Strona:Franciszek Krček - Pisanki w Galicyi III.pdf/46

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

przychodzili do domu, oraz w 151., gdzie parobcy wykradają dziewczętom pisanki schowane[1].

To chodzenie po domach wydaje mi się wdarciem się w przywileje wieku dziecięcego; przypomina bowiem „kukuce“ i „perepiczki“ z Brustur, o których mówiłem w II. sprawozdaniu swem za r. 1893 (Pisanki w Galicyi II, str. 15), a nawet koresp. 161. wyraźnie zastrzega to prawo małym chłopcom, którzy chodzą „chrystowaty“ i dostają po domach pisankę albo „sływku“. Pole bowiem zabawy dla dorosłej młodzi w dni świąteczne stanowi plac, okalający cerkiew (kościół), zwykle będący starym zwyczajem-cmentarzem. Tu się odbywa to, com opisał wyżej, często w połączeniu z zabawą hahułek“, choć w materyale naszym zaledwie parę razy nazwano rzecz tę po imieniu[2] naturalnie w kilku formach narzeczowych (36. jahiłki, 37. haułki, 41. haiłki, 144. hałahuwki, 167. hahiwki, 175. hahiłki, 182. hałajowka); nazwa, podana przez 79. „mahiwki“ jest zapewne zlewem dwu wyrazów: „hahiwka“ i „majiwka“. Zabawę tę opisuje 182. tymi wyrazy: „W wielką niedzielę po sumie i po posiłku domowym gromadzi się młodzież wiejska na placu, okalającym cerkiew, gdzie dziewczęta sposobem mniej lub więcej etykietalnym proszone bywają przez chłopców o obdarzenie ich pisankami — te się drożą i tak zabawa toczy się do zmroku. Tosamo powtarza się przez drugi i trzeci dzień świąt z towarzyszeniem ciągłem dzwonienia na dzwonicy“. W 37. dziewczęta śpiewają przytem pieśń o Zelmanie, w innych miejscowościach łączą się z tem inne zabawy, nieraz — zdaje się — arcydawne. Do takich archaicznych zaliczam za baw ę, opisaną w 36. w sposób następujący: „Dawniej robiono w kraszankach otwór w 2 miejscach, przez te otwory przewlekano sznurek, a kilka takich sznurków z nawleczonymi kraszankami, jeden pod drugim, stanowiły kilka sznurów ogromnych korali, które zawieszano, — jak to i dziś jeszcze nazywają, — dziadowi (did) pod szyją. Dziś u nas taki did nie ma korali, jeno zamaskowany z ogromną czapką, strasznymi zębami z kory, z rozczochranymi włosami z przędziwa, podpasany przewrósłem, ugania z długim batem, podobnym raczej do cepa, podczas tzw. jahiłki i prosi na klęczkach ochrypłym głosem, (by go nie poznano, — również nikomu z tych, co go przebierają, niewolno wyjawić, kto on jest), przechodniów o wsparcie, które otrzymawszy, składa ręce, całuje i dziękuje, jak tylko może, przeprowadza przechodnia, odpędzając przytem batem dziatwę, by nie cisnęła się do jego dobrodzieja i nie przeszkadzała mu w przechodzie. W razie zaś, gdy mu przechodzień odmówi wsparcia, zmienia did korną postawę, grozi batem i gotów nim poczęstować“[3]. W 175. bawią się przy wykrzykiwaniu „hahiłki“ także w „oboroha“ i „husej“. Najczęściej jednak spotyka się, jak w 167., grę, polegającą na biciu pisanki o pisankę, przyczem ten, kto końcem ostrzejszym pisanki swojej stłucze pisankę przeciwnika, wygrywa ją, lub nawet cały zasób pisanek przegrywającego. Nie obywa się przytem bez podstępów; mianowicie używają nieraz jaj pantarczych, lub pisanek, wypełnio-

  1. Nie wiem, co począć z odp. 35, 58, 86, 179, 181, 196, które mówią o wzajem-hem odbieraniu sobie pisanek, względnie mienianiu się nimi, nie określając bliżej ani wieku, ani płci osób.
  2. Niejeden z wyżej podanych przypadków wydzierania pisanek odbywa się zapewne podczas „hahułek“, choć korespondenci nie mówią o tem.
  3. Nie tu miejsce wskazywać na innostronne zjawiska równolegle; zwrócę tylko uwagę na konika zwierzynieckiego i słowacką „jizda kralów“.