Przejdź do zawartości

Strona:Charlotte Brontë - Dziwne losy Jane Eyre.pdf/547

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

kupił ten majątek ze względu na obfitość zwierzyny w tych okolicach. Byłby wynajął dom, ale nie mógł nań znaleźć lokatora. Ferndean przeto pozostało niezamieszkałe i nieumeblowane, z wyjątkiem dwóch czy trzech pokoi, urządzonych dla wygody dziedzica, gdy tam przyjeżdżał na polowanie.
Do tego domu przyjechałam przed nocą. Ostatnią milkę przeszłam pieszo, odprawiwszy powozik po zapłaceniu woźnicy przyobiecanej podwójnej zapłaty. Nawet z samego pobliża nie można jeszcze było dojrzeć dworku, tak gęsto otaczał go ponury las dokoła. Żelazna brama, osadzona na granitowych słupach, wskazywała wejście; przeszedłszy ją, znalazłam się odrazu w półcieniu gęstego szpaleru drzew. Zarośnięta trawą dróżka prowadziła brzegiem lasu wpośród omszałych i sękatych pni pod sklepieniem z gałęzi. Posuwałam się tą drogą, mając nadzieję, że wkrótce dotrę do mieszkania. Tymczasem droga ciągnęła się, wiła i skręcała coraz dalej: ani śladu domu mieszkalnego albo ogrodu.
Już myślałam, że obrałam zły kierunek i że zabłądziłam. Otaczał mnie zmrok i cień leśny. Obejrzałam się — innej drogi nie było: wszędzie tylko pnie, jak kolumny, gęste listowie — żadnego otwartego wyjścia.
Szłam dalej; nareszcie zaczęła się przede mną otwierać droga, gęstwina drzew nieco rzedła; po chwili ujrzałam sztachety, a potem dom, zaledwie przy tem słabem świetle dający się odróżnić od drzew, tak wilgotne i zielonawe były jego ściany. Wszedłszy przez bramkę, stanęłam w obrębie zamkniętego ogrodu, który las obejmował półkolem. Nie było tam kwiatów, nie było grządek — jedynie żwirowana szeroka ścieżka biegła dokoła trawnika, a wszystko to ciężką ramą otaczał las. Dom dwoma ostremi szczytami zwrócony był do frontu, okna zakratowane i wąskie, drzwi frontowe również wąskie, jeden stopień do nich prowadził. Całość robiła wrażenie, jak się właściciel gospody wyraził, „ustronnej, smutnej miejscowości”. Cicho tam było, jak w kościele w dniu powszednim. Deszcz, kapiący na liściach drzew, wydawał tam jedyny dosłyszalny odgłos.