Przejdź do zawartości

Strona:Charlotte Brontë - Dziwne losy Jane Eyre.pdf/25

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Wstyd! Wstyd! — wołała panna służąca. — Jakie to nieprzyzwoite zachowanie, panno Eyre, bić młodego panicza, syna swojej dobrodziejki! swojego młodego pana!
— Pana! Jakim sposobem jest on moim panem? Czyż ja jestem służąca?
— Nie; panienka jest mniej niż służąca, gdyż nic nie robi za swe utrzymanie. No, proszę usiąść i zastanowić się nad swoją niegodziwością.
Wniosły mnie tymczasem do wskazanego przez panią Reed pokoju i rzuciły na otomanę; natychmiastowym odruchem chciałam wstać jak sprężyna; dwie pary ich rąk powstrzymały mnie w tej chwili.
— Jeżeli panienka nie będzie siedzieć spokojnie, będziemy ją musiały przywiązać — rzekła Elżbietka. — Panno Abbot, niech mi panna pożyczy swoich podwiązek; moje zerwałaby odrazu.
Panna Abbot odwróciła się, by zdjąć z grubej nogi potrzebne tasiemki. To przygotowywanie więzów i dodatkowa hańba z tem złączona, uspokoiły mnie nieco.
— Proszę podwiązek nie zdejmować! — zawołałam. — Będę siedziała spokojnie.
I na poparcie słów chwyciłam się rękoma siedzenia.
— No, więc proszę pamiętać — rzekła Elżbietka; a przekonawszy się, że się rzeczywiście uspokajam, przestała mnie przytrzymywać; teraz, założywszy ręce, stały obiedwie, patrząc chmurnie i podejrzliwie w moją twarz, jakgdyby niepewne, czy jestem przy zdrowych zmysłach.
— Nic podobnego nigdy przedtem nie zrobiła — rzekła wkońcu Elżbietka, zwracając się do Abbot.
— Ale to zawsze w niej tkwiło — brzmiała odpowiedź. — Często mówiłam pani, co sądzę o tem dziecku, a pani zgadzała się ze mną. To chytre małe stworzenie; nigdy nie widziałam dziecka w jej wieku, tak bardzo skrytego.
Elżbietka nie odpowiedziała. Po chwili jednak, zwracając się do mnie, rzekła:
— Panienka powinna rozumieć, że ma obowiązki wdzięczności względem pani Reed: pani Reed panienkę