Przejdź do zawartości

Strona:Gustaw Meyrink - Golem.djvu/156

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.



KOBIETA.

Gdzie się podziewa Charousek? Przeszło już blizko 24 godzin i wciąż go nie widać. Czy zapomniał znaku o któryśmy się umówili? A może go nie widzi? Zbliżyłem się do okna i nastawiłem lustro tak, że promienie słoneczne, które się właśnie ukazały, wpadły w okno jego mieszkania w piwnicy.
Wdanie się Hillela — wczoraj — zupełnie mnie uspokoiło. Napewno by mnie ostrzegł, gdyby mi groziło jakieś niebezpieczeństwo. Ponadto: Wassertrum nie mógł nic ważnego przedsięwziąć; zaraz potem, gdy mnie opuścił, wrócił do swego sklepu. — Rzuciłem wzrokiem na dół: stał nieruchomo, oparty o płytę kamienną, tak jak go już widziałem dzisiaj rano.
Nie podobna wytrzymać tego ciągłego oczekiwania! Łagodny powiew wiosenny, który wpływał przez otwarte okno z przyległego pokoju, czynił mnie chorym z tęsknoty. To tajanie śniegu kapiącego z dachów! A jak błyszczą w świetle słonecznem te cieniuchne sznureczki wody! Niewidzialne nici wyciągały mnie na ulicę. Pełen zniecierpliwienia chodziłem tam i z powrotem po pokoju. Rzuciłem się na krzesełko. Znów wstałem. Ten jątrzący się zarodek nieświadomej miłości w mej piersi nie chciał zniknąć.
Dręczył mnie całą noc. Raz była to Angelina, która tuliła się do mnie; potem rozmawiałem znów najniewinniej z Mirjam i zaledwie ten obraz odpłynął, powtórnie przyszła Angelina i całowała mnie; wąchałem zapach jej włosów, wysunąłem się z jej obnażonych ramion — i nagle przemieniła się w Ro-