Przejdź do zawartości

Strona:Bruno Winawer - Ziemia w malignie.djvu/135

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wariantów. Profesor Gericke w Kalifornii ma jeszcze inną ambicję. W okresie smutnym, kiedy znów krew płynie i gromady ludzkie wojują zaciekle o ziemię — botanik chce dowieść, że ziemia jest w ogóle zupełnie zbyteczna, że kartofle, pomidory, pszenicę hodować można w korycie, napełnionym chemikaliami. Prof. Gericke umieszcza nad „tankiem“ siatkę drucianą, ogrzewa ją czasem elektrycznie, sypie na nią warstwę trocin, w trociny wtyka odpowiednie kiełki i nasiona, korzonki roślin znajdują drogę do rozczynów chemicznych w owej balii.
Na fotografiach w pismach przyrodniczych oglądać można „zbiory“ profesora Gerickego. Pomidory tak rosną, że trzeba się aż do nich wspinać po drabinie, olbrzymie kartofle z jednej podłużnej blaszanej wanny, tworzą taką imponującą stertę, że aż dziw, jak się obok siebie pomieścić mogły, tytoń — niczym w powieści fantastycznej Wellsa — ma przeszło 6 metrów wysokości. Bez ziemi!
Może wojny o kawał skalistej i piaszczystej wydmy w dalekiej Afryce są już teraz doprawdy przeżytkiem i dzikim anachronizmem? I w tej sprawie cierpliwi, obiektywni, spokojni uczeni mają coś bardzo ważnego do powiedzenia. Prof. Carr-Saunders z Liverpoolu wydal niedawno niezwykle ciekawe dzieło statystyczne p. t. „World Population“. Wynika z tej księgi ni mniej, ni więcej tylko to, że biały człowiek stanowczo wymiera. Po zestawieniu cyfr z najlep-