Przejdź do zawartości

Strona:Hordubal.pdf/31

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Nie, jeszcze nie, widzisz ja właśnie przed chwilą wróciłem — odpowiada Hordubal i popada w zakłopotanie. Oczywiście, ta kupa tartego drzewa mówi swoje, ale jednocześnie Juraj cieszy się, że tak szczęśliwie zaczął Szczepanowi tykać, jako gazda parobkowi. — Właśnie — dodaje — chciałem tam zajrzeć.
Szczepan prowadzi go usłużnie, niosąc wiaderka z wodą. — Mamy tam — gospodyni ma tam małe źrebiątko trzytygodniowe i klacz, pokrytą przed dwoma miesiącami. Tędy, panie gospodarzu. Ten wałach tutaj jest już jakby sprzedany. Półtrzecia tysiąca będzie za niego. Dobry koń, ale ja muszę zaprzęgać tego trzylatka, żeby się nabiegał do woli. Nie chce stać spokojnie. — Manya znów szczerzy zęby. — Wałach pójdzie do wojska. Wszystkie konie od nas zabierają do wojska.
— Tak, tak — mówi Juraj. — No, jest tu czysto w tej stajni. A ty, Szczepanie, służyłeś już w wojsku?
— W konnicy, panie gospodarzu — pyszni się Manya i poi trzylatka. — Spójrzcie, gospodarzu, jaka sucha głowa, jaki zad. Ej, ty tam! No już c-c-c! Baczność, gospodarzu! Co za zbójnik! — mówi i uderza konia pięścią w kark. — Co to za koń, panie gospodarzu, co za koń!
Hordubal nie czuje się dobrze w ostrych wyziewach stajni. Inaczej, bratku, jest w oborze, gdzie pachnie nawozem i mlekiem, pastwiskiem i domem. — A gdzie masz to źrebię? — pyta.
Źrebię jest jeszcze kudłate i akurat ssie. Wygląda, jakby to były same nogi. Klacz odwraca głowę i mądrymi oczami spogląda na Hordubala, jakby pytała: Coś ty za jeden? Juraj staje się tkliwy i głaszcze klacz po zadzie. Jest ciepła i gładka jak aksamit.
— Dobra klacz — mówi Szczepan — ale ciężka. Gospodyni chce ją sprzedać. Sami wiecie gospodarzu, chłop nie zapłaci za konia jak się należy, a w wojsku chcą koni gorących. Zimne konie nie zdały się na nic. Najlepsza jest