Przejdź do zawartości

Strona:Henryk Nagiel - Kara Boża idzie przez oceany.pdf/176

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 172 —

po cichu jej wsunięty na odjezlnem — i trochę skromnych kosztowności....
Razem nie byli „warci” nawet półtorasta dolarów.
Rozpoczynać z tem nowy proces przeciw oszustom? — to niemal szaleństwo. Wracać do Europy? — nie wystarczy... a zresztą, jak czoło krewnym pokazać? Co więc robić?!
Jan Połubajtys czoło aż do krwi tarł szeroką dłonią.
I wytarł ztamtąd nową ideę... Ot, pozostanie tutaj. Ma ręce, jak śmigi wiatraka; siłę niedźwiedzia; coś nie coś rozumie się na mechanice i na machinach parowych. Tfy! czyżby u licha nie potrafił sobie zarobić na życie?... Zarobi. Zostanie tutaj. — będzie żył i pracował. I nie daruje tamtym łotrom; z gardła im wyciągnie pieniądze.... Będzie w to kładł, co zarobi!
Pięści zacisnął. Białka oczu mu świeciły; na twarzy wybił się wyraz dzikiej nienawiści i zapamiętania. Już prawie był zadowolony z siebie, gdy oto przyszła nowa kwestya.
— Ba... ale co zrobi z Manią?
Odesłać do Europy? — i to wstyd... Zostałby przytem bez grosza. Na początek bez pieniędzy nie „zdużałby”. A zresztą, ona taka „miłeczka”, taka „lubeńka”... Jakże to jej biedaczce będzie wracać samej przez Ocean?