Przejdź do zawartości

Strona:Hordubal.pdf/126

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nosił na szyi, dlatego też zaręczył Manyę z Hafią, dla tego samego powodu wygnał go i dlatego zamykał się w oborze. To całkiem jasny wypadek, panie Gelnaj.
— A ja myślę — Gelnaj mruga w zamyśleniu — ciągle o tych koniach. Szczepan lubił konie. O niczym innym podobno nie mówił, tylko o tym, żeby dokupić łąki i hodować konie. Teraz właśnie można kupić kawał równiny za łąkami Hordubala. Może Manya namawiał Hordubala, żeby ją kupił, a ten nie, tylko nosił pieniądze za pazuchą. Ja bym się, Karolku, nie dziwił, gdyby było właśnie tak.
— Wszystko jedno, kijem czy pałką, zawsze dla pieniędzy. Z miłości dla Polany ta rzecz się nie stała.
— Któż to wie?
— Stanowczo nie. Pan jest stary żandarm, panie Gelnaj, i zna się pan na wsi. Ale ja jestem młody żandarm i znam się, psiakość, trochę na kobietach. Przyglądałem się Polanie: nieładna, gnaciasta kuma. I stara, panie Gelnaj. Prawda, że miała stosunek z parobkiem, ale sądzę, że ją to kosztowało dużo pieniędzy. Dla takiej kobiety, panie Gelnaj, Hordubal nie byłby się dał zabić. Dla niej Szczepan nie stałby się mordercą. Ale dla pieniędzy — — — owszem! To jasne. Hordubal był wiejskim sknerą. Polanie było śpieszno dziedziczyć po nim, żeby mogła trzymać sobie kochanka, Szczepan był łakomy na pieniądze. Oto jak się rzeczy mają! W tym wszystkim, panie Gelnaj, miłości nie było ani za grosz! — Biegl strzelił palcami. — Brudny wypadek, proszę pana, ale jasny.
— Dobrze pan to sobie wszystko skomponował — rzekł z uznaniem stary Gelnaj. — Jak sam prokurator. Takie to proste w pańskim rozumieniu.
Biegl zadowolony łysnął zębami.
— Ale moim zdaniem, Karolku, byłoby jeszcze prościej, gdyby Juraja Hordubala był sobie zabrał Pan Bóg. Zapalenie płuc, amen. A wdowa po pewnym czasie byłaby uczciwie wyszła za parobka... Urodziłoby się dzieciątko...