Strona:Henryk Nagiel - Kara Boża idzie przez oceany.pdf/626

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 622 —

skarcił go głos zachrypły — Chcesz mieć pieniążki? To pracuj. Zresztą idę dalej.... Akcya Morskiego przypadnie niewątpliwie dopiero na wieczór dnia jutrzejszego, raczej na noc z piątku na sobotę. Tak jest.... ten ptaszek światła dziennego się boi i będzie robił w nocy.... Otóż od jutra rana musimy mu siedzieć na karku. Ty z Laingiem udacie się wcześnie na „Cat Island” — i tam zapadnięcie gdzie w pobliże kupki kamieni. My we dwoje, ja i Stefka, jednocześnie, jak najwcześniej, zajmiemy stanowisko obserwacyjne w obec gospody „Old Rooster“. Z tylnych okien „Hotelu złodziejskiego” Ciotki Sary będziemy mieli gospodę na oku — i odtąd nie opuścimy.... niewidzialni naturalnie.... nie opuścimy naszego bałwana, aż do śmierci....
I głos zachrypły zabrzmiał śmiechem długim, a złym.
— Albo przynajmniej, dopóki nie wyżyga swej mamony.... — zreflektował głos basowy.
Przez chwilę panowała cisza; przerwał ją znowu głos ten sam.
— Jakkolwiek bądź — zaczął — twój plan jest w zupełnym porządku.... Wart Kaliskiego z dobrych, dawnych czasów.
— Ho... ho... zobaczysz... Nie takich jeszcze rzeczy dokaże Bolo L. tu w Ameryce. Skończmy tylko ten kawał, a wtenczas zabierzemy się do Felsensteina.... Obłuskaliśmy