Przejdź do zawartości

Strona:Henryk Pontoppidan - Ziemia obiecana.djvu/199

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wanie całego domu. Cieszę się na widok ludzi ze szczotkami i miotłami w dłoni... tak zwiemy bowiem owe przybory... nieprawdaż, droga paniusiu? — Ostatnie słowa skierował do panny Ranghildy, która odpowiedziała nader oschle: — To możliwe!
— Nie chcę występować wcale w roli obrońcy żadnego niechlujstwa! — oświadczył proboszcz z niewzruszoną powagą i tonem pogardliwym. — Pozwolę sobie tylko zacytować stare przysłowie, że nie należy wylewać kąpieli wraz z dzieckiem, a dobrzeby było pamiętać o tem w czasach naszych. Wyznaję otwarcie, że posiadam przekonanie konserwatywne, że tak myślałem przez całe życie i nie jestem w stanie nagiąć się do zasad nowoczesnego szorowania. Siedząc ciągle przy otwartych drzwiach i oknach, narażamy się na to, że dom nasz zatłoczą indywidua, nadające się jeno na ulicę. Nie ulega chyba wątpliwości, iż w czasach ostatnich pojawiły się na najwybitniejszych stanowiskach osobistości, nie przynoszące zgoła zaszczytu, ani pożytku państwu, a smutną rolę taką właśnie odgrywają całe nawet warstwy ludności. Wykształcenie i fachowość nie są dziś uznawane za rzeczy konieczne dla publicznej działalności, ale przeciwnie, za przeszkodę i zło. Każdy rzemieślniczek, czy parobczak traktowany jest co do wpływu na rządy i udziału w służbie państwa na równi z człowiekiem, który całe życie poświęcił kształceniu swych duchowych uzdolnień i gromadzeniu doświadczenia. Toteż, sądzę, bardzo szybko stoczy się w przepaść lud cały, zarówno pod względem moralnym jak i materjalnym, a liczne tego rodzaju przykłady historji świadczą o tem wymownie.