Przejdź do zawartości

Strona:Aleksander Kuprin - Jama T. 1.djvu/112

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Jarczenko wziął z tacy bilet, ozdobiony wielką koroną markizowską i przeczytał głośno nazwisko.

Eumenjusz Połujektowicz

EGMONT-LAURECKI

Artysta dramatyczny teatrów stołecznych.

— Dziwna rzecz, — zauważył Włodek Pawłów — że wszyscy rosyjscy Garrickowie mają tak egzotyczne imiona.
— Prócz tego najgłośniejsi z pomiędzy nich, albo szeplenią, albo jąkają się, — dodał rerporter.
— Najciekawsze jednak, że nie mam zupełnie szczęścia znać tego artysty teatrów stołecznych. Zresztą tu coś napisane jeszcze na odwrotnej stronie. Sądząc z pisma, autorem jest człowiek bardzo pijany, znający dość słabo gramatykę.
— „Pię... — Nie piję, lecz pię, — dodał Tarczenko. — Pię na cześć luminarza nauki rosyjskiej Gawła Jarczenko, którego ujrzałem przypadkiem, przechodząc przez korytarz. Pragnąłbym trącić się z nim kieliszkiem. Jeżeli pan mnie nie pamięta, niechaj pan przypomni sobie sztukę graną w teatrze Ludowym i skromnego artystę, występującego w sztuce tej w roli Afrykańczyka“.
— Tak, to prawda — rzekł Jarczenko. — Narzucili mi kiedyś urządzenie przedstawienia na cel dobroczynny w teatrze Ludowym. Niby przez mgłę przypominani sobie jakąś wygoloną nadętą twarz. Ale cóż zrobić z tym fantem?
— A dać go tutaj — odpowiedział dobrodusznie Lichonin. Może on będzie śmieszny?
— A pan co myśli? — zwrócił się docent do Płatonowa.