Przejdź do zawartości

Strona:Charlotte Brontë - Dziwne losy Jane Eyre.pdf/108

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

niezgłębioną; odczuła tylko jeden punkt, na którym stała — teraźniejszość; wszystko pozostałe była to tylko bezkształtna mgławica, pusta głębina; i zadrżała z lęku na myśl, że może się potknąć i zatonąć w tym chaosie.
Podczas tych rozmyślań usłyszałam, że otwierają się drzwi frontowe; to pan Bates wychodził, a odprowadzała go pielęgniarka. Gdy już wsiadł na swego konika i odjechał, pielęgniarka chciała zamknąć drzwi, ale ja podbiegłam do niej.
— Jak się miewa Helenka Burns?
— Bardzo marnie — odpowiedziała.
— Czy to do niej pan Bates przyjeżdżał?
— Tak.
— I co powiedział o niej?
— Powiedział, że niedługo już będzie tu z nami.
To zdanie, gdybym je była posłyszała wczoraj, miałoby dla mnie ten sens, że Helenę mają odesłać do Northumberland, do jej rodzinnego domu. Nie byłabym podejrzewała, że to znaczy, iż ma umrzeć; ale teraz wiedziałam! Zrozumiałam jasno, że Helena dożywa ostatnich swych dni na tym świecie i że niebawem przejdzie w świat duchów. Wstrząsnęła mną groza, potem przejął mnie silny, bolesny żal, a wślad za tem pragnienie — konieczność zobaczenia jej. Zapytałam, w którym pokoju leży Helenka.
— Leży w pokoju panny Temple — odpowiedziała pielęgniarka.
— Czy mogę tam pójść i pomówić z nią?
— O nie, dziecko! Nie sądzę; a teraz czas, żebyś wróciła do domu; jeszcze zachorujesz, zostając na dworze, kiedy rosa pada.
Pielęgniarka zamknęła drzwi frontowe; ja weszłam bocznem wejściem, prowadzącem do pokoju szkolnego; przyszłam w sam czas; była godzina dziewiąta i panna Miller kazała uczennicom iść spać.
Mogło to być ze dwie godziny później, prawdopodobnie blisko jedenastej, gdy nie mogąc usnąć, a wnosząc z ciszy w sypialni, że towarzyszki moje spoczywają w śnie głębokim, wstałam pocichu i, zarzuciwszy suknię