Strona:Dzieła M. T. Cycerona tłum. Rykaczewski t. 3 Mowy.djvu/69

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Wystąpił problem z korektą tej strony.
MOWA
ZA L. KORNELIUSZEM BALBEM.

I. Jeżeli w sądach znaczenie obrońców ma jaką wagę, bronili sprawy L. Korneliusza najznaczniejsi mężowie; jeżeli biegłość, bronili najbieglejsi; jeżeli wymowa, bronili najwymowniejsi; jeżeli przyjaźń, bronili najwięksi przyjaciele, równie dobrodziejstwy, jak najściślejszą zażyłością z nim złączeni. Ale co ja do tej sprawy przynoszę? tyle znaczenia, ileście mi nadać chcieli, biegłość mierną, wymowę bynajmniej gorliwości mojej nieodpowiadającą. Widzę że Balbus wiele bardzo winien swym innym obrońcom; ilem ja jemu winien, na innem miejscu okażę. Zaraz na początku mowy mojej oświadczam: jeślim nie mógł wywdzięczyć się wszystkim moim przyjaciołom, którzy mnie podźwignęli i do dawnej godności przywrócili, starać się przynajmniej będę zadosyć im uczynić, zachowując w sercu i głosząc niezgasłą dla nich wdzięczność.

Z jaką mocą, łatwością, obfitością, Kn. Pompejusz dnia wczorajszego przemawiał, dało się to widzieć, sędziowie, gdy nie przestając na cichych pochwałach, głośnoście podziwienie wasze wyrazili. Go do mnie, nigdy nie słyszałem nikogo mówiącego gruntowniej o kwestyi prawnej, trafniej o zwyczajach i przykładach przodków, bieglej o traktatach, jaśniej i poważniej o wojnie, godniej o Rzeczypospolitej, skromniej o sobie samym, wymowniej o sprawie i oskarżeniu; zdaje mi się tedy prawdą co mówili niektórzy filozofowie, a czemu z trudnością wierzono, że kto posiada wszystkie cnoty, wszystkiemu najłatwiej wydoła. Gdyby sam L. Krassus[1], człowiek

  1. L. Licyniusz Krassus, największy mówca swego czasu, konsul 95 roku.