Przejdź do zawartości

Strona:Charlotte Brontë - Dziwne losy Jane Eyre.pdf/488

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Briggs jest w Londynie. Wątpię, czy on wogóle wie cośkolwiek o panu Rochesterze; on się panem Rochesterem nie interesuje. A pani tymczasem zapomina o punktach ważnych, uganiając się za drobiazgami: pani nie pyta, dlaczego pan Briggs pani poszukuje, jaki mieć może interes do pani.
— No dobrze, czegóż on chce ode mnie?
— Chce panią tylko uwiadomić, że umarł stryj pani, pan Eyre z Madery; zostawił pani cały majątek i że pani jest teraz bogata; tylko tyle — nic więcej.
— Ja!... bogata?
— Tak jest... pani, bogata — prawdziwa dziedziczka.
Nastąpiło milczenie.
— Musi pani, oczywiście, dowieść swojej tożsamości — mówił po chwili dalej January. — Jest to krok, który nie przedstawia trudności, poczem może pani wejść w natychmiastowe posiadanie. Majątek pani umieszczony jest w papierach angielskich; Briggs ma testament i potrzebne dokumenty.
Otóż odwracała się nowa karta! Piękna to rzecz być przeniesioną jednym rzutem z nizin biedy na wyżyny bogactwa — ale nie odrazu człowiek to pojmuje i nie odrazu z tego korzysta.
A przytem słowa „zapis“, „spadek“ idą zawsze w parze ze słowami „śmierć“, „pogrzeb“... Stryj mój umarł, usłyszałam — jedyny mój krewny. Od chwili, gdy dowiedziałam się o jego istnieniu, stale cieszyłam się nadzieją, że kiedyś go zobaczę; teraz ta nadzieja rozwiała się zupełnie. A pieniądze jego mnie się tylko dostawały; nie mnie i jakiejś radującej się rodzinie, lecz tylko mnie samej. Niewątpliwie był to hojny dar losu, a niezależność będzie rzeczą cudowną. Tak, to czułam, na tę myśl rosło mi serce.
— No, nareszcie rozchmurza się pani — powiedział pan Rivers. — Myślałem, że Meduza spojrzała na panią i zamieniła ją w kamień. A może teraz zapyta mnie pani, ile pani właściwie posiada?