Przejdź do zawartości

Strona:Dzieła M. T. Cycerona tłum. Rykaczewski t. 3 Mowy.djvu/482

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Nie urazi się słowy memi K. Pansa, nasz dzielny, nasz czcigodny konsul, bo co powiem pochodzi z najszczerszej ku niemu przyjaźni. Jego samego, mego największego przyjaciela, gdybym w nim nie widział konsula, chcącego wszystkie swoje bezsenne nocy, myśli, starania Rzeczypospolitej poświęcić, nie uważałbym za konsula. Lubo nas od pierwszej jego młodości ciągłe obcowanie, nawyknienie, jednychże nauk zamiłowanie ścisłym połączyło węzłem; lubo mnie niewymowna jego troskliwość w najstraszniejszych niebezpieczeństwach wojny domowej doznana przekonała, że nie tylko całość, ale i godność moję miał na pieczy; mimo to jednak, gdyby Pansa nie był, jak powiedziałem, takim jakim jest konsulem, śmiałbym powiedzieć, że konsulem nie jest. Teraz oświadczam, że nie tylko jest konsulem, ale najcelniejszym i najlepszym za pamięci mojej konsulem; nie żeby drudzy takiej odwagi i równie dobrych chęci nie mieli, lecz że im brakowało tak obszernego pola okazania swej odwagi i swych dobrych chęci. Jego wielkomyślność, mądrość, stateczność widzi wznoszącą się straszną burzę tego niebezpiecznego czasu. Sława konsulatu wtenczas jest największa, kiedy piastujący ten urząd nie w pomyślnej, ale w stanowczej chwili kieruje statkiem Rzeczypospolitej. Żadna zaś chwila, senatorowie, tak stanowcza jak ta nie była.
III. Ja tedy, który zawsze pokój doradzałem, dla którego pokój zwłaszcza domowy, acz wszystkim dobrym obywatelom pożądany, w szczególności był najpożądańszy (cały bowiem mój wiek na bronieniu przyjaciół od grożących im niebezpieczeństw, bądź w sądach, bądź w senacie styrałem, przez co doszedłem najwyższych godności, dorobiłem się miernego majątku, a może nawet trochę znaczenia nabyłem); ja tedy, iż tak rzekę, wychowaniec pokoju, który czemkolwiek jestem, nic bowiem sobie nie przywłaszczam, tom pokojowi domowemu winien (czuję jak niebezpiecznie to powiedzieć, lękam się, senatorowie, w jaki sposób to przyjmiecie, przez wzgląd jednak na moję ciągłą usilność utrzymania i pomnożenia waszej godności, proszę was i błagam abyście naprzód, choćby słowa moje zdały się wam przykre ku słyszeniu, albo niepodobne do uwierzenia ze strony M. Cycerona, bez urazy przyjęli; powtóre, abyście zdania mego, póki go zupełnie nie rozwinę, nie odrzucali); ja tedy, jeszcze raz powtórzę, ustawiczny chwalca i doradca pokoju, nie chcę z Antoniuszem pokoju.
Z wielką nadzieją, enatorowie, przystępuję do dalszego ciągu