Strona:Edmund De Amicis - Marokko.djvu/166

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Myśleliśmy, że skłamał. Lecz arab znowu słowa jego potwierdził, a nadto dodał, że chłopak śpi nawet z tém żelazem i że w mieście wszyscy go znają.
Wówczas Poseł, zdjęty litością, przemówił do chłopca, namawiając go aby się uczył, aby uwolnił się od tych hańbiących pętów. aby przełamał swój upór i zaprzestał wstyd przynosić całéj rodzinie; a kiedy tłumacz wszystko to mu powiedział, Poseł spytał go jeszcze czy niema nic do powiedzenia.
— A to mam do powiedzenia, odrzekł chłopak, że będę nosił to żelazo przez całe życie, ale że nie nauczę się nigdy czytać i że wolę raczéj dać się porąbać w kawałki, niż czegoś się uczyć.
Poseł wpatrzył się weń wzrokiem badawczym; a on wzrok ten spokojnie wytrzymał.
My wróciliśmy do obozu, chłopak ze swém narzędziem tortury do miasta.
— Za lat kilka, powiedział jeden z żołnierzy eskorty, głowa tego malca będzie wisiała na bramie Alkazaru.