Przejdź do zawartości

Strona:Charlotte Brontë - Dziwne losy Jane Eyre.pdf/43

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

gdzie sypiałam sama, kazała mi osobno jadać i przebywać stale w pokoju dziecinnym, gdy kuzynki me bawiły ciągle w salonie. Ani słowem jednak nie dotknęła sprawy posłania mnie do szkoły; pomimo to odczuwałam instynktowną pewność, że już niedługo mnie znosić będzie pod wspólnym dachem, gdyż jej spojrzenia, zwracane ku mnie, wyrażały teraz więcej niż kiedykolwiek nieopanowaną i głęboką odrazę.
Eliza i Georgjana, widocznie stosując się do rozkazów, mówiły do mnie możliwie jak najmniej; Janek pokazywał język, ile razy mnie zobaczył, a raz nawet spróbował mnie bić; ponieważ jednak natychmiast stanęłam w pozycji obronnej, poruszona tem samem uczuciem gniewu i rozpaczliwego buntu, jaki mnie był uniósł poprzednio, uważał, że lepiej dać pokój, i uciekł, wymyślając mi i zaklinając się, że mu rozbiłam nos. Istotnie w ten wystający punkt wymierzyłam cios niezgorszy, a widząc, że go poskromiłam tem uderzeniem czy też wyrazem twarzy, miałam wielką ochotę dopełnić miary zwycięstwa; on jednakże już zdążył schronić się pod skrzydła swojej mamusi. Słyszałam, jak płaczliwym głosem zaczął opowiadać, że „ta szkaradna Joanna rzuciła się na niego, jak wściekła kotka...“ Matka przerwała mu ostro:
— Nie mów mi o niej, Janku; powiedziałam wam, że nie macie się do niej zbliżać; nie chcę, ażebyście się z nią wdawali, ani ty, ani twoje siostry.
Tu, przechylając się przez poręcz schodów, zawołałam nagle, wcale się nad mojemi słowami nie zastanowiwszy:
— To oni nie są godni wdawać się ze mną!
Pani Reed była to osoba raczej tęga, ale usłyszawszy to dziwne i zuchwałe oświadczenie, wbiegła lekko na schody, jak wicher porwała mnie i zaciągnęła do pokoju dziecinnego; rzuciwszy mnie na brzeg mego łóżka, z całym naciskiem zapowiedziała:
— Żebyś mi nie śmiała ruszyć się stąd i słowa jednego wymówić do końca dnia!
— Coby na to wuj Reed powiedział, gdyby żył? — zapytałam prawie mimowoli. Mówię, „prawie mimowoli“,