Przejdź do zawartości

Strona:Dzieła M. T. Cycerona tłum. Rykaczewski t. 3 Mowy.djvu/476

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mówią: «Nie mamyż nawet, powrotu posłów czekać?» Stan Rzeczypospolitej odejmie im niezawodnie tę mowę, ten pozór łaskawości. Dla tego wyznać muszę, Rzymianie, żem dnia dzisiejszego mniej się starał, mniej usiłował, aby senat idąc za mojem zdaniem wojnę ogłosił, suknie wojskowe wdziać kazał. Wolałem żeby zdanie moje za dni dwadzieścia wszyscy chwalili, niż żeby je dziś niewielka liczba ganiła. Czekajcie więc, Rzymianie, na powrót posłów; przykrość tych dni kilku znieście. Kiedy powrócą i pokój przyniosą, osądzicie mnie za namiętnego; jeżeli wojnę, za przezornego. Nie mamże być przezornym w sprawie moich spółobywateli? o wolności waszej, o ratunku Rzeczypospolitej we dnie i w nocy przemyśliwać? Ileż wam, Rzymianie, winien jestem, żeście mnie człowieka bez przodków we wszystkich godnościach nad najznakomitszych urodzeniem przenieśli! Byłemże niewdzięczny, broniąc tak samo po dostąpieniu dostojeństw spraw waszych w sądach, jak broniłem kiedym się o nie starał? W sprawach publicznych może jestem nowicyuszem? Kto w nich ma więcej doświadczenia jak ja, który przez dwadzieścia lat toczę wojnę ze złymi obywatelami?
VII. Dla tego, Rzymianie, radząc o ile można, trudząc się prawie nad siły, stać na straży i czuwać za was będę: jaki jest bowiem obywatel, zwłaszcza na tym stopniu, na jaki mnie wynieśliście, tak niepamiętny na wasze dobrodziejstwa, tak mało dbały o ojczyznę, tak na własną godność niepomny, któremuby wasza jednomyślność bodźca i zapału nie dodała? Będąc konsulem, przewodniczyłem wielu licznym zgromadzeniom, na wielu bywałem: liczniejszego jak dzisiejsze nigdy nie widziałem. Jedno wszysczy czujecie, jednego żądacie: zamachy M. Antoniusza od Rzymu odwrócić, szaleństwo powstrzymać, zuchwalstwo ukrócić. Tego chcą wszystkie stany, o to się starają miasta municypalne, osady, cała Italia. Senat przez się już niewzruszony zgodą waszą jeszczeście mocniej utwierdzili.

Przyszedł czas, Rzymianie, później zaiste niżeli wymagała godność ludu Rzymskiego; ale nareszcie dośpiała pora, i omieszkać jej na chwilę nie można. Przypadła na nas jakaś że tak powiem fatalność[1], którąśmy znieśli, jak znieść należało. Teraz jeśli się co podobnego zdarzy, pochodzić to będzie z własnej waszej woli. Nie godzi się ludowi Rzymskiemu, wolą bogów nieśmiertelnych na pana

  1. Panowanie Cezara.