Strona:Henryk Pontoppidan - Ziemia obiecana.djvu/428

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

przybrała inny obrót, kiedy władze kościelne uznały mowę Prama za dostateczny powód do usunięcia go z zajmowanego w państwowym Kościele stanowiska. Został męczennikiem i to spopularyzowało naukę jego i jej głosiciela jednocześnie. Grupa oświeconych chłopów pewnej arcyżyznej okolicy Laalandu obrała go swym prywatnym duszpasterzem, Pram zaś teraz dopiero jął szerzyć w pełni swe poglądy, przedstawiając je jako miecz płomienisty, który strzaska żelazne okowy martwej wiary w literę i sprawi, że odpadające coraz to bardziej od wiary prawdziwej klasy oświecone powrócą do tego chrześcijaństwa odnowionego i świetlanego.
Wydarzenie owo, a zwłaszcza obrót, jaki wzięło, dodało postępowym i śmielszym jednostkom stronnictwa otuchy do otrząśnięcia się z dogmatyzmu i przez czas dłuższy formalnie prześcigano się w wynajdywaniu nowych, ożywczych prawd. I tak wydał niedawno pewien, obecny i dziś, mały, modrooki człeczek, z włosami w anielskie loki skręconemi, sensacyjną broszurę pod tytułem: „Precz z piekielnemi karami. Udowodnił w niej z wielką naukowością, popartą gorącem uczuciem, że wiara w osobę djabła i wieczne potępienie stoi w rażącej sprzeczności zarówno z naszem wyobrażeniem o wszechdobroci bożej, jak też i wynikami najnowszych badań lingwistycznych nad przekładami Biblji.
Wszystkie te palące kwestje roztrząsano w komnacie pani Gilling, a na dworze lał bez ustanku deszcz, podobny do nieutulnego płaczu niebiosów. Dysputa zaogniała się coraz to bardziej, a największe wrażenie wywierał sam Wilhelm Pram na zebranych, którzy więcej niż w połowie i tak zaliczali się do jego zwolenników. Gospodyni, pani Gilling, przy-