Strona:Henryk Bereza - Sztuka czytania.djvu/165

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

spoczywała w pyle, kędziorna głowa z niewielu nitkami siwizny, kasztanowata, a nad czołem spłowiała od słonych wiatrów — w pyle na sinej polepie. Ale zdążyło przyjść do niej mnóstwo rzeczy, a wreszcie lęk: że nie jest tak, jak ludzie mówią, wszystko nie jest tak, tylko inaczej — ani z jaskółką, ani z orłem, ani z niczym“ (str. 24). I w świecie tym nie ma żadnej sprawiedliwości, ponieważ sprawiedliwość natury jest nie do przyjęcia dla człowieka, a wszelka władza ludzka jest niesprawiedliwa, choćby sprawiedliwość była jej najświętszym zawołaniem. „Szlachecki szczep Bakchiadów, rządzący wtedy Koryntem, władał jakoby w imieniu wielu, lecz żaden szlachcic czy prostak nie dorabiał się tam na handlu czy rzemiośle, jeśli nie był ich krewnym czy sługą“ (str. 47). I w tym świecie niesprawiedliwym człowiek może się do tego stopnia upodlić, żeby jak Demokedes wobec tyrana Polikratesa wyrzec się wszystkiego, co może być człowiekowi najświętsze: „A gdybym wiedział nawet o rodzonym ojcu, że jest twoim wrogiem — doniósłbym niepytany“ (str. 203). Czarodziejska kula greckiego świata nie jest i nawet nie może być kulą szczęścia, ponieważ szczęście człowieka zależne jest od czegoś tak przypadkowego jak istnienie przedmiotu miłości w drugim człowieku. Wystarczyło, żeby Hipponikowi zniknęła dziewczyna, którą kochał, a świat zwalił się dla niego we wszystkich swoich podstawach: „Świat był, ale nie było mostu ani drogi między człowiekiem a człowiekiem. Bo rzeczy najpiękniejsze przestały być rzeczywiste“ (str. 286). Solon Ateńczyk wykluczył nawet możliwość szczęścia wtedy,.gdyby człowiek zdołał urządzić świat według swoich pragnień: „Najlepsze państwo nie byloby dobre“ (str. 151).