Przejdź do zawartości

Strona:Deotyma - Panienka z okienka.djvu/252

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nia, i wszystkich wyprzedzając, bocznemi dróżkami puścił się ku miastu.

..................
..................
..................


A sztywne ciało Kaźmiérza, z twarzą nieruchomie zwróconą ku niebu, zostało na tém pobojowisku, samotne, jakby na pustyni.
Tylko chmury czarno podarte, przesuwały się nad nim, jakby płaczki wiejące długiemi kirami, — tylko xiężyc przypatrywał mu się swojém okiem, okrągłém od podziwu i przerażenia, — tylko wicher jęczał nad nim przeciągle, i z jękiem tym przeleciawszy pola, uderzał na morze, chwiał okrętami stojącemi w Puckiéj zatoce, targał ich liny i flagi, aż marynarze wpół-zbudzeni, przewracali się na twardych deskach, żegnali się znakiem krzyża, i mówili:

— Jak téż ten wiater osobliwszo zawodził Richtyg tak jakby nad kim desperował.