Przejdź do zawartości

Strona:Emilka ze Srebnego Nowiu.pdf/216

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wieść”, — czytała panna Brownell. — „Oda do Brzozy”, wygląda na kawałek papieru wysmolonego w kuchni, Emilko... „Oda do Zegaru Słonecznego w Naszym Ogrodzie”, ditto... „Oda do mego ulubionego Kotka”, bardzo romantyczna oda do kociego ogona, zapewne?... „Oda do Ilzy: „Szyja twoja jest śnieżnej białości”, niezupełnie, pozwolę sobie zauważyć. Szyja Ilzy jest mocno opalona. „Opis naszego Saloniku”, „Głosy Fijołków”, mam nadzieję, że głosy fijołków brzmią przyjemniej, niż twój głos, Emilko. „Domek Rozczarowany”, hm, tu widzę parę wierszy, których nie będziesz chyba podawać za twoje własne, Emilko. Nie mogłaś ich napisać.
— Owszem! Owszem! Ja je napisałam! — zawołała Emilka z rozpaczą. — I dużo innych, lepszych.
Panna Brownell zmięła nagle wiersze Emilki.
— Dosyć czasu straciliśmy nad tą błahostką — rzekła. — Wracaj na swoje miejsce, Emilko.
Zwróciła się w stronę pieca. Przez chwilę nie rozumiała Emilka jej zamysłów. Widząc, jak nauczycielka otwiera drzwiczki pieca i schyla się z papierami, jej papierami w ręku, skoczyła dziewczynka i rzuciła się, jak młody tygrys, na pannę Brownell.
— Nie spali ich pani, nie dostanie ich pani — jęknęła. Wyrwała zeszyt z rąk nauczycielki i ukryła go w kieszeni swego przedpotopowego fartucha. Patrzyła na pannę Brownell z zimną wściekłością. W oczach jej zjawiło się znowu Murrayowskie spojrzenie, a chociaż panna Brownell mniej była na nie wrażliwa, niż ciotka Elżbieta, niemniej czuła się nieswojo wobec tych utajonych mocy, wyzierających na nią z oczu tego dręczo-

210