Strona:Charlotte Brontë - Dziwne losy Jane Eyre.pdf/350

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

gdy był w burzliwym humorze, nie śmiała się odzywać z swemi spostrzeżeniami ani pytać o objaśnienia.
— Niech jej pan pozwoli usiąść koło mnie — prosiłam. — Panu będzie może przeszkadzała, a tu, po tej stronie jest tyle miejsca!
Podał ją jak małego pieska.
— Wkrótce oddam ją do szkoły — rzekł, ale teraz się uśmiechał.
Adelka, słysząc to, zapytała, czy ma iść do szkoły „sans mademoiselle“.
— Tak — odpowiedział. — Absolutnie „sans mademoiselle“, gdyż ja wezmę mademoiselle na księżyc i tam poszukam jaskini w jednej z tych białych dolin pomiędzy szczytami wulkanów, i mademoiselle będzie tam mieszkać ze mną, i tylko ze mną.
— Nie będzie tam miała nic do jedzenia; pan ją zagłodzi — zauważyła Adelka.
— Będę dla niej zbierał mannę rankiem i nocą: równiny i stoki gór na księżycu białe są, Adelko, od manny.
— Będzie się chciała rozgrzać; z czego rozpali ogień?
— Ogień wybucha z gór księżycowych; gdy jej będzie zimno, zaniosę ją na jaki szczyt i położę nad brzegiem krateru.
— O, jak jej tam będzie źle, niewygodnie! A jej suknie przecież się zużyją; skądżeż weźmie nowe?
Pan Rochester udał zakłopotanie.
— Hm... — rzekł — cobyś ty zrobiła, Adelko? Łam sobie głowę i wymyśl. A cobyś powiedziała na suknię z białej i różowej chmurki, jak ci się zdaje? A z tęczy możnaby ładną szarfę wykroić.
— Mademoiselle daleko ładniejsza tak, jak jest — orzekła Adelka po chwili namysłu. — A zresztą znudziłaby się, gdyby miała mieszkać tylko z panem jednym na księżycu. Gdybym ja była na miejscu mademoiselle, nigdybym się nie zgodziła na pojechanie tam z panem.
— Ale ona się zgodziła; dała na to słowo.