża;
Czarna chorągiew w przodzie... ksiądz — za nim w milczeniu
Sześciu ludzi niosących trumnę na ramieniu;
I kilka bab z pacierzem, które szły z nałogu
Odprowadzić zmarłego do wieczności progu.
W trumnie spoczywał starzec... proch... wracał do ziemi;
Dusza jego niesiona skrzydły anielskiemi,
Wolna od więzów ziemi i od cierpień ciała,
Z modlitwą, z przebaczeniem, ku niebu wzlatała.
Orszak stanął u krzyża — ścisnęło się grono,
Ksiądz odprawił modlitwy, i wodą święconą
Pokropił martwe zwłoki, przytomni pospołu
Lin ujęli, i trumnę spuścili do dołu.
Każdy rzucił garść ziemi, i wzrosła mogiła,
Która śmiertelne szczątki na wieki przykryła.

10.
Przez łany zbóż szumiących, szedł lirnik wioskowy,
Przechodząc koło wzgórza, kroki swoje zwrócił,
Aby spocząć pod krzyżem; gdy dostrzegł grób nowy
Westchnął, i na ton smutny, taką pieśń zanucił:

«Było dziewczę śliczne, hoże,
«Ciche, skromne, jak fijołeczek;
«Z lic lilijowych kwitły róże;
«Z oczek, niby z dwóch gwiazdeczek
«Promień szczęścia lśnił.

«Jak gołąbek śnieżno-pióry
«Chciała unieść się skrzydłami,
«Myśl jej wzięła lot do góry,
«Duch jej pobiegł za myślami
«I w niebo się skrył.

«Pełne blasku zgasło życie,
«Świat je grobu nakrył deską,
«A czas — ziemskie zdjął okrycie;
«Bóg piękniejszą, bo niebieską
«Szatę na cię wdział.

«On cię odział w jasny rąbek
«W pas dał barwnej tęczy prążek.
«Z ramion skrzydła — jak gołąbek,
«A nad główką, jasny krążek,
«W rękę palmę dał.


«W błogiej, świętej dziś postaci,
«Módl się czysta, wniębowzięta,
«Za najmilszym z twoich braci;
«Dusza jego odepchnięta
«Od jasności wrót.

«Módl się za nim, o aniele!
«Jeśli zgrzeszył, to z rozpaczy;
«Kochał wiele, cierpiał wiele!...
«Może Pan Bóg mu przebaczy,
«W nagrodę twych cnót.»






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Gustaw Zieliński.